MB61921 Edit Ludzie

Przedszkole i żłobek z innej bajki – Zaczarowany Domek ma już dziesięć lat

Do Zaczarowanego Domku wchodzi się przez soczyście niebieskie drzwi. Za nimi kryje się przestrzeń tak przyjazna dzieciom, że chciałoby się, będąc dorosłym, znów na chwilę zostać przedszkolakiem. Przesympatyczna kadra, wnętrza, atmosfera, otoczenie, idea i oferta – wszystko tu ze sobą koresponduje. Właściciele – Urszula i Paweł Bartkiewicz – oddali miejscu energię, czas, doświadczenie, tworząc wraz z zespołem żłobek i przedszkole wyjątkowe, nastawione na pełne empatii towarzyszenie dzieciom w rozwoju.

Historia Zaczarowanego Domku zaczęła się dokładnie dekadę temu. W 2011 roku do kameralnego przedszkola o profilu ekologiczno-językowym trafiły pierwsze maluchy. Niewielkie grupy i odbiegający od sztampy program zajęć zachęcił do zapisów rodziców szukających dla dzieci placówki innej niż działające wówczas w Koszalinie. Urszula Bartkiewicz, właścicielka i dyrektorka przedszkola, sama była takim rodzicem – młodą mamą, zastanawiającą się, jakie byłoby wymarzone miejsce, do którego chciałaby w przyszłości posłać – wówczas roczną – córkę. Więc je wraz z mężem stworzyli.

Dom, nie domek

Na ulicy Kruczej przedszkole działało do sierpnia 2020 roku, ale już kilka lat wcześniej właściciele rozpoczęli poszukiwania nowej siedziby. Trwały one niemal trzy lata, bo poza kryteriami, jakie postawili sami, budynek ze względu na przeznaczenie oświatowe musiał spełniać restrykcyjne wymogi bezpieczeństwa. Szukali obiektu w dobrej lokalizacji, z ładnym otoczeniem, miejscem na obszerny plac zabaw i parking. Oczywiście miał być większy niż domek, choć – jak przyznają z uśmiechem – nie aż tak. Ostatecznie zdecydowali się kupić piętrowy budynek należący do nieistniejącej już Bałtyckiej Wyższej Szkoły Humanistycznej, posadzony na 3 tys. m kw. w północnej części ulicy Batalionów Chłopskich.

Patrząc na budynek dziś, trudno uwierzyć, że te 950 m kw. w momencie zakupu był dosłownie ruiną. – Kiedy go pierwszy raz zobaczyłem, to wiedziałem, że czeka nas mnóstwo pracy – wspomina Paweł Bartkiewicz. – Był w opłakanym stanie. Wymiany wymagało w zasadzie wszystko: instalacje elektryczne i hydrauliczne, dach, okna, podłogi. Do tego musieliśmy projekt dostosować do wielu wymogów technicznych, w tym infrastruktury ppoż. Rozebraliśmy go w zasadzie do murów i postawiliśmy od nowa. Chyba łatwiej i taniej byłoby wybudować nowy (śmiech).

Modernizacja zaczęła się w 2016 roku i trwała ponad dwa lata. Wyzwaniowy charakter i koszty całej operacji (właściciele nazywają ją wyczynem) obiekt rekompensuje kubaturą, która pozwoliła urządzić dwie wygodne, przestrzenne kondygnacje dla różnych grup dzieci, oraz otoczeniem – to spokojna, cicha okolica, z mnóstwem okalającej ją zieleni. Jest i duży plac za budynkiem, wyposażony w znakomitej jakości zabawki plenerowe oraz altanę służącą m.in. występom artystycznym. Powoli powstaje na nim też Zaczarowany Ogród, tworzony przez dzieci w ramach zajęć ekologicznych. W planie jest dobudowanie do tarasu do części, w której znajduje się żłobek.

Urodę Zaczarowany Domek zawdzięcza zmysłowi artystycznemu Urszuli Bartkiewicz – koncepcja estetyczna i aranżacja jest w całości jej autorskim dziełem. Poza wykształceniem pedagogicznym, pani Urszula jest plastykiem i mogła swoje talenty dekoratorskie wykorzystać, kreując przestrzeń, która w niczym nie przypomina upstrzonych misiami, kwiatkami i gwiazdkami przedszkolnych wnętrz. Nie ma w niej nic przypadkowego, począwszy od nieoczywistej kolorystyki, wzornictwa, po urokliwe detale, często zresztą wykonywane samodzielnie. Wnętrza są nowoczesne, przestronne, urządzone adekwatnie do potrzeb dzieci w różnym wieku. Przytulne, ale nie infantylne.

Na parterze znajduje się żłobek i przedszkole, wyżej samo przedszkole. Na najwyższym piętrze, przeznaczonym dla najstarszych dzieci, zachowane zostały stare belki stropowe, co przypomina o historycznym charakterze budynku i pięknie wpisuje w nieco loftowy klimat. – Miałam konkretną wizję i precyzyjnie ją realizowałam – mówi o projekcie Urszula Bartkiewicz. – Zamysł narodził się jako odpowiedź na pytanie, komu i czemu ma ta przestrzeń służyć. Wnętrza miały być niebanalne, przyjemne w odbiorze, ale nie przesadnie udekorowane, bo dzieci w ciągu dnia mają mnóstwo bodźców, a zasoby ich regulacji w którymś momencie się kończą. Poza tym chciałam, by były na tyle uniwersalne, żeby ewentualne zmiany stały się łatwe do przeprowadzenia i nie wymagały radykalnych działań.

Przedszkole jest dla dzieci!

Powstała według powyższych zamierzeń przestrzeń w zasadzie odzwierciedla ogólną koncepcję i zasady funkcjonowania Zaczarowanego Domku. Wszystkie płaszczyzny łączy słowo „kreatywność”, odmieniane przez wszystkie przypadki w kontekście programu, kadry, a przede wszystkim dzieci. – Chcieliśmy stworzyć przedszkole, w którym karty pracy są punktem wyjścia, a nie szablonem, w który wtłacza się działalność przedszkola – mówi Urszula Bartkiewicz. – Nie trzymamy się jednej metody wychowawczej, bardzo by nas to ograniczało. Integrujemy różne podejścia pedagogiczne i czerpiemy z nich to, co najlepsze.

W programie dydaktycznym przedszkola można doszukać się podobieństw do metody montessori nastawionej na podnoszenie kompetencji społecznych i emocjonalnych czy modelu skandynawskiego kładącego nacisk na otwartość, swobodę i kontakt z naturą, ale niczego nie osadza się tu w sztywnych ramach i niczego nie robi na siłę.

Zajęć tematycznych jest w Zaczarowanym Domku mnóstwo. Językowe, artystyczne, ruchowe, sportowe, kulinarne, ekologiczne, rozwojowe, terapeutyczne, zdrowotne… – jest w czym wybierać. Jednak nie chodzi o to, by dzieciom wypełnić czas wyłącznie edukacją, ale też pozwolić im na zwykłą zabawę. – Ofertę dopasowujemy do faktycznych zainteresowań, a nie aktualnych trendów – zaznacza Paweł Bartkiewicz. – Jeśli coś się nie sprawdza, po prostu znika z listy, choćby było modne. Przedszkole jest dla dzieci. Niby oczywistość, ale nie zawsze praktykowana. Coś co nam, dorosłym, wydaje się super, niekoniecznie robi wrażenie na dzieciach.

Kreatywnie, znaczy ciekawie

Ogromną wagę właściciele Zaczarowanego Domku przykładają do inwencji nauczycieli. Pozwala ona, by życie codzienne przedszkola, ale też wyjątkowe okazje, wydarzenia, imprezy okolicznościowe miały niebanalny charakter. Kadra pedagogiczna liczy dwadzieścia osób i jest mocno zróżnicowana pod względem wieku oraz doświadczenia zawodowego. Znajdziemy w niej zarówno niedawne absolwentki uczelni pedagogicznych, jak i nauczycielki wychowania przedszkolnego oraz opiekunki dziecięce z kilkunastoletnim stażem. – To świadomy zabieg – podkreśla Urszula Bartkiewicz. – Młodsze osoby wnoszą energię, zapał, świetnie posługują się nowymi technologiami, przydatnymi w pracy. Starsze – wiedzę, spokój, konstruktywność. Łączenie kontrastujących osobowości w pary pedagogów prowadzących grupy świetnie się sprawdza, bo pozwala balansować energię, wykluczać ewentualną rywalizację czy konkurencję i wykorzystywać różne umiejętności w pracy dydaktycznej.

Dyrektor przedszkola przyznaje też, że poza kompetencjami i wykształceniem kierunkowym, które zawsze są ogromnym atutem, w doborze pracowników kieruje się intuicją i ta jej nie zawodzi. – Chodzi o porozumienie, charakter, sposób bycia – wyjaśnia. – Zbudowaliśmy dzięki temu wspaniały zespół, z którego jestem dumna.

Nauczyciele mają swobodę w prowadzeniu zajęć, a do dyspozycji potrzebne materiały i narzędzia dydaktyczne. Sale są wyposażone w ciekawe, kreatywne zabawki, ale z doświadczenia placówki wynika, że wyobraźnię dzieci może pobudzić nawet zwykły karton, jeśli się je umiejętnie zachęci do zabawy. Pedagodzy biorą udział w szkoleniach (w tym roku odbyło się już sześć), wyjazdach integracyjnych i weekendowych oraz mogą liczyć na wsparcie w realizacji pomysłów, rozwoju zawodowym oraz relacjach z rodzicami. – Praca pedagoga wymaga wielu umiejętności, a jedną z nich jest komunikacja z rodzicami, bo są oni niezwykle istotną częścią społeczności placówki – mówi Urszula Bartkiewicz. – Muszę zaznaczyć, że tę społeczność mamy naprawdę fantastyczną.

Warto też podkreślić, że rodzice mogą też liczyć na wsparcie w przypadku problemów wychowawczych. Placówka współpracuje z psychologiem dziecięcym, który w razie zaobserwowanych trudności u któregoś z dzieci jest proszony o konsultację. – Zaczynamy też kształcić pedagogów w zakresie oligofrenopedagogiki, by w przyszłości stworzyć grupę integracyjną dla dzieci z niepełnosprawnością – mówi Urszula Bartkiewicz. – Chcemy się do tego jak najlepiej przygotować i mieć pewność, że zapewnimy im możliwości rozwoju i nabycia kompetencji.

Kręciołki, wiercipiętki, trajkotki…

…oraz szczebiotki, chichotki i pleciugi. To zamiast muchomorków, motylków i biedronek, czyli zwyczajowych nazw grup przedszkolnych. Jak można się domyślić, dość obrazowo opisują one zasoby energetyczno-ruchowe mieszkańców Zaczarowanego Domku. Skąd pomysł? Poza poczuciem humoru – z obserwacji. Ideą wychowawczą jest w przedszkolu towarzyszenie dzieciom w rozwoju: nienachalne, pełne uważności, empatii i sympatii. Wyposażanie ich w umiejętności, które sprawią, że plecak szkolny będzie lżejszy. Podopieczni – obecnie jest ich 140 – dorastają w poczuciu bezpieczeństwa i tego, że są ważni.

Choć Zaczarowany Domek pod każdym względem wykracza poza standardy placówek przedszkolnych, jedynym kryterium przyjęcia dzieci do placówki jest kolejność zgłoszeń.

Właściciele podkreślają, że tworzą przedszkole z sercem i czuć to od pierwszej chwili. O swoim przedsięwzięciu mogą rozmawiać bez końca i z zaangażowaniem, jakiego nie da się udawać. Pani Urszula odpowiada za płaszczyznę merytoryczną, prowadzi kadrę, tworzy program. Pan Paweł, inżynier, dzieli czas między przedszkole, w którym odpowiada za sprawy techniczne, organizacyjne i marketing, a własną firmę. Ona – spokojna i rzeczowa, on – żywiołowy zadaniowiec. Przykład, że z dwóch odmiennych żywiołów może powstać coś bardzo wartościowego.

Nie kryją dumy z tego, co zbudowali, a pierwszą dziesiątkę obchodzą z satysfakcją. Bo czemu się nie cieszyć, jeśli o zapisy do Zaczarowanego Domku pytają rodzice, których dzieci jeszcze nie ma na świecie?