Mija dokładnie rok od otwarcia Pracowni Fryzjerskiej Moniki Dudy. Rok w nowym miejscu, na własnych zasadach. Za Moniką Dudą stoi ponad dwudziestoletnie doświadczenie i setki zadowolonych oraz zupełnie odmienionych klientek i klientów. Jak sama mówi, gdyby nie te wszystkie osoby, które poznała na swojej ścieżce zawodowej, nie byłaby tym kim jest. Prowadzenie Pracowni Fryzjerskiej to w jej przypadku połącznie pasji i biznesu i choć na sukces trzeba czasem poczekać, to warto iść za głosem serca – przekonuje.
Monika Duda rozpoczynała przygodę z fryzjerstwem w ciekawych czasach. Trwała ondulacja przechodziła akurat do lamusa, włosy zaczęto rozjaśniać zupełnie nową metodą, a na rynek wchodziły wyspecjalizowane produkty marek fryzjerskich adresowane tylko do profesjonalistów: – Kiedy byłam małym dzieckiem, byłam wręcz zahipnotyzowana przyglądaniem się pracy zakładu fryzjerskiego państwa Czyżyków w moim rodzinnym Sianowie. Chmura unoszącego się w salonie lotionu, zapach kwiatowych szamponów i preparatów do robienia trwałej miały w sobie jakąś kosmiczną magię. Unosząca się na wytapirowanymi głowami dłoń fryzjera z aerozolem w szklanej buteleczce z pompką przypominającą gruszkę to obraz, który nadal mam przed oczami. To były czasy, kiedy bawełniane frotte ręczniki suszyło się na powietrzu, na sznurkach, pasemka robiło na czepek, a nieustannie pracujące hełmowe suszarki robiły gwar na pół ulicy. Przechodząc obok salonu fryzjerskiego, lubiłam zaglądać do środka. Było w tym miejscu coś co mnie fascynowało i przyciągało. Kończąc szkołę podstawową miałam pewność, że swoje życie zawodowe będę chciała związać z fryzjerstwem. Mocno wspierali mnie rodzice, widząc jak zapatrzona jestem w pracę fryzjerów. Nie mieli wątpliwości, że to kierunek właśnie dla mnie. Naukę zresztą udało mi się zakończyć miłym akcentem. Zajęłam pierwsze miejsce w szkolnym konkursie fryzjerskim, a na etapie wojewódzkim zdobyłam trzecią lokatę. Zwolniło mnie to z praktycznej części egzaminów kończących edukację, automatycznie przyznając stopień czeladnika.
Pani Monika wspomina dalej: – Zdzisława Lewandowska przyjęła mnie na praktyki do swojego zakładu przy ulicy Piłsudskiego w Koszalinie. Pamiętam zdecydowaną, odważną i zasadniczą kobietę. Jednocześnie było w niej dużo ciepła, empatii i takiego pedagogicznego sznytu. W zwięzłych i rzeczowych hasłach dawała nam, praktykantom, wskazówki uniwersalne. Po dziś dzień dźwięczą mi w głowie jej „prawdy życiowe”, które stały się moimi prawdami. Miałam ogromne szczęście, że w zawodowe życie wprowadziła mnie tak osoba jak pani Zdzisława. Praca u niej zachęciła mnie jeszcze bardziej do poznania tego zawodu. Ustawiła mi zasady, normy, których nie należy przekraczać. Otworzyła mnie na pomysł, że fryzjerstwo, poza wyuczonym zawodem, może stać się pomysłem na całe życie.
Przez dziesięć lat Monika Duda pracowała w salonie Brand w Emce. Od samego początku istnienia tego miejsca. – Pierwsze takie centrum handlowe w Koszalinie, do tego z salonem fryzjerskim to był strzał w dziesiątkę. Jako dwudziestoparolatka zostałam wrzucona na głęboką wodę. Setki klientów, dwanaście stanowisk, grafiki pękające w szwach. W marzeniach i na głowach klientów wszystko. Sternikiem tego statku i szefem, zresztą po dziś dzień jest i był Krzysztof Szawieła. Znów miałam szczęście do znakomitego człowieka i przedsiębiorcy. Dostałyśmy od niego wsparcie i zrozumienie – czysto ludzkie. Pracowałyśmy na świetnych produktach, uczciwych zasadach i według jasnych reguł. Między szefem a nami nie było kumpelstwa, ale zawsze, w każdej zawodowej i osobistej sytuacji bez strachu mogłyśmy się zwrócić licząc na dobre słowo. Szef umiał cieszyć się naszym szczęściem, kiedy kolejno wychodziłyśmy za mąż, czy rodziłyśmy dzieci. Zawsze dopytywał o plany na urlop czy święta. W takiej atmosferze wielogodzinne grafiki czy praca w weekendy była przyjemnością. Razem z dziewczynami prywatnie przyjaźniłyśmy się, zapraszałyśmy wzajemnie na urodziny czy inne okazje. Mamy zgraną paczkę z tamtych czasów do dziś. Jednak jestem tego pewna, że byłoby to niemożliwe, bez atmosfery i zasad jakie wprowadził i egzekwował nasz szef. I choć od ponad 10 lat nie jest on moim szefem, zawsze kiedy go spotkam tak się do niego zwracam.
Przez kolejne lata Monika Duda wraz z koleżanką Anią prowadzą salon przy Nowowiejskiego – A&M. Stawiają pierwsze samodzielne kroki już nie tylko we fryzjerstwie, ale także w biznesie. Uczą się rynkowych zasad, szkolą i budują samodzielną ofertę. – Wewnętrznie coś pchało mnie do założenia samodzielnej pracowni. Mając ponad 20 lat doświadczenia w zawodzie, poczułam, że mogę stanąć samodzielnie na własne nogi. Bo jak nie teraz to, kiedy? – śmieje się pani Monika.
Pracownia Fryzjerska Moniki Dudy mieści się w przy ulicy Staszica 20, w kompleksie Zielony Zakątek (charakterystyczny nowy dom wielorodzinny). Miejsce jeszcze pachnie świeżością. Zasiedlony niedawno obiekt, na zamkniętym osiedlu ma raptem jeden lokal usługowy. Jest to właśnie salon Moniki. – Przyciągnęła mnie do jeszcze pustego lokalu przyjaciółka i coś zaiskrzyło – mówi.
Kameralne miejsce z wygodnym tarasem jest teraz charakterystycznym punktem Zakątka. Przy pomocy projektantek wnętrz, lokal wpisał się w charakter i temat całego obiektu mieszkalnego: – Dużo zieleni, ciepła i tapeta, o którą pyta niemal każda nowa klientka – oprowadza po salonie właścicielka. – Cieszę, że zaufałam i oddałam w ręce projektantek pomysł na wykończenie salonu. Pewnie ja zbyt pragmatycznie spojrzałabym na sprawę, w końcu jestem skoncentrowana mocno na moim warsztacie pracy – śmieje się. – Dzięki kilku zabiegom salon zyskał świeży i nietypowy wygląd. Jest w nim przytulnie, jasno i spokojnie. Dobrze dobrane oświetlenie i taras sprawiają, że klientki bardzo często mogą zobaczyć efekty w świetle dziennym i sztucznym, a nasza praca jest transparentna – podkreśla.
Pracownia po roku ma już cztery stanowiska fryzjerskie. Na co dzień pracują tu Paulina Minias, Aleksandra Szulc i Anna Osękowska. Jak podkreśla właścicielka, Pracownia Fryzjerska Moniki Dudy, to nie tylko ona: – Jesteśmy zespołem, pod każdym względem. Jestem szefową, zarządzam, ale stanowimy całość i każda z nas ma swój styl i technikę pracy. Któraś uwielbia koloryzację, a inna z kolei kocha upięcia. Uzupełniamy się i wspieramy. Nasz zespół to również praktykanci. Czuję się spełniona, wiedząc, że kilkoro spośród moich byłych uczniów ma już swoje własne salony fryzjerskie. Liczę na to, że tak jak ja kiedyś, tak oni teraz mogą podejrzeć, jak pracujemy, co jest dla nas ważne, jakie mamy wartości i cześć z nich z przyjemnością zaszczepią do własnej pracy zawodowej.
– Otworzyłam salon w trudnym momencie – mówi pani Monika. – Pandemia, a przede wszystkim lockdown, były czymś, na co nikt nie był gotowy. Musiałam się z tym zmierzyć, patrząc jak inne salony likwidują się lub mocno ograniczają działalność. Udało się nam przetrwać w niezmienionym składzie, a nawet w ostatnich tygodniach rozszerzamy zatrudnienie. Jestem ogromnie wdzięczna moim klientkom, przyjaciółkom pracowni, które poczekały, wróciły do nas i wspólnie nadal tworzymy i kreujemy to miejsce.
– Przychodząc do pracy, codziennie jestem pozytywnie nastawiona, lubię pracę z ludźmi, lubię wyzwania i lubię ogromnie miejsce, które udało się stworzyć. Tak jestem szczęśliwa i spełniona. Nie boję się powiedzieć, że naśladuję moich dawnych szefów. Chciałabym być taką szefową dla swoich pracowników, jakimi oni byli szefami dla mnie. I choć czasy się zmieniają, inne narzędzia można wykorzystać we współczesnym biznesie, to podstawy jakie wyniosłam, determinują to kim jestem i gdzie chcę podążać. Cieszy mnie to, że zespół, który udało mi się stworzyć, daje mi poczucie bezpieczeństwa. W tym roku jadąc na urlop, usłyszałam od współpracowników – jedź, nie przejmuj się niczym. I faktycznie, wszystko tak sobie poukładałyśmy, że mogłam na czas urlopu oderwać się i oddać się całkowicie wypoczynkowi. To nie dzieje się z dnia na dzień. Codziennie pracujemy, docieramy się, wymieniamy poglądami i spostrzeżeniami. Dopracowujemy szczegóły i mocno słuchamy co podpowiadają nasi klienci. Wiem, jak ważny jest taki komfort pracy. Wraz z pracownikami staramy się regularnie spotykać także poza Pracownią. Znamy swoje rodziny, radości i problemy. W ten sposób żyje się łatwiej i łatwiej się planuje.
Poza pracą na stanowisku fryzjerskim, zarządzaniu pracownią, Monika Duda mocno angażuje się w akcje charytatywne, szczególne miejsce w jej sercu zajmują sprawy Hospicjum im. św. Maksymiliana Kolbego w Koszalinie. Na wiosnę tego roku, spontanicznie, niemalże z dnia na dzień, Monika rozkręciła całą spiralę charytatywnego wsparcia. Pracownia Fryzjerska, w zamian za datki na hospicjum oferowała swoje usługi za darmo. Do akcji przyłączyli się zaprzyjaźnieni przedsiębiorcy fundując vouchery, które za cegiełkę, wspomagającą hospicjum, można było nabyć w Pracowni. Wspaniałe osoby podarowały słodkie upominki dla klientów w tym dniu, a drzwi zakładu nie zamykały się: – Wiele osób przychodziło po prostu wrzucić coś do skrzynki – mówi Monika. – Myśląc o hospicjum, odczuwam ogromną wdzięczność i czułość. Sześć lat temu moja babcia spędzała tam ostatnie miesiące życia, do końca otoczona miłością, troską i człowieczeństwem. Kiedy tylko słyszę, że hospicjum potrzebuje pomocy, jestem gotowa do działania. Podobnie było w marcu. Zaczęło się od pomysłu, w nagłośnieniu pomogła córka, potem lokalne media. Odzew na apel zaskoczył wszystkich. Udało się zebrać kwotę 4 188,40 zł, która w całości tego samego dnia została przekazana na ręce dyrekcji koszalińskiej placówki pomocy. Oprócz ogromu organizacyjnej pracy, jaki cały zespół włożył w tą spontaniczną akcję, dostaliśmy niezwykłego „kopa energetycznego”. Takie chwile pokazują nam, że jest sens pomagać, jest sens tworzyć takie wydarzenia. Dla takich chwil warto żyć!
Kolejne charytatywne akcje na pewno nie ominą Pracowni Fryzjerskiej Moniki Dudy. – Pomaganie jest fajne i daje bardzo dużo satysfakcji – przyznaje. – Uwielbiam to i jeśli tylko dysponuję czasem z przyjemnością angażuję tam, gdzie jest to potrzebne. Na co dzień, po pracy, też jestem w pracy. Odpisuję na maile, dopinam kalendarz i terminy, robię zamówienia i wyrywam czas dla mojego dziesięcioletniego syna Dawida. Jest uczniem czwartej klasy o profilu sportowym, lubi grać w piłkę i czasem żałuję, że nie mogę oglądać wszystkich jego treningów lub meczy. Ponadto jestem już podwójną babcią i moje wnuki Zuzanna i Filip to iskierki radości. Może nie jestem typową babcią, ale czuję, że córka jest ze mnie dumna, że mogę i chcę się realizować zawodowo i że daje mi to satysfakcję i szczęście. Mąż czasem kręci nosem, że za dużo czasu poświęcam pracy, ale ja nie odbieram tego, że jestem w pracy. Jestem w miejscu, które daje mi codziennie dużo radości, w którym mogę się realizować, w którym codziennie spotyka mnie sporo wyzwań, tych stricte fryzjerskich jak i biznesowych. Jestem w miejscu, które mogę kreować, tworzyć, które ewaluuje, rozwija się, idzie do przodu. Jestem niemalże pewna, że gdybym założyła swój salon 20 lat temu, nie byłabym gotowa psychicznie na to, aby udźwignąć ciężar prowadzenia biznesu i zarządzania. Cieszę się, że przez te ponad dwie dekady spotkała ludzi i doświadczyłam przeróżnych sytuacji, które zbudowały mnie jako kobietę gotową na wyzwania – deklaruje.
Od ponad pół rok Monika Duda jest również członkinią Północnej Izby Gospodarczej i aktywnie bierze udział w działalności Klubu Kobiet. Przynależność do tej organizacji pozwala na wymianę doświadczeń, wsparcie mentalne, a także po prostu relacje, które zamieniają się w serdeczne przyjaźnie: – Lubię, kiedy przychodzą nowe osoby do naszego salonu – mówi. – Kiedy rozmawiamy nie tylko o włosach, ale o stylu życia, o oczekiwaniach i razem tworzymy efekt „wow”. Są panie, które przychodzą do nas na metamorfozę. Chcą poprzez fryzurę zmienić siebie, odmieć codzienność, poczuć wiatr w skrzydłach. Jestem dumna, że mają do nas zaufanie i stajemy się początkiem tych nie rzadko rewolucyjnych pomysłów. Niektóre takie zmiany udaje się uchwycić w fotografiach zamieszczanych na profilu fejsbukowym Pracowni Fryzjerskiej. Budzą one ciekawość i otwierają kolejne panie na małe-duże zmiany. – Polubiłam się także z social mediami. Na bieżąco wrzucam informacje, co słychać w naszym salonie. Opisuję ważne wydarzenia i pokazuję efekty naszej pracy. Zamknięcie się tylko w czterech ścianach to za mało na obecne czasy. Mnóstwo zapytań, zgłoszeń i zapisów mamy właśnie poprzez social media i choć działam intuicyjnie czuję, że jest to autentyczne i nasze.
Na termin w Pracowni Fryzjerskiej trzeba czekać około półtora miesiąca. Nie ma nic na „już” i czasem można usłyszeć „tego nie wykonamy”. Czemu? Jak mówi właścicielka – nasz klient musi być zadowolony, ma wyjść z Pracowni nie tylko z piękną fryzurą, ale z także z zadbanymi i zdrowymi włosami. Niejednokrotnie „ratujemy”, przywracamy kolor i blask, jednak czasem klienci chcą czegoś, co zgodnie z naszym doświadczeniem i specjalistyczną wiedzą, nie ma prawa się udać. Zawsze rozmawiamy, proponujemy, szukamy rozwiązań i długofalowej satysfakcji. Współczesne fryzjerstwo to pakiet wiedzy i umiejętności. Dorzuciłabym do tego, pokorę, rozmiłowanie w pracy z ludźmi i pasję. Bez pasji nikt w tym zawodzie nie zagrzeje długo miejsca. A od pasji przecież to wszystko się zaczyna – podkreśla Monika Duda
Chcesz zobaczyć, jak pracuje Monika Duda?
Wejdź na FB, na profil Pracownia Fryzjerska Monika Duda
Adres: Staszica 20a, Koszalin (Zielony Zakątek)
Tel. 719 12 05