Do Darłowa z innej miejscowości nadmorskiej najlepiej wybrać się rowerem. Z Mielna można dotrzeć samochodem przez Łazy i Dąbki, a jadąc z innych miejsc trzeba z krajowej „szóstki” skręcić w drogę DW 203 lub DK 37. Na miejscu goście mają do wyboru tyle atrakcji, że na jednej wizycie z pewnością się nie skończy.
Miasto Króla Eryka
Miał zaledwie 15 lat, gdy na skroniach nosił już korony Szwecji, Norwegii i Danii. Młody monarcha nie był Szwedem, Duńczykiem ani Norwegiem. Pochodził ze słowiańskiej dynastii Gryfitów. Romantyczne i burzliwe było życie Eryka I, które rozpoczęło się i zakończyło w nadmorskim Darłowie.
Eryk I, nazywany Cesarzem Północy i Ostatnim Wikingiem Bałtyku, urodził się w 1382 roku. Na chrzcie otrzymał imię Bogusław. Jego ojcem był książę słupski Warcisław VII z dynastii Gryfitów, a matką – Maria ze Szwerinu, córka księcia meklemburskiego. Wcześnie zaczęto uważać go za cudowne dziecko i dlatego rodzina pokładała w nim wielkie nadzieje. Uwagę zwróciła na niego także siostra jego matki Małgorzata – królowa Danii. To ona, nie mając własnego potomstwa, zobaczyła w małym Gryficie przyszłego władcę Skandynawii. Na dwór ciotki w Kopenhadze trafił jako pięciolatek. To tutaj nasłuchał się opowieści o dawnych Wikingach i współczesnych mu korsarzach Braciach Witalijskich. Na życzenie królowej Małgorzaty, Bogusław otrzymuje nowe imię – Eryk. W zamyśle królowej imię miało być skandynawskie, a przez to łatwiejsze do przyjęcia przez poddanych z trzech państw północy Europy, którymi miał rządzić. Niestety, gdy zabrakło starej królowej okazało się, że Eryk – choć gruntownie wykształcony – nie ze wszystkim sobie radził. Zbytnia lekkomyślność, skłonność do nagłych decyzji, upór i nadmierna wojowniczość bez zdolności strategicznych stały się ostatecznie powodami jego klęski.
Eryk opuścił Danię i skrył się przed wrogami w warownym zamku na wyspie Gotlandia. Wyczekiwał dogodnej okazji do powrotu, a tymczasem pojawił się nowy kandydat do potrójnego tronu – Krzysztof, książę Palatynatu. W 1440 roku został on królem Danii, a potem Szwecji i Norwegii.
A Eryk? Znalazł sobie nowe zajęcie. Co prawda niegodne króla, ale pasujące w pełni do cech jego charakteru. Został przywódcą bałtyckich korsarzy. W rodzinne strony Eryk wrócił jako niemal starzec. Miał prawie 70 lat, co na ówczesne warunki było wiekiem bardzo sędziwym, zważywszy, że niewielu ludzi dożywało pięćdziesiątki. Był wygnanym królem wielkiego królestwa, ale nie do końca przegranym. Według podań, zdobyte na korsarstwie skarby zapakował w podróż na Pomorze aż na siedem statków.
Eryk Pomorski zmarł wieku 78 lat w 1459 roku i został pochowany w grobowcu kościoła parafialnego w Darłowie, gdzie jego sarkofag znajduje się po dziś dzień.
Darłowski zamek, gruntownie odnowiony i oddany do użytku zwiedzających 40 lat temu, jest obecnie muzeum – punktem obowiązkowym podczas zwiedzania miasta. Oprócz ekspozycji stałych, proponuje co roku wystawy specjalne. Najnowsza nosi tytuł „Miecze Europy”.
Do 30 września zamek można zwiedzać każdego dnia w godzinach 10.00-18.00 (kasa czynna do godziny 17.00).
Najpiękniejsze zachody słońca
Niby wszędzie takie same, a jednak nie. Te obserwowane w darłowskim porcie albo na miejscowej plaży, uznawane są za szczególnie piękne. Kto z nas nie lubi obserwować malowniczych zachodów słońca? Kto z nas nie lubi spacerów brzegiem morza?
W Darłowie można to robić z nieco innej perspektywy, jakiej nie znajdziemy w innych zakątkach polskiego wybrzeża. Powstała tu unikalna kładka przyrodnicza zbudowana na palach i poprowadzona nad wydmą.
Natychmiast stała się ona jednym z ulubionych miejsc mieszkańców i turystów. Widok na przepiękną i nieco dziką zachodnią plażę oraz możliwość przyglądania się z bliska przyrodzie, na co dzień niedostępnej, to doskonała sceneria dla nadmorskiego spaceru.
O popularności liczącego ponad 600 metrów długości traktu spacerowego świadczą setki wykonywanych tu zdjęć i filmików krążących później w mediach społecznościowych. I nie są to tylko i wyłącznie zdjęcia na tle zachodzącego słońca.
Główne wejście na kładkę zlokalizowano od strony tak zwanej Hydrobudowy przy ulicy Dorszowej. Prowadzi ona aż do zejścia przy ulicy Sosnowej.
UFO i falochron
Z kładki mamy rzut kamieniem do najbardziej charakterystycznych miejsc w Darłówku, bo tak nazywa się nadmorska dzielnica Darłowa (nie Darłówek!). Latarnia morska z 22-metrową wieżą to doskonały punkt widokowy, a rozsuwany most ze sterownią nazywaną UFO to jedyna tego typu konstrukcja w kraju.
To miejsca doskonale znane i z pewnością nikt ich nie przegapi, dlatego zapraszamy na spacer w stronę wejścia do portu – na falochron.
Tu nie tylko będziemy podziwiać przepływające statki i łodzie, ale natkniemy się też na bardzo nietypowy pomnik. Jest nim pięciotonowy gwiazdoblok – taki jak wykorzystywane na co dzień do umocnienia brzegu.
Ten jest wyjątkowy, bo znalazł się na falochronie, po tym jak nad polskim wybrzeżem w 2014 roku szalał orkan Ksawery. Potężny betonowy obiekt został siłą żywiołu przerzucony w miejsce, w którym stoi do dzisiaj. Ma być przestrogą i dowodem na to, jak niszczycielska może być siła natury.
Na rowerze nad Kopań
Tym, którzy na chwilę zupełnie chcą uciec od ludzi, polecamy wyprawę – najlepiej rowerową – na wschodnie krańce Darłówka, gdzie niepozorna droga ułożona z betonowych płyt wyprowadzi nas nie tylko na tereny dobrze znane odwiedzającym organizowany tutaj przez lata zlot militarny. Jeśli pojedziemy nią dalej, równolegle do morskiego brzegu, to wyjedziemy na bardzo rzadko uczęszczane obrzeża miasta, by po kilku kilometrach znaleźć się na w pełni profesjonalnej, asfaltowej ścieżce rowerowej, którą poprzez mierzeję jeziora Kopań dotrzemy aż do nadmorskiego Jarosławca.
To część międzynarodowej trasy rowerowej R10 wokół Bałtyku. Niezapomniane wrażenia, spokój i cisza gwarantowane.
Laguny i szeroka wschodnia plaża
Bałtyk to żywioł – piękny, ale momentami niszczycielski. Na początku XX wieku ta część jego natury ujawniła się m.in. na plaży wschodniej w Darłówku. Niszczona uderzeniami fal, zaczęła się ona kurczyć. Staraniem władz samorządowych kurortu, Urząd Morski dekadę temu rozpoczął jej obronę i odbudowę przez tzw. refulację.
Refulacja zaś to kosztowne i czasochłonne przepompowanie piasku z dna morskiego na nabrzeże i rozprzestrzenianie go na lądzie przez maszyny budowlane. Na blisko dwukilometrowym odcinku plaża została odbudowana, a w ramach szerszego projektu inwestycyjnego powstały kamienne bariery, o które rozbijają się fale nim dotrą do brzegu.
W efekcie powstało fantastyczne kąpielisko, gdzie woda jest zawsze nieco cieplejsza niż gdzie indziej (w tym miejscu jest płyciej) i przezroczysta. Sama plaża stała się zaś bardzo szeroka.
Jeśli chcą Państwo poplażować bez konieczności walki o miejsce na kocyk, polecamy plażę zachodnią w Darłówku pół kilometra od tzw. Patelni, czyli miejsca w którym przez lata odbywały się letnie zloty zabytkowych pojazdów wojskowych.
Ale nawet jeśli nie planują Państwo opalania i wylegiwania się na piasku, warto to miejsce odwiedzić, bo widoki z wysokiego brzegu są przepiękne. Widziane po lewej stronie port i pensjonaty Darłówka wydają się małe jak pudełka zapałek, a przed oczyma obserwatora rozpościera się niczym niezakłócony, kojący widok błękitnego morza.
Świeża ryba
Wróćmy jeszcze na chwilę do portu. Jest on sam w sobie atrakcją dla spacerowiczów. Co prawda do części handlowej, gdzie zawijają niewielkie statki transportowe, wejść nie można, ale widok zacumowanych jednostek robi wrażenie.
Można za to oglądać z bliska kutry rybackie oraz spacerowe statki Unicus i Król Eryk, a w marinie jachtowej – różnej wielkości żaglówki.
Rybactwo bałtyckie z przyczyny ostrych limitów połowowych, wywołanych drastycznym spadkiem liczebności dorsza, stało się właściwie żywym skansenem. Jednak kilka darłowskich kutrów dalej łowi. Dzięki nim na nabrzeżu można się zawsze zaopatrzyć w świeże lub wędzone ryby. Można je również zjeść na miejscu w którejś z pobliskich smażalni.