Niewolnik imieniem Szem uciekł od swojego dobrego pana, tkacza Hapu. Prosi się wszystkich dobrych obywateli Teb o pomoc w jego znalezieniu. Jest Hetytą, wzrostu ok. 1,60, o rumianej cerze i brązowych oczach. Oferuje się pół złotej monety za wiadomość o miejscu jego pobytu. Za doprowadzenie do warsztatu tkacza Hapu, gdzie najlepsze tkaniny tkane są stosownie do waszych życzeń, ofiarowuje się całą złotą monetę.
– Ile reklam ma Pan pod ręką?
Piotr Szarszewski: – 7.801, właśnie policzyłem. Ale część jest jeszcze w nieposegregowanych katalogach, więc zakładam, że ok. 10.000. Od telewizyjnych, radiowych, prasowych po murale czy reklamy niestandardowe.
– Jakie są te niestandardowe?
– To komunikaty wykorzystujące najczęściej oryginalne nośniki nieutożsamiane z reklamą, chociażby ludzkie ciało czy zwykłe elementy naszego otoczenia – windy, schody, drzewa. Siłę czerpią z dużego skupienia uwagi odbiorcy wskutek zaskoczenia i / lub kreatywności rozwiązania. Dodatkowo nierzadko stają się tematem dyskusji, zapewniając promocji darmowe nagłośnienie.
– Ta chwaląca warsztat tkacza Hapu na egipskim liście gończym ma tak osobliwy nośnik, że dla mnie jest prekursorką niestandardowych. Jest w ogóle najstarsza?
– Sprzed 5.000 lat. Dużo młodsze są inskrypcje naścienne w Pompejach, jak ta: „Wędrowcze, idź stąd do dwunastej wieży, tam prowadzi Sarinus winiarnię. Wstąp do niej, miej się dobrze”.
– To ja też mam ciekawostkę: „Przewielebnemu Duchowieństwu poleca sutanny, surduty, spodnie, szarawary, kurtki do polowania, bryczesy, kamizelki futrzane i jelonkowe, futra barankowe, oposowe i skąsowe Edmund Rychter, Poznań. Proszę zważać na imienną firmę i nie pomylić jej z żydowskim składem w mojej bliskości.”, „Wiadomości dla Duchowieństwa” 1929. Ostatnia wzmianka otarłaby się dziś o niepoprawność.
– Dziś są instytucje, które z różnych powodów mogą pozwać. Generalnie nie wolno w reklamach deprecjonować konkurencji, a bezpiecznie porównać można tylko aspekty zestawialne.
– W serialu „Columbo” jest pokaz filmu. Jeden z widzów wychodzi, żeby się napić i ginie. Detektyw wytropił, że do zasadzki wywabiło go wklejone w taśmę zdjęcie kawioru, który wzmaga pragnienie. Czy na podobnych sztuczkach polega reklama podprogowa?
– W uproszczeniu. Człowiek nie rozpoznaje bodźców wizualnych trwających do 0,04 s, ale neurony mózgu na nie reagują. Zatem jeżeli bodźce tego typu zostaną ulokowane w przekazie odbiorca nie będzie miał ich świadomości, ale te będą na niego wpływać. Na szczęście tego typu rozwiązania są skuteczne tylko w przypadku oddziaływania na podstawowe potrzeby, takie jak głód czy pragnienie, a i to w niewielkim zakresie. Poza tym reklama podprogowa jest zakazana – może nie wprost jako podprogowa, ale przez to, że nieuczciwa, bo nieoznaczona jako reklama.
– Ale nikt by tego nie zauważył.
– Klient nie, ale konkurencja czuwa. To duże ryzyko straty wizerunku.
– Ja i tak nie zauważam. Facet z pawim ogonem tak sugestywnie nim potrząsa, że długo nie wiedziałem, co reklamuje.
– Chyba Tic Tac.
– Przed naszą rozmową się skupiłem, Orbit.
– To efekt wampira. Ten element w reklamie tak mocno przyciąga uwagę, że ją zaburza, wysysa jak wampir; nasz wzrok tak intensywnie skupia się na atrakcji, że nie zwracamy uwagi na sedno. Jeśli z reklamy pamiętamy tylko dowcip albo fizyczność modelki, to z dużą pewnością możemy uznać ją za niedobrą. Te mniej atrakcyjne mogą być bardziej efektywne.
– Lubię reklamę z przeraźliwym wrzaskiem głodnego, leżącego mężczyzny z kontrą w postaci budzącego ufność pasterza. Co na mnie zadziałało?
– Kontrast, zaskoczenie to wartości reklamy. Ta wpisuje się w poprzednie – z gwiazdami jak Elton John, które z głodu „nie są sobą”, ale dzięki batonikowi wszystko się reguluje. Spokojny pasterz w tej nowej odzwierciedla nasze spojrzenie na irracjonalność zachowań. Z braku Snickersa.
– Ważna, subtelna scena filmu, a tu chlast! Reklama przeciw wzdęciom. Zniechęcam się nawet do stacji. To komuś się opłaca?
– Inni nie są przewrażliwieni, a w Ameryce chyba już nikt, dawno przywykli. Zresztą przerywanie podnosi atrakcyjność audycji; co sprawia przyjemność, warto przerywać. Sprzątanie odkurzaczem najlepiej mieć z głowy na raz. No chyba, że ktoś lubi…
– Ale podążałem do telewizora, gdy zaczynała się reklama żelek Haribo.
– Moich studentów denerwuje. Mnie zresztą też. Pana ustrzeliła, bo prawdopodobnie poza dziećmi adresowana jest też do dojrzałego pokolenia.
– Ustrzeliła pewnym urokiem, zabawnością. Nie jem żelek ani Snickersów. Owszem, pochlebia mi reklama chwaląca towar, który wcześniej kupiłem – jako rodzaj potwierdzenia dobrego wyboru. Ale jeszcze nie było odwrotnie: żebym coś kupił z powodu reklamy. Dużo jest takich opornych?
– Nie jest pan całkiem oporny. Człowiek potrzebuje potwierdzeń. Nabiera wtedy większego przekonania, że to, co wybrał, jest wartościowe – sam pan to dostrzegł. Utwierdza to pana, czyli klienta, w słuszności i buduje pańską lojalność. Pan już się nie oderwie od tej marki.
– Kto jest najbardziej podatny: prostak, może ktoś ciekawy życia, otwarty na nowości? A niepodatny: wymagający czy może zamknięty na świat?
– To nie takie proste schematy. Najbardziej podatne są dzieci, ponieważ nie rozpoznają reklam jako komunikaty perswazyjne, lecz jako neutralne, a zarazem atrakcyjne; coś jak bajka. Ona je uwodzi, a dzieci w przeciwieństwie do dorosłych nie rozpoznają ułudy.
– Gdy słyszę pretensjonalne, częstochowskie rymy, zakładam, że reklam nie tworzą półgłówki, lecz działający z premedytacją ludzie zdający sobie sprawę, że target jest w dużej mierze jak te rymy, czyli w swej masie mało wymagający, podatny na dość prymitywne przekazy.
– Kiedyś sądzono, że powodem decyzji są racje. A są emocje. Bez nich ludzie są bezwolni. Nie kupią i nie zagłosują. Mówione czy śpiewane rymowanki, zwłaszcza proste, jak disco polo, łatwiej wpadają w pamięć. Poza tym mało jest geniuszy w populacji, większość to przeciętni ludzie, choć IQ rośnie.
– A nawiasem: czy to możliwe, co mi się zdaje, że reklamy są głośniejsze niż reszta audycji?
– Co rok o to pytam studentów i mówią, że tak jest! A nie jest, to ustawowo zabronione. Ale mózg odbiera reklamy jako głośniejsze, gdy wycinane są skrajne tony i zostaje to, co w środku. W efekcie wydaje się głośniejsze, bo jest bardziej wyraziste.
– Odnoszę irytujące wrażenie, że dzieci w reklamach są przesadnie dziecięce, nawet infantylne: mówią cieniutko lub z taką „dziecięcą” chrypką jak chłopczyk, który stłukł i odkupił kubek; no i programowo seplenią, chociaż dla mnie może to świadczyć o zaniedbaniu ze strony rodziców.
– Dzieci muszą być ładne, zadbane, mieć wielkie oczy, lokowane włoski i podkreślone inne cechy dziecięcości, ponieważ to wyzwala ciepłe uczucia dorosłych, transferowane na produkt. Niech pan zwróci uwagę, że „chrypiący” chłopczyk z ładnymi, jasnymi włosami to nie reklama zabawki, ale kawy, którą piją tylko dorośli.
– To po co w to plątać chłopczyka?
– Bo przyciąga uwagę dorosłych, co przekłada się na zainteresowanie i sprzedaż produktu.
– Z kolei narracja matek i ta do nich skierowana jest przesadnie tkliwa: twój króliczek, maluszek tego potrzebuje.
– Tkliwa matka to w odbiorze dobra matka. Ta, która widzi reklamę, też chce być dobra, więc kupi te same aksamitne pampersy. W reklamie często stosuje się uwypuklenia, tzw. bodziec nadnormalny (Supernormal Stimulus). To zwiększa zainteresowanie. Tak jest w przyrodzie. Znany jest opis żuków, które traciły zainteresowanie dla samic i kopulowały z… butelkami po piwie z wypustkami; butelki były od samic większe, przez co bardziej atrakcyjne.
– Dlaczego reklamodawcy upierają się przy nieodmienianiu nazwy firmy albo przy wszystkich dużych literach w tej nazwie (nowości do łazienki w JYSK)? To niepoprawne i nadęte.
– Są też ludzie, których oburza odmiana ich nazwisk; chcą widzieć siebie wyjątkowymi. Firmy też chcą być wyjątkowe. Tymczasem odmiana brzmi bardziej pospolicie, a wyłącznie duże litery dają poczucie ważności i mają wzmóc szacunek klientów.
– Czy reklamy nie są zanadto bezpardonowe, bez nienazwanego – pełno w nich jelit, pochw, zaparć, nietrzymania moczu i wiatrów.
– Właśnie zżymaliśmy się ze znajomą słysząc reklamę Iladianu. Kiedyś dotyczyła bakterii grzybiczych, teraz rozszerzyła się na ból pochwowy podczas stosunku. W reklamach jest coraz mniej intymności. Ale taka jest tendencja: dosłowność, potoczność, bezpośredniość (mim opędzający się od gazów) i jak zwykle emocje: większe wrażenie jest mniej nudne.
– Kiedy reklama jest groźna?
– Gdy skłania do ryzyka. W Australii właśnie wycofano reklamę, w której troje rodzeństwa jedzie do rodziców, każde swoim autem. Ostatni wóz rusza z piskiem opon, a potem zostawia za sobą chmury pyłu, nieomal jak w rajdach. Uznano, że ta reklama ośmiela do niebezpiecznych zachowań. U nas raczej dotyczy to spożywania alkoholu – reklamie piwa mogą ulec nieletni. Albo słyszymy: „szkoda czasu na chorowanie” – a zwykle odchorować trzeba (choć lepiej nie zachorować, lecz to inna sprawa). Mamy też obietnicę eliminacji bólu, każdego w zasadzie, choć ten bywa ważnym sygnałem, że z ciałem coś złego się dzieje. I globalne tycie: dzieci i młodzież popadają w nadwagę i otyłość nie bez związku z reklamami fast foodów, chipsów, słodyczy i napojów z cukrem.
– Po reklamie suplementu diety ktoś nie najlepszego zdrowia kupuje go i odkłada wizytę u lekarza albo co gorsza odstawia lekarstwo. Groźne?
– Oczywiście. Suplementy diety to środki spożywcze, których celem powinno być uzupełnienie normalnej diety, ewentualnie nadrobienie niedoborów. Są skoncentrowanym źródłem witamin, minerałów i innych substancji wykazujących efekt odżywczy. Jednak wbrew częstemu przekonaniu nie mają właściwości leczniczych ani nie zapobiegają chorobom. Tymczasem aż 41 proc. badanych Polaków przypisało im właściwości lecznicze, a 50 proc. – że suplementy są tak samo kontrolowane jak leki, podczas gdy nie są.
– Polacy to suplementoholicy?
– Tak. Kupują suplementy nie dlatego, że są im niezbędne, ale na wszelki wypadek. Już w 2015 r. wydali na nie 3,5 mld zł. W rejestrze Głównej Inspekcji Sanitarnej od 2007 wpisano 75.000 produktów zgłoszonych jako suplementy diety. Część jest sprzedawana w aptekach, co nie zmienia faktu, że to środki spożywcze.
– Spytam naiwnie: co ma do tego reklama?
– Odwołując się do wieku, stylu życia czy rodzaju pracy odbiorców, uzasadnia „konieczność” suplementacji. W raporcie z 2015 r. KRRiT podała, że tylko 4 z 32 reklam preparatów zawierały informację słowną, iż chodzi o suplement diety, a nie lek. Za to często odwoływano się do autorytetu medycznego. A przecież wpływ reklam o takiej tematyce ma dużą moc oddziaływania, bo dotyczy najważniejszej wartości – zdrowia.
Podstawowym dokumentem Rady Reklamy jest Kodeks etyki reklamy, który nie tylko zakazuje wprowadzania w błąd, ale nadużywania zaufania odbiorcy, jego braku doświadczenia lub wiedzy.
– Filmy fabularne z limuzynami i zegarkami aktorów to reklama niechcący?
– A jak pan myśli? W ostatnim Bondzie lokowano 33 marki. Niektóre z nich kilkukrotnie.
– Podesłał mi Pan filmik, w którym firma sama pokazuje, jak zmienia kobietę na billboard. Wydłuża jej szyję i nogi.
– Nie tylko reklamy tak mają. W filmie „Troja” nogi Brada Pitt’a, Achillesa, nie są jego nogami. Te były zbyt wątłe, wiec wklejono innego mężczyzny. Chodzi o wspomniane bodźce nadnormalne, wyzwalające silniejszą reakcję. Piękno w reklamie to najczęściej efekt wzmocnienia cech biologicznych określanych mianem markerów „dobrych genów”. W przypadku mężczyzn to chociażby kształt szczęki, symetria ciała i twarzy, umięśnienie. U kobiet cechy sygnalizujące płodność i zdrowie, takie jak długość nóg, ogólna symetria, czy właściwy WHR (stosunek bioder do talii). Do tego poprawiony, równomierny koloryt skóry, zagęszczone włosy. W przypadku modelek, zwykle wysokich kobiet, zmniejsza się ich stopy, duże nie są szczególnie atrakcyjne. Piękno przyciąga i utrzymuje uwagę, a nasza reakcja na obraz jest prawie taka, jak na żywy obiekt. Już niemowlęta, gdy pokazuje im się kolorowe slajdy twarzy, dłużej skupiają się na ładniejszych.
1/5 reklam zawiera treści erotyczne, wszakże nieraz niewydarzone. „Tak głęboko dotarł świder, by wydobyć wodę Lider” – głosi reklama, na której obok odwiertu, na pierwszym planie stoi dziewczyna w mini w geście jednoznacznym. Inny przekaz ze zbioru dr. Szarszewskiego: kobieta w bikini leży, a obok chodzą kury – chodzi o reklamę ubojni drobiu.
– Piękno jest potrzebne tylko przy kosmetykach i szamponach?
– Nie. Ale w przypadku reklam produktów codziennego użytku stawia się raczej na przeciętność, choć przeciętność zadbaną. Przesadna uroda reklamowej gospodyni może uczynić przekaz niewiarygodnym.
– W Pańskiej kolekcji widzę, że wyretuszowali nawet piękną Julię Roberts. Skoro ja to dostrzegam, to co dopiero kobiety oglądające tę reklamę.
– Nie szkodzi. Schemat reakcji – jak opisała to w swojej książce „Obsesja piękna” Renee Englen – jest taki: fakt, to retusz, ale czemu proporcje mojej twarzy i skóra nie mogą tak wyglądać; wiem, że ma sztuczne rzęsy, ale chcę, by moje też tak wyglądały; chciałabym mieć tak nieskazitelne ramiona jak te po retuszu.
– Coś podobnego! Na każdym kroku widać, że reklama kłamie, a my dajemy się nabrać.
– Reklama jest mitem. Ale jeszcze większym mitem jest to, że reklama kłamie.
Dr Piotr Szarszewski, medioznawca. Absolwent kulturoznawstwa, specjalność filmoznawstwo w Instytucie Sztuk Audiowizualnych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prodziekan ds. studenckich na Wydziale Humanistycznym Politechniki Koszalińskiej. Autor książek „Satanizm w Polsce. Próba analizy zjawiska” i „Antykultowy wizerunek nowych ruchów religijnych w perspektywie rzeczywistości medialnej”. Zainteresowania naukowe: reklama, zjawiska związane z wizerunkiem i mediami masowymi.
W reklamie najbardziej ciekawią go naruszenia schematów, rzeczy, których dotychczas nikt nie odważyłby się do tego typu komunikatów przenieść; ponadto biologiczne determinanty oddziaływania reklam na odbiorców.
Hobby: freediving (nurkowanie bez oddechu) i jazda na rolkach.
Autorem reklam, których użyliśmy jako ilustracji, jest Grzegorz Otulakowski, projektant graficzny, absolwent Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Koszalinie i poznańskiej Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych. Zajmuje się grafiką reklamową, jest twórcą haseł i kampanii reklamowych. „Projektuję bo mnie to pasjonuje” – mówi o sobie. Jego prace często oparte są na subtelnym dowcipie i dwuznacznościach.
RANKING PIOTRA SZARSZEWSKIEGO
95 proc. reklam irytuje mnie, męczy, czasem wręcz odrzuca. Ale i tak kocham tą materią się zajmować, bowiem w grupie pozostałych 5 procent można znaleźć rzeczy absolutnie świetne, czasem wręcz arcydzieła. I to rekompensuje w dużym stopniu szkody poczynione w związku z kontaktem z tymi mało atrakcyjnymi, co nie znaczy, że nieskutecznymi. Reklama bowiem to nie sztuka, to rynkowa pragmatyka.
- Najlepsza polska kampania reklamowa ostatnich 30 lat: realizowana dla Polkomtel/Plus GSM przez agencję PZL ze spotami takimi jak „Kopytko” https://www.youtube.com/watch?v=fkkE26GJ_g8; inne spoty z tej kampanii https://www.youtube.com/watch?v=Ddc6aWZLrQY.
- Najlepsze kampanie obecne: agencji PZL dla marek Żabka i Żubr. Reklamy zawierają lekki humor sytuacyjny, a odcinki są spójne. Nie zrywam boków, ale wolę się połapać, jak bal można oprzeć o żubra.
- Najlepsze polskie reklamy: Ery https://www.youtube.com/watch?v=XyCuXIDM7xc i Trylogia gastryczna agencji McCannErickson Polska dla Polpharmy/Ranigast Max, utrzymana w konwencji reporterskiej relacji z „kwasów” między mieszkańcami Żołądka i Przełyku.
- Najlepsza polska reklama społeczna: Mafia dla psa https://www.youtube.com/watch?v=UZhdCOtbPCI&feature=emb_logo.
- Najzabawniejsza polska reklama: John Cleese – Polakiem być. Agencja: Man At Work. Klient: Bank Zachodni WBK SA https://www.youtube.com/watch?v=66560GxVv6I.
- Najzabawniejsza reklama: BGH air conditioners: Dads in briefs (BGH Klimatyzacja: Tata w slipach) https://www.youtube.com/watch?v=bzAex-m7xF4.
- Najlepiej zrobiona reklama: Carlton Draft Big Ad https://www.youtube.com/watch?v=GY6uJlI-t14. To reklama telewizyjna jasnego piwa Carlton Draft, stworzony przez George’a Pattersona i partnerów z Melbourne. Agencja wykorzystała wirusowe techniki marketingowe do promocji reklamy przed jej nadaniem w telewizji. Poza tym Sony Bravia Bouncy Balls https://www.youtube.com/watch?v=0_bx8bnCoiU i Midttrafik the bus https://www.youtube.com/watch?v=snKbU5r0pBo.
- Polskie reklamowe koszmary: Pistolet Anics https://www.youtube.com/watch?v=JtkPlNLC4OA, Elektroniczne papierosy cigger https://www.youtube.com/watch?v=h1L0y_DMaZI, Pitbull Energy Drink „Pierwsze uderzenie” – koszaliński „wkład” w świat reklamy https://www.youtube.com/watch?v=oOhaHWB6n-U i Stoły bilardowe Radley https://www.youtube.com/watch?v=icRkZJvfFLA.
- I jeszcze jedna kampania reklamowa, którą uwielbiam. Mniej znana, gdyż funkcjonująca wyłącznie w sieci https://www.youtube.com/watch?v=DcYWvLNiSXw, https://www.youtube.com/watch?v=tGo_tiRquVk, https://www.youtube.com/watch?v=oRJkdnxFJMo.