zieja cover 42 Kultura

Sprzeciwiał się sojuszowi tronu i ołtarza

W momentach kryzysu chrześcijaństwo zawsze wracało do swoich ewangelicznych korzeni. W biografii księdza Jana Ziei można znaleźć wiele wątków będących odpowiedzią na współczesny kryzys Kościoła. Z autorem, Jackiem Moskwą, rozmawia Karina Caban-Rusinek.

 

Jacek_Moskwa,_fot._archiwum_prywatnego– Dlaczego postanowił Pan napisać biografię księdza Jana Ziei? Dlaczego teraz?

– Ta książka „wisiała” nade mną dokładnie od 30 lat. Jesienią 1990 roku ukazało się pierwsze wydanie mojego wywiadu-rzeki z księdzem Zieją zatytułowanego „Życie Ewangelią”. Książka była kilkakrotnie wznawiana, między innymi – już w obecnym stuleciu – przez Wydawnictwo Znak. Myślałem od tamtego czasu, że naturalną koleją rzeczy powinna powstać obszerna, dobrze udokumentowana biografia tego wspaniałego kapłana, który uczestniczył w najważniejszych wydarzeniach historii Polski XX wieku: od wojny z bolszewikami po Komitet Obrony Robotników, przy tym zawsze pozostając sobą, apostołem Kościoła ubogiego i odrzucającego stosowanie przemocy.

W 1990 roku przebywałem już jednak w Rzymie jako korespondent polskich mediów. Pozostałem tam przez ponad 15 lat, zajmując się przede wszystkim relacjonowaniem wydarzeń pontyfikatu Jana Pawła II, a po powrocie do Polski pisaniem książek na ten i inne tematy. Z radością widziałem jednak, że pamięć o księdzu Ziei nie zaginęła po jego śmierci w 1991 roku, ale wręcz przeciwnie – jakby zaczęła rosnąć.

 

– Jakim człowiekiem był ksiądz Jan Zieja?

– Poznałem go już jako blisko 90-letniego starca. Wysoki i wychudzony, z długą siwą brodą, orlim profilem i bladoniebieskimi oczyma bijącymi niezwykłym blaskiem – przywodził na myśl wyobrażenia o prorokach Starego Testamentu. Porównałem go kiedyś do innego wielkiego Polaka – Józefa Czapskiego, którego poznałem mniej więcej w tym samym czasie. W obydwu przypadkach ich strzeliste, ascetyczne postacie wydawały się tylko zewnętrzną powłoką ducha, który ich przepełniał. A objawiał się on niezwykłym zaangażowaniem, uczuciową temperaturą i wiarygodnością tego, co mówili.

Ci, którzy słuchali jego homilii wspominają, jak wspaniałym był kaznodzieją. Pewne wyobrażenie o tym dają ujęcia jedynego filmowego wywiadu z ojcem Janem, który nakręciliśmy wspólnie z Krystyną Mokrosińską w roku 1987 pt. „W duchu i w prawdzie”.

 

Moskwa_Niewygodny-prorok_3Dgrzb– Używa się sformułowania, że ksiądz Jan Zieja żył Ewangelią. Ale co to tak naprawdę znaczy w jego przypadku?

– Ewangelia to cztery zazębiające się opowieści o życiu i czynach Jezusa Chrystusa. Jest to jednak także wspaniały traktat moralny wskazujący drogę miłości bliźniego, większej niż miłość własna. Ksiądz Jan Zieja chciał tak żyć.
Opowiadał mi o pewnym zdarzeniu ze swojej studenckiej młodości. Otóż przy obiedzie w konwikcie toczyła się rozmowa młodych księży. Jeden z nich, który powrócił właśnie z Rzymu, wychwalał porządki, jakie zaprowadził tam dyktator Benito Mussolini. Obecny przy stole przyjaciel Ziei ksiądz Bolesław Strzelecki (zamordowany później w Auschwitz przez hitlerowców, a w 1999 roku ogłoszony błogosławionym) zaoponował: „No, ale Ewangelia inaczej o tym mówi!”.

Na co ów przybysz świeżo po rzymskim doktoracie: „Ewangelią to można było żyć w pierwszym wieku po Chrystusie, w czasach entuzjazmu chrześcijańskiego, a nie dziś!”. Wstrząśnięty taką wypowiedzią ksiądz Zieja napisał list do swojego promotora pracy doktorskiej: „Zrzekam się pisania doktoratu. Mnie wystarcza Ewangelia!”.

 

– Co dziś, kiedy Kościół jest w kryzysie, powiedziałby nam ksiądz Jan Zieja?

– Oczywiście nie mogę odpowiadać za niego. Myślę jednak, że powiedziałby to, co mówił tyle razy: „Weźcie do ręki Ewangelię, która wskazuje drogę!”. Choćby to zdanie u świętego Mateusza: „Lecz kto by stał się powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza” (Mt 18,6). Czy nie jest to odpowiedź na plagę pedofilii w Kościele?

W momentach kryzysu chrześcijaństwo zawsze wracało do swoich ewangelicznych korzeni. Czasem wewnątrz Kościoła katolickiego – jak w przypadku ruchu zapoczątkowanego przez świętego Franciszka z Asyżu, a czasem poza nim – jak w przypadku Reformacji.

Obecnie wielkim wstrząsem jest ujawnienie rozmiarów deprawacji seksualnej wśród duchowieństwa – zwłaszcza krzywdzenia dzieci – i prób ukrywania tego stanu rzeczy przez hierarchię. Rozsadników zła jest jednak więcej, przede wszystkim pogoń za dobrami materialnymi. Kościół stał się wielkim przedsiębiorstwem usługowym, które z zamian za ustaloną opłatą świadczy posługi czy raczej „usługi” religijne.

 

– Ksiądz Zieja nigdy tak nie postępował. Konsekwentnie odmawiał przyjmowania wszelkich opłat.

– W jego biografii można znaleźć więcej wątków mogących być odpowiedzią na współczesny kryzys Kościoła. Należał przecież do tych chrześcijan, którzy z żelazną konsekwencją potępiają używanie przemocy jako metodę walki politycznej. Sprzeciwiał się sojuszowi tronu i ołtarza. Z tego względu jego postać może być atrakcyjnym wzorem dla młodych, którzy buntują się przeciwko złu w Kościele, ale chcą go zmieniać i w nim pozostać.

 

 

Jacek Moskwa: „Niewygodny prorok. Biografia ks. Jana Ziei”. Wydawnictwo ZNAK, 2020.