W sali gimnastycznej przy ulicy Bohaterów Warszawy 22 w Koszalinie w oczy rzucają się materace i duże koła cyrkowe przytwierdzone linami do sufitu. To na nich ćwiczą dziewczynki i kobiety, które przychodzą tutaj na zajęcia z akrobatyki powietrznej.
Ćwiczenia prowadzi Maja Majerowska. Ma 25 lat, od czterech lat mieszka w Koszalinie, gdzie założyła My Gymnastics Koszalin – ośrodek gimnastyczny dla dziewczynek i kobiet: – We Wrocławiu się urodziłam, ale zmęczyło mnie duże miasto. Ukończyłam tam studia, lecz miałam wrażenie, że stanęłam w miejscu. Zbieg okoliczności sprawił, że poznałam mężczyznę z Koszalina, który wcześniej mieszkał w Australii, ale chciał wrócić do Polski. On przyleciał z Australii, ja przyjechałam z Wrocławia, zamieszkaliśmy tutaj – śmieje się wielokrotna mistrzyni Polski w gimnastyce artystycznej.
Zaczęła trenować, gdy miała cztery lata: – Na pierwszy trening poszłam za koleżanką z przedszkola. Na początku była to rekreacja dwa razy w tygodniu po godzinie. Od piątego roku życia trenowałam już pięć razy w tygodniu po dwie godziny, a mając osiem lat, ćwiczyłam trzy godziny sześć razy w tygodniu, czyli w sumie 18 godzin tygodniowo – wspomina Maja.
Jak mówi, połowę życia spędziła na hali. Nigdy nie chodziła do szkoły sportowej, ćwiczyła popołudniami pod okiem Krystyny Leśkiewicz-Lewińskiej, olimpijki z Atlanty. Jako nastolatka często jeździła do Gdyni, gdzie trenowała na poziomie mistrzowskim. Miała przez to problemy w szkole we Wrocławiu: – Byłam w bardzo dobrym liceum. Mimo że dostawałam same piątki, to jednocześnie miałam 30 procent nieobecności. Wyjeżdżałam na zawody czy mistrzostwa w czwartek, wracałam w poniedziałek, więc w szkole byłam tylko we wtorek i w środę. Nauczyciele mnie nie rozumieli, nawet pisma z Polskiego Związku Gimnastycznego nie pomagały – tłumaczy Maja.
Sukcesy w gimnastycznym życiu Mai pojawiły się szybko, bo zawodniczka UKS Kopernik Wrocław miała duży potencjał. W 2010 roku znalazła się w kadrze Polski. Dwa razy pojechała na mistrzostwa Europy: raz jako juniorka, raz jako seniorka. Uczestniczyła również w mistrzostwach świata. – Ogromnym osiągnięciem jest sam fakt, że ktoś z Polski jest typowany na mistrzostwa, że bierze w nich udział – tłumaczy Maja. – Niedawno moja mama założyła same moje medale z mistrzostw Polski, było ich ze czterdzieści, szyja uginała się pod ich ciężarem. Wszystkich medali będzie z trzysta, może nawet więcej, nigdy ich nie policzyłam – śmieje się mistrzyni.
Ciężka praca
Gimnastyka artystyczna, dyscyplina na pozór lekka i przyjemna, uprawiana wyczynowo to bardzo wymagający i powodujący kontuzje sport. Obciąża kręgosłup i stawy. Dziewczynki mające 14 lat przechodzą już do kategorii seniorek, a trenowanie kończą, gdy mają 17-18 lat: – Nie ma starszych zawodniczek, takie jest obciążenie psychiczne i fizyczne – tłumaczy Maja. – Na mój sukces pracowało kilka osób: dietetyk, fizjoterapeuta, psycholog, trener i jeszcze rodzice, którzy musieli mnie wszędzie dowozić, wszystko zorganizować, opłacić. Pięć osób ustawiało mój cały harmonogram dnia. Od dziesiątego roku życia miałam każdy dzień zaplanowany od A do Z. W treningach nigdy nie było przerwy, nawet w wakacje – wspomina Majerowska. – Tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego był jeszcze obóz dla gimnastyczek, bardzo intensywny, bo miałyśmy trzy treningi dziennie, łącznie nawet 10 godzin w ciągu dnia, głównie elementy techniczne.
Bardzo wyczerpujące były przygotowania do mistrzostw. W gimnastyce artystycznej wykorzystuje się pięć przyborów: skakankę, obręcz, wstążkę, piłkę i maczugi. W trakcie Pucharu Świata należy zaprezentować cztery układy, z których każdy trwa półtorej minuty. Widzom wydaje się, że to „chwila”, a w rzeczywistości zawodniczki przygotowują się do każdego występu długimi godzinami.
– Do tego dochodzi zmęczenie psychiczne, stres, presja. Jest się ocenianym przez 12 trenerek, które odznaczają, jak dana figura została wykonana – podkreśla Maja. – Te oceny są często niesprawiedliwe. Nierzadko dziecko jest naprawdę dobre w tym, co robi, ale nie zawsze będzie pierwsze.
Podobnie jest na olimpiadzie. Zawodniczki, które zajmowały pierwsze 24 miejsca na mistrzostwach świata, jadą na igrzyska olimpijskie. Każdy kraj mogą reprezentować maksymalnie dwie osoby. Przodują Rosjanki. W Rosji gimnastyka artystyczna jest sportem narodowym, a ponieważ panuje tam ogromna konkurencja, wiele utalentowanych dziewcząt wyjeżdża wraz z matkami z Rosji, zmienia obywatelstwo, żeby wziąć udział w zawodach w barwach innego kraju.
– W światowej gimnastyce jest duża korupcja, znajomości, układy, które nie mają nic wspólnego ze sportem – mówi Maja Majerowska. – Właśnie dlatego, mimo że jestem trenerką, nie chciałabym sędziować. Nie umiałabym wytłumaczyć moim dziewczynkom, dlaczego zostały tak a nie inaczej potraktowane. Przechodziłam przez to sama przez całe życie. Dlatego stwierdziłam, że wolę prowadzić gimnastykę rekreacyjną. Celem wtedy staje się poprawa sylwetki, jej wyprostowanie, długie elastyczne mięśnie, rozciągnięcia, ale bez tej całej otoczki, która jest związana z zawodami, z wynikami.
Maja Majerowska zeszła ze sportowej sceny w pięknym stylu, zdobywając złoty medal mistrzostw Polski. – Kiedy skończyłam trenować, mając już 19 lat, powiedziałam do mamy: „Jedźmy gdzieś, muszę spróbować czegoś innego. Pojedźmy na snowboard”. Pojechałyśmy do Wisły. Gdy wjechaliśmy na stok, zobaczyłam śnieg i powiedziałam z zachwytem: „Mamo, jak tu pięknie!”. Ludzie popatrzyli się na mnie dziwnie, a ja nigdy wcześniej nie widziałam takich krajobrazów! Cieszyłam się jak dziecko, choć byłam już dorosłą osobą. To też mi pokazało, ile w życiu poświęciłam takich zwykłych uciech dziecięcych na rzecz sali i wyników. Nie miałam życia prywatnego, wszystkie urodziny, wyjazdy, ferie mnie omijały – wspomina.
Wsparcie rodziców
Nasza rozmówczyni przyznaje, że wiele razy chciała zrezygnować z gimnastyki artystycznej. Był płacz, silne emocje, brak energii. Wtedy z pomocą przychodzili rodzice. – Bardzo wiele im zawdzięczam. Każdy mój wyjazd zagraniczny i krajowy, przeloty, noclegi, każdy strój to finansowe wyrzeczenie z ich strony. To oni namawiali mnie, bym jeszcze wytrzymała, nie poddawała się. Gdyby nie ich postawa, nie doszłabym do mistrzostw Europy i mistrzostw świata – mówi Maja. – W tej chwili wspierają moją siostrę, która już jest trzykrotną mistrzynią Polski w tańcu towarzyskim, wicemistrzynią świata w dziesięciu tańcach i wicemistrzynią Niemiec w tańcach standardowych. Uczyłam ją gimnastyki, kiedy była malutka, ale nie chciała być porównywana do mnie. Wybrała taniec. Teraz ma 13 lat, trenuje więcej niż ja, po cztery godziny dziennie plus szkolenia weekendowe po 6-8 godzin. Rodzice przeprowadzili się wraz z nią do Krakowa, skąd pochodzi jej taneczny partner. Powiedzieli, że nie mogą dać mojej siostrze mniej, niż dali mnie.
Pomysł na życie
Po zakończeniu kariery Maja pomagała przy trenowaniu innych dziewczynek, ale nie miała pomysłu na siebie. Dopiero po przeprowadzce do Koszalina jej partner tchnął w nią nową motywację: – Powiedział mi: „Jesteś wielokrotną mistrzynią Polski. Otwórz szkołę”. Byłam sceptyczna, zmęczona sportem, trenowaniem, nie wyobrażałam sobie tego. On jednak zorganizował pierwszą ósemkę dzieci, „ogarnął” plakaty, salę. Dzieci przyszły, zaczęłam z nimi ćwiczyć i nagle zrozumiałam, że jestem do tego stworzona, choć nigdy nie myślałam o tym, żeby pójść w stronę trenerską – mówi Maja.
W ten sposób powstał ośrodek gimnastyczny My Gymnastics Koszalin, czyli zajęcia rekreacyjno-sportowe dla dziewczynek z gimnastyki artystycznej i gimnastyki powietrznej (aerial hoop) oraz stretching dla kobiet. Dziewczęta uczą się na treningach nie tylko elementów gimnastycznych, ale także prawidłowej postawy ciała, gracji i koordynacji ruchowej, rozwijają poczucie rytmu.
Obecnie Maja Majerowska prowadzi kilka grup: – Jest gimnastyka artystyczna dla dziewczynek od 5. do 14. roku życia, jest aerial hoop dla dzieci, czyli gimnastyka powietrzna (ćwiczenia na kołach) dla dziewczynek powyżej 8. roku życia, są zajęcia aerial hoop dla dorosłych i stretching dla dorosłych, czyli połączenie rozciągania, jogi, pilatesu – tłumaczy.
Maja pracuje z małymi i dorosłymi kobietami nad skocznością, gibkością, rozciągnięciem mięśni. Wykorzystuje do tego muzykę i przybory – skakankę, obręcz, piłkę, maczugi, wstążkę, dzięki którym zajęcia są bardzo atrakcyjne dla dzieci. Wspólnie tworzą układy taneczno-akrobatyczne, które prezentowane są rodzicom. Zajęcia cieszą się ogromnym zainteresowaniem. Odbywają się codziennie od poniedziałku do czwartku między godz. 15 a 21.
– Jestem zakochana w swoich dzieciach, czuję się jak taka ich mama. One do mnie podbiegają, przytulają się, a jak jest coś nie tak, to przychodzą z tym do mnie, rozmawiamy. Praca z dziećmi naprawdę mi służy – podkreśla nasza rozmówczyni.
Jej marzeniem jest stworzenie spektaklu w teatrze z udziałem dzieci: – Chciałabym, żeby brały w tym udział dzieci z różnych grup, młodsze i starsze. W suficie teatru można podwiesić kółka, jedne wyżej, inne niżej, na których dziewczynki prezentowałyby swoje umiejętności. Stroje czarne przeplatałyby się z białymi. Chciałabym, by kostiumy nie były kolorowe, drogie, ale proste, żeby widz skupił uwagę na tym, co robimy. Wiem, że rodzice i dziadkowie chętnie by zobaczyli, co potrafią dzieci, czego się nauczyły – snuje marzenie Maja. Rozumie jednak, że na razie ich realizacja musi poczekać ze względu na pandemię i związane z nią obostrzenia.
Szkolenia wyjazdowe
My Gymnastics Koszalin to nie jedyne miejsce, gdzie można spotkać Maję Majerowską. Co roku organizuje 10-dniowy obóz sportowy, na którym jest gimnastyka artystyczna, taniec współczesny, taniec towarzyski, zumba i gimnastyka powietrzna.
Trenerka zapraszana jest także do prowadzenia spotkań z akrobatyki, np. przez szkoły tańca z Kołobrzegu czy Sławna. Niedawno odbyły się warsztaty z tancerkami tańca współczesnego ze szkoły Swan Dance z Kołobrzegu. Ważnym wydarzeniem były również warsztaty z mistrzyniami świata w Aerial Hoop Doubles – Anną Czarniecką i Martą Jasińską. Obie panie są byłymi mistrzyniami Polski w gimnastyce artystycznej i wielokrotnymi reprezentantkami Polski na imprezach najwyższej rangi.
W piątki Maja zazwyczaj wyjeżdża do Wrocławia, gdzie jeszcze niedawno studiowała zaocznie psychologię: – Chciałabym pójść w kierunku psychologii sportowej. Radość, gniew, frustracja, złość, smutek, rozgoryczenie to emocje, które towarzyszą każdemu sportowcowi. Psycholog sportowy odgrywa bardzo ważną rolę – monitoruje na co dzień postęp treningu, relację zawodnik-trener, przychodzi na salę, by zobaczyć ćwiczącego w jego środowisku. Najlepszym psychologiem sportu jest ten, który zna daną dyscyplinę z doświadczenia, sam ją trenował, był sportowcem – uważa Maja Majerowska.
Czy jest zadowolona z tego, co osiągnęła? – Moje dzieciństwo pełne treningów i wyrzeczeń to był naprawdę bardzo ciężki okres i wydaje mi się, że nie podjęłabym się tego drugi raz – uważa gimnastyczka. – Z drugiej strony gdyby nie ten sport, nie miałabym tego, co mam obecnie. A to jest to, co kocham. Mogę siedzieć tutaj na sali z dziećmi całymi dniami od rana do wieczora. Moją pracą jest moja pasja.