Nigdy nie osiądę na laurach, za bardzo kocham swoją pracę – mówi Edyta Słupczewska, właścicielka Instytutu Kosmetologii i Medyny Estetycznej Dermalogica. Ambicja i pasja, które da się z tego zdania wyczytać, to siła napędowa rozwoju kliniki obchodzącej w tym roku dziesięciolecie. Właścicielka zbudowała ją sama, od podstaw, wierząc, że za sukcesem zawsze stoi praca. Dziś Dermalogica, z ogromnym zapleczem technologicznym, zabiegowym i dziesięcioma tysiącami pacjentów jest marką samą w sobie. Jest co świętować!
Siedząc w pięknych wnętrzach Dermalogica, trudno uwierzyć, że jesteśmy w ścisłym centrum miasta. Za ścianą hałaśliwa ulica, tu: spokój i cisza. Klinika od początku mieści się w tym samym miejscu – na piętrze centrum handlowego ,,Jowisz”. Przez dekadę bardzo zmieniła się wizualnie, ale nie zmieniła się unikalna, przyjazna, atmosfera, która towarzyszy nam od wejścia do wyjścia.
Musi być pięknie!
Najstarsi pacjenci pamiętają z pewnością białe, minimalistyczne wnętrza z elementami stylu francuskiego i wielkie zdjęcie Marylin Monroe nad stylową kanapą w recepcji, gdzie czekali na zabiegi, wtedy wykonywane w jednym, podzielonym na części pomieszczeniu. Późniejsze metamorfozy wynikały z potrzeby zapewnienia komfortowej przestrzeni dla rosnącej ilości pacjentów i zabiegów. Kilka lat temu gabinet powiększył się o drugie skrzydło. Obecnie Dermalogica to 150 metrów kwadratowych powierzchni, pięć komfortowych gabinetów, pomieszczenie do znieczuleń, wygodna recepcja i kameralna przestrzeń wypoczynkowa z nowoczesnym fotelem do masażu. Najstarsze gabinety zostały zmodernizowane: w pierwszej części jest pomieszczenie do zabiegów lekarskich i medycyny estetycznej, w drugiej dyskretna strefa zabiegów na ciało.
W obecnym wydaniu Dermalogica mogłaby trafić do prestiżowych magazynów wnętrzarskich (autorką projektu jest Anetta Kazimierska 2-t Studio Art & Design). Wyrazisty design, z mnóstwem wysmakowanych niuansów i nieoczywistymi połączeniami kolorystycznymi (złoto, czerń, szarość), a do tego świeże kwiaty, sezonowe dekoracje, piękny zapach i przyjemna muzyka. Przestrzeń odzwierciedla prestiż miejsca – nie ma wątpliwości, że jest to luksusowa klinika, ale nie ma mowy o przytłaczającym czy onieśmielającym klimacie.
Edyta Słupczewska podkreśla, że do estetyki przywiązuje ogromną rolę i Dermalogica jest tego najlepszym przykładem: – Zawsze lubiłam otaczać się pięknymi rzeczami – mówi. – Cenię harmonię i ład. Życie składa się z drobiazgów, z nich tworzy się spójną całość, dlatego dbam o najmniejsze detale, nawet te w pierwszej chwili niezauważalne. Zależało mi, by Dermalogica była dla pacjentów oazą, w której mogą się dobrze poczuć i cieszę się, gdy mówią, że gabinet ma kojącą energię. Sama wprost uwielbiam to miejsce.
Konsekwentnie od początku
Gdy Edyta Słupczewska 11 grudnia 2010 roku otwierała Instytut Kosmetologii i Medycyny Estetycznej Dermalogica, miała zaledwie 24 lata, wielki kredyt i ogromną determinację, by stworzyć miejsce, o jakim marzyła. Kosmetologią zainteresowała się w czasie, gdy była to dziedzina niszowa. Poznała ją dogłębnie na studiach medycznych, upewniając się, że zwiąże z nią życie zawodowe. Od razu postawiła na własną firmę. Jest zadaniowcem – jeśli ma cel, po prostu go realizuje, bez półśrodków i taryfy ulgowej. Dermalogica, z jej dzisiejszą pozycją na rynku kosmetologii, to efekt ciężkiej pracy, ale też biznesowego wyczucia i niezwykłej konsekwencji w rozwijaniu firmy.
Przez dwa lata pracowała w gabinecie sama. Nie miała wtedy konkurencji, bo w Koszalinie był to wówczas pierwszy gabinet kosmetologii i medycyny estetycznej. Zadanie podwójnie trudne: prowadzić firmę raczkującej branży. Jak zdobywała zaufanie pacjentów? Ogromną wiedzą i znakomitymi efektami terapii. I niezwykłą kulturą pracy. Śmiało można powiedzieć, że rozwój Dermalogica biegł równolegle do rozwoju kosmetologii w Polsce. W Koszalinie pojawiały się te same metody, urządzenia i procedury, z których korzystały mieszkanki wielkich miast, także poza Polską. Edyta Słupczewska przyznaje, że nie tylko dawniej, ale do dziś punktem odniesienia jest dla niej właśnie rynek poza lokalny.
Złota jedenastka
Po dwóch latach nawiązała współpracę z lekarzem medycyny estetycznej Markiem Iwaszko, powierzając mu zabiegi z medycyny estetycznej. Doktor do dziś jest w zespole Dermalogica. Z czasem dołączały do niego kolejne kosmetolożki – Marzena Domazer, Patrycja Grzywaczewska, Marta Kasprzak i lekarze – Mariusz Borkowski, Sebastian Łopato i Mirosława Cybulska. Niemal od początku z gabinetem związana jest Marta Czerkawska-Burgs, specjalistka makijażu permanentnego. Recepcją, która jest sercem całego gabinetu, a także koordynacją pracy wszystkich lekarzy oraz kosmetologów, zajmują się Karolina Szuplak oraz Joanna Szadura, które witają każdego pacjenta uśmiechem na ustach. Obecnie zespół z właścicielką tworzy jedenaście osób. Każda z nich ma w swoim zawodowym życiorysie znakomite wykształcenie, liczne szkolenia, udział w branżowych konferencjach. Każda specjalizuje się w innych procedurach, choć umiejętności kosmetologów Dermalogica są wszechstronne. Łączy ich pasja do zawodu oraz coś, co dla właścicielki jest priorytetem: autentyczna empatia wobec pacjentów. Mogłoby się wydawać, że kosmetologia to upiększanie i poprawianie urody, ale w rzeczywistości to także walka z problemami, defektami i kompleksami, więc poza kompetencjami ważny jest też aspekt psychologiczny. Pacjenci muszą mieć do specjalistów zaufanie i czuć się w ich rękach bezpiecznie, a przy tym mieć wsparcie w całym procesie terapeutycznym. – Doświadczenia się nabiera, każdego zabiegu czy procedury można się nauczyć, ale usposobienia nie zmienimy – podkreśla Edyta Słupczewska. – Jeśli ktoś nie potrafi budować życzliwych relacji z ludźmi, pacjentami czy zespołem, nie może z nami pracować.
Dowodem na to, że Dermalogica spełnia wymagania, jest ogromna baza pacjentów, licząca 10 tysięcy osób. – Duża część jest z nami od samego początku– mówi Edyta Słupczewska. – Towarzyszyli nam podczas rozwoju kliniki i teraz to właściwie nasi przyjaciele. Poza zawodowymi relacjami, jesteśmy dla siebie partnerami do ciekawych życiowych rozmów.
To, co najlepsze
Największym kapitałem Instytutu Dermalogica – poza kadrą – jest imponująca oferta. Pacjenci mogą korzystać z kilkudziesięciu zabiegów na twarz, ciało, włosy. Wśród nich są zabiegi laserowe, mezoterapie, karboksyterapia, zabiegi liftingujące, modelujące, oczyszczające, odżywiające oraz zabiegi z zakresu medycyny estetycznej. Taka wszechstronności daje ogromne pole do działania terapeutycznego i doboru optymalnych metod pracy z różnymi problemami. Także do możliwości finansowych. Choć w ofercie kosmetologii i medycyny estetycznej są terapie kosztowne, przynoszące efekty już po 1 zabiegu, obok znajdziemy skuteczne, niedrogie procedury. Medycyna estetyczna jest dziś dalece bardziej dostępna finansowo niż jeszcze kilka lat temu, zmieniło się też podejście pacjentów, którzy traktują zabiegi nie jak wydatek, ale jak inwestycję. Dermalogica proponuje swoim pacjentom zabiegi tradycyjne, jak choćby peelingi medyczne, także w autorskim wydaniu, ale i zabiegi kosmetologii high-tech, z użyciem najnowocześniejszych urządzeń.
W regionie nie znajdziemy drugiego ośrodka z tak dużym zapleczem technologicznym. Klinika dysponuje dwudziestoma najbardziej zaawansowanymi urządzeniami, w tym laserem Alma Harmony Pro, jednym z najnowocześniejszych na świecie, którego poszczególne głowice – NIR, iPixel, Clearlift, Dye-VL, Pro Acne – pozwalają na prowadzenie różnych terapii: zamykania naczynek, usuwania przebarwień, trądziku, blizn, makijażu permanentnego czy tatuażu, likwidacji zmarszczek, ujędrniania, odmładzania itd. Jako jedyny gabinet w regionie ma do dyspozycji aż dwie endermologie, w tym najnowszą LPG Alliance, dzięki którym możliwe jest modelowanie sylwetki, zmniejszenie obwodów ciała oraz redukcja cellulitu. W 2019 roku do Dermalogica trafił ULTRAFORMER III wykorzystujący technologię HIFU, czyli zogniskowaną falę ultradźwiękową do zabiegów ujędrniania i liftingu.
Nowe urządzenia trafiają do Instytutu Dermalogica mniej więcej raz w roku, czasem częściej. W inwestycjach Edyta Słupczewska również jest konsekwentna. – Współpracuję z producentami urządzeń zaopatrującymi zagraniczne kliniki – podkreśla. – To oni rekomendują najnowsze technologie. Jestem bardzo wymagająca, jeśli chodzi o skuteczność zabiegów, które wprowadzam do oferty gabinetu. Jeśli coś kupuję, to zawsze jest to urządzenie najlepszej jakości, bo chcę, żeby pacjenci mogli korzystać z tych samych innowacyjnych technologii czy zabiegów, co mieszkańcy innych krajów.
Rozwój bez końca
Edytę Słupczewską trudno namówić o mówienie o sobie, za to o gabinecie, kosmetologii i medycynie estetycznej może opowiadać bez końca. Wciąż ją fascynują. Zawód wykonuje z tą samą pasją, co dziesięć lat temu. Z tym samym zaangażowaniem konsultuje pacjentów i prowadzi ich terapie, które przede wszystkim muszą być dobre dla nich. O skórze wie wszystko, ale wciąż się doskonali – uczestniczy w prestiżowych branżowych konferencjach w kraju i zagranicą, utrzymuje cenne zawodowe kontakty, pozwalające na wymianę doświadczeń i obserwowanie bieżących osiągnięć medycyny estetycznej. Dba, by jej współpracownicy rozwijali umiejętności, więc inwestuje także w ich wiedzę.
Refleksja przed drugą dekadą? – Jestem szczęśliwa. Mam supernowoczesny gabinet, znakomity zespół. Za niczym nie muszę już gonić, ale skupić się na rozwijaniu marki. Dermalogica jest liderem na rynku kosmetologii w Polsce i to się nie zmieni.
„Nigdy nie marzyłam o sukcesie, pracowałam na niego”
Rozmowa z Edytą Słupczewską, właścicielką Instytutu Kosmetologii i Medycyny Estetycznej Dermalogica
Pamięta Pani pierwszy dzień we własnym gabinecie?
Otwarcie Dermalogica było to dla mnie najważniejszym wtedy wydarzeniem w życiu. Przecinałam wstęgę z uczuciem, że oficjalnie zaczyna się coś, co tak długo planowałam i do czego dążyłam – budowanie własnej marki. Słowem, że spełniam swoje marzenie. Towarzyszyły temu ogromne, różne emocje.
Jakie – ekscytacja, strach?
Wszystkie po trochu, ale nigdy, nawet przez chwilę, nie pomyślałam, że mogłoby mi się nie udać. Nie wynika to z wysokiego mniemania o sobie, ale z tego, że tak bardzo zaangażowałam się w realizację celu i tyle pracy włożyłam w naukę, że porażka nie wchodziła w grę. Uznałam, że konsekwencja w pracy musi przynieść efekty.
Skąd tak niezachwiane przekonanie? Otwierała Pani gabinet jako osoba bardzo młoda, dopiero po studiach.
Wyniosłam je z domu. Moi rodzice od lat pracują w handlu i zawsze mi powtarzali – jeśli dobrze wykonujesz pracę, uda się, a sukces przyjdzie sam, także finansowy. Słyszałam to od dzieciństwa i tego się trzymam. W rodzicach miałam zawsze ogromne wsparcie, w dużej mierze dzięki nim możliwe było otwarcie gabinetu.
Na jakim etapie była kosmetologia, gdy Pani się nią zainteresowała?
Kompletnie nie da się tego porównać z dzisiejszymi czasami. Kiedy mówiłam, na jakie studia się wybieram, większość osób nie wiedziała, o czym w ogóle mówię – czy kosmetologia związana jest z kosmetyką czy kosmosem (śmiech). Kierunek raczkował także na uniwersytecie i nie był tak rozwinięty, jak obecnie. Zainteresowałam się kosmetologią dużo wcześniej, bo sama miałam problemy ze skórą. Zafascynowała mnie ta dziedzina, czułam, że ma przyszłość i to się potwierdziło. Przez dziesięć lat kosmetologia rozwinęła się nieprawdopodobnie.
Mogła Pani wybrać licencjat, a tymczasem zdecydowała się Pani na długoletnie studia.
Nigdy nie idę na łatwiznę. Jeśli już się za coś zabieram, to w maksymalnym wymiarze. Dlatego postawiłam na dłuższą drogę. Zamiast słabszej szkoły w pobliżu, wybrałam Uniwersytet Medyczny w Łodzi. Było ciężko, bo jestem rodzinna, a to daleko od Koszalina. Bywałam tu raz w miesiącu, ale uparłam się, zacisnęłam zęby. Było warto, bo mam porządne wykształcenie, co jest nieodzowne w moim zawodzie.
Jakie były początki gabinetu?
Zaczynałam sama, z jednym laserem, ale umiałam na nim dobrze pracować, więc miałam świetne efekty terapeutyczne. Do tej pory uważam, że technologia to jedno, a umiejętność jej wykorzystania to drugie. Czasem nie trzeba wcale sięgać po najlepsze urządzenia, żeby osiągnąć wspaniały efekt. Na przykład: przychodzi do mnie pacjentka zainteresowana popularną teraz technologią HIFU. To świetny zabieg, ale bardzo drogi – kosztuje kilka tysięcy. Tymczasem obserwując jej skórę widzę problem, który da się równie skutecznie, jeśli nie lepiej, rozwiązać zabiegami za kilkaset złotych. Po co mam ją namawiać na coś kosztownego?
To rzadka postawa wśród kosmetologów.
Być może, ale ja nie umiem działać nieuczciwie. Zawsze proponuję to, co będzie dla pacjenta najlepsze, a nie co jest modne. Na dłuższą metę to bardziej opłacalne, bo pacjenci mi ufają, wiedzą, że chcę im pomóc spełniać marzenia o pięknej skórze. Dlatego są ze mną od lat.
Kim są pacjenci Dermalogica?
Przekrój wiekowy jest bardzo szeroki: od nastolatek z trądzikiem, po seniorki walczące ze zmarszczkami. Panie, ale też panowie. Najczęściej kosmetologią interesują się osoby po czterdziestym roku życia, a najwięcej pacjentów mamy w wieku 50-60 lat. Oferta dla takich osób jest ogromna, a terapie niezwykle efektywne.
Co w tej chwili jest na topie, jeśli chodzi o zabiegi?
Od dłuższego czasu obserwuję, że medycyna regeneracyjna. Nie chcemy już zmieniać rysów twarzy, ale zachować swoje naturalne rysy i wyglądać pięknie. Dbamy o naturalne piękno.
Czy są jakieś zabiegi, które przez te dziesięć lat nie wyszły z mody?
Tak – kwasy (peelingi medyczne), lasery i mezoterapia. To złota trójka kosmetologii. Wykonując nawet jeden z nich regularnie, zawsze będziemy wyglądać dobrze. Oczywiście dobieramy metodę w zależności od problemu – inna sprawdzi się w walce z przebarwieniami, naczynkami, inna z trądzikiem czy w profilaktyce starzenia. Generalnie nie ma reguły, zabiegu uniwersalnego ani najczęściej wykonywanego. Dla mnie priorytetem jest po prostu piękna skóra, więc zawsze proponuję działania, które skłonią ją do pracy, tak by była naszą wizytówką. Co z tego, że zaczniemy walczyć ze zmarszczkami, jeśli sama skóra będzie w złej kondycji? Lepiej zadbać o jej ogólne zdrowie i wygląd. Poza tym w pewnym wieku zmarszczki tylko dodają twarzy uroku.
Ale w ofercie Dermalogica regularnie pojawiają się nowości.
Owszem, ale nigdy nie wprowadzam czegoś, co nie działa, a wszystko zawsze testuję najpierw na sobie. Dzięki temu pacjenci nie są zaskoczeni żadnymi reakcjami, ponieważ znam je z autopsji i mogę uprzedzić, co i kiedy będzie się działo. Czują się wówczas pewniej. Przygotowując ofertę trzeba reagować na rzeczywistość i bieżące potrzeby.
Co to znaczy?
W medycynie estetycznej nie robi się dalekosiężnych planów, bo branża zbyt dynamicznie się rozwija. Nie ma co planować zakupów urządzeń za dwa lata, bo przez ten czas pojawi się kilka nowocześniejszych. Same technologie może nie zmieniają się aż tak szybko – idzie za tym całe zaplecze w postaci badań czy certyfikatów, ale jeśli chodzi o preparaty, to ich składy mogą się zmienić w ciągu kilku miesięcy. Czasem są to niuanse, a zupełnie zmieniają właściwości czy podnoszą jakość substancji.
Czy w historii kliniki Dermalogica były punkty zwrotne, które znacząco wpłynęły na jego lub Pani rozwój?
Najważniejszym punktem zwrotnym był zakup w 2016 r. lasera Alma Harmony Pro, urządzenia z najwyższej półki, który otworzył ogromne możliwości zabiegowe i podniósł prestiż gabinetu. Dermalogica była pierwszą kliniką w regionie z tak zaawansowanym urządzeniem. Wiele nauczyły mnie też trudności i wyzwania. Traktuję je jak kolejne, cenne doświadczenia, z których warto wyciągnąć wnioski i naukę. Między innymi dzięki nim jestem dziś bardziej uważna, świadoma, bardziej ufam swojej intuicji.
W ciągu dziesięciu lat gabinet przeszedł kilka metamorfoz. Lubi Pani zmiany?
Staram się skupiać na sprawach bieżących, ale z drugiej strony ciągle myślę, co chciałabym jeszcze stworzyć, zmienić, ulepszyć. Jeśli przestrzeń okazuje się niewystarczająca do potrzeb, to podejmuję decyzję o powiększeniu gabinetu. Tak już zdarzyło się dwa razy – dokupiłam lokale obok gabinetu, by zyskać nowe pomieszczenia. W tej chwili obok mam już tylko windę (uśmiech). Podobnie działam z zabiegami – jeśli pojawia się coś nowego i widzę, że jest naprawdę skuteczne i godne uwagi, robię wszystko, żeby zabieg u siebie wprowadzić.
Jakie cechy pomagają Pani w rozwijaniu firmy?
Ciężko mówić o sobie… Myślę, że profesjonalizm oraz umiejętność robienia wielu rzeczy naraz, bo poza zabiegami organizuję pracę zespołu, prowadzę stronę, zajmuję się marketingiem itd. Na pewno pomaga mi sumienność. Jestem bardzo pracowita, perfekcyjna i pedantyczna, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Myślę, że jestem odważna. Zaczynałam jako młodziutka dziewczyna z ogromnym kredytem, ale wierzyłam, że dam radę. Bardzo pomaga mi to, że mam szczęśliwe życie prywatne – wspaniałego męża i rodziców, którzy nigdy nie podcinali mi skrzydeł, ale przeciwnie – dmuchali w moje żagle i motywowali do pracy.
Ile osób pracuje w Dermalogica?
Zaczynałam sama, w tej chwili jest nas jedenaścioro: czterech lekarzy, specjalistka od makijażu permanentnego oraz pięć kosmetolożek. Zespół powiększał się sukcesywnie, wraz z zapotrzebowaniem na usługi. Zawsze powtarzam, że jesteśmy profesjonalistami zakochanymi w swoim zawodzie, dla których medycyna estetyczna to prawdziwa pasja. Właśnie ta miłość do zawodu przekłada się na świetne efekty terapeutyczne.
Jaką jest Pani szefową?
Na pewno nie surową. Przede wszystkim nie ma takiej potrzeby, bo się lubimy i cenimy. Każdy z nas jest odpowiedzialny za swoją część pracy. Nie tworzę podziałów szef – podwładny, nikt się nie spina, kiedy pojawiam się w gabinecie. Dbam o pracowników, o ich rozwój. Jeśli trzeba pomagam, czasem robię im niespodzianki. Jakiś czas temu kupiłam najbardziej profesjonalny fotel do masażu, który pomaga pacjentom zrelaksować się w oczekiwaniu na zabieg, ale również służy współpracownikom, aby mogli zrelaksować się po pracy, czy pomiędzy zabiegami. Zadowolony, doceniony pracownik oddaje firmie serce.
A czego Pani wymaga od zespołu?
Przede wszystkim profesjonalnego podejścia, ale również dobrego, ciepłego kontaktu z pacjentami. Nie chodzi o wymuszoną uprzejmość, ale autentyczną empatię. Nauczyć się można wszystkiego, natomiast osobowości nie zmienimy i ten aspekt dla mnie jest kluczowy. Zatrudniam osoby kulturalne, pracowite i zaangażowane. Muszą mieć skończone studia kosmetologiczne, bo uważam, że to świadczy o poważnym podejściu do zawodu. Natomiast nie muszą mieć wielkiego doświadczenia. Trafiały do mnie osoby początkujące albo które nie miały okazji pracować z nowoczesnymi technologiami, jakie mam w gabinecie, ale gdy czułam w nich dobry charakter czy predyspozycje, zawsze dawałam im szansę. Od długiego czasu mój zespół się nie zmienia, więc to dobre „inwestycje”.
Kiedy zaczynała Pani pracę, w Koszalinie nie było innych gabinetów tego rodzaju. Teraz jest ich sporo, wciąż powstają nowe. Nie boi się Pani konkurencji?
Nie muszę. Uważam, że rynek jest duży i pomieści każdego. Nie warto tracić energii na walkę o pacjentów, warto mieć swoją specjalizację i charakter. Szczerze mówiąc, nie oglądałam się nigdy na rynek lokalny. Inspirowały mnie kliniki polskie czy zagraniczne, bo bardzo mi zależało, żeby pacjenci mieli na miejscu klinikę równą klasą tym najlepszym. Od zawsze robię swoje, wszystko opracowuję i wymyślam sama, włącznie z tekstami i opisami zabiegów na naszej stronie internetowej. Nigdy nikogo nie kopiowałam, bo to droga donikąd.
Co jest wyróżnikiem Dermalogica, jej największą siłą?
Nie ma w regionie drugiej placówki z tak szeroką ofertą usług. Mamy dwadzieścia najbardziej zaawansowanych urządzeń, dzięki którym możemy poradzić sobie z likwidacją niemal każdego problemu na twarzy i ciele. Dziesięć lat temu to była jednoosobowa działalność, a teraz jedenastoosobowy zespół znakomitych lekarzy i kosmetologów, specjalizujących się we wszystkich procedurach. Zapotrzebowanie na zabiegi jest tak duże, że wydłużyliśmy czas pracy do 12 godzin. Myślę, że wyróżnia nas też atmosfera i dobra energia, którą tworzymy. Mam na myśli i ludzi, i miejsce. Otoczenie pracy, estetyka, czystość są dla mnie niezwykle istotne – sama zwracam na to uwagę, gdy jestem w innych miejscach. Ważny jest piękny wystrój i niuanse – ładny zapach, piękne dekoracje, kwiaty. Pacjenci często nam mówią, że czują się u nas po prostu dobrze, a na to składają się najdrobniejsze detale, jak choćby elegancka filiżanka do kawy.
Co dla Pani oznacza słowo „sukces”?
Opowiem cytatem Estee Lauder: „Nigdy nie marzyłam o sukcesie, pracowałam na niego”. Uważam, że to bardzo mądre słowa.
Sukces to jednak też pieniądze, w tej branży zwłaszcza.
Nie postrzegam sukcesu przez pryzmat pieniędzy. Nie zaczynałam z myślą, żeby strasznie dużo zarabiać i nie to mnie motywuje. Finansowe korzyści to nagroda za ciężką pracę, a nie cel sam w sobie. Dla mnie sukcesem jest możliwość rozwijania swojej marki na własnych zasadach i wybierania z rynku najlepszych produktów. Wszystko inwestuję w gabinet, to w zasadzie moje trzecie dziecko. Niektórzy kupują domy, ja nowe urządzenia (uśmiech). Dermalogica jest dzięki temu jedną z najnowocześniejszych placówek medycyny estetycznej w Polsce i za granicą.
Jest Pani zapracowaną mamą. Czy łączenie tych ról jest dla Pani trudne?
Macierzyństwo to kolejny etap w życiu i nie postrzegam go jako trudnego. Mnóstwo mam z powodzeniem prowadzi firmy. Oczywiście, nie jest idealnie. Mam dwoje dzieci – sześcioletniego synka i sześciomiesięczną córkę i nie będę udawać, że zawsze jest kolorowo. Dzieci ząbkują, chorują, zdarzają się nieprzespane noce. Nasze życie wymaga logistyki, ale udaje się. Dobrze się z mężem zorganizowaliśmy, jesteśmy dla siebie wsparciem i wszelkie zmiany i trudności nas jeszcze bardziej wzmacniają i zbliżają.
Nie kusiło Pani, żeby zrezygnować z pracy kosmetologa i zamiast pracy z pacjentami skupić się tylko na prowadzeniu gabinetu?
Nigdy! Dla mnie praca z pacjentem jest tak ważna i tak ją lubię, że nie wyobrażam sobie, żebym miała z tego zrezygnować. Często rozmawiam z kosmetologami i wielu z nich po latach bardzo ciężkiej pracy rzeczywiście porzuca praktykę na rzecz rozbudowy czy rozwoju swojego biznesu. Dla mnie satysfakcją jest praca z ludźmi, wszystko inne to tematy poboczne. Nigdy nie osiądę na laurach, za bardzo kocham swoją pracę.
„Jesteśmy profesjonalistami zakochanymi w zawodzie, dla których medycyna estetyczna to prawdziwa pasja. Właśnie ta miłość do zawodu przekłada się na efekty terapeutyczne.”
„Jestem szczęśliwa. Mam supernowoczesny gabinet, znakomity zespół. Za niczym nie muszę już gonić, ale skupić się na rozwijaniu marki. Dermalogica jest liderem na rynku kosmetologii w Polsce i to się nie zmieni.”
DERMALOGICA
Instytut Kosmetologii i Medycyny Estetycznej,
75-037 Koszalin,
ul. Zwycięstwa 40/55-58, C.H. Jowisz, I piętro,
tel.: 668-469-240,
www.instytut-dermalogica.pl