Badanie nad szczęściem codziennym zapoczątkowali Duńczycy. Swoją filozofię szczęścia określają słowem hygge. Jestem pewien, że Polacy nie odbiegają od świata Duńczyków w potrzebie „czucia się” hygge.
Moją wątpliwość budzi jednak to, czy jest to potrzeba świadoma, a już niemal pewien jestem, że większość z nas nie potrafi wprowadzić tej idei w codzienne życie. Być może sądzimy, że to marnowanie czasu, lub że to mało produktywny sposób jego spędzania. Odkładamy więc to na później, bo gonią nas codzienne obowiązki, a potem okazuje się, że właściwie to już nie ma czasu. Tymczasem to bardzo cenny „nawyk”, dzięki któremu każdy dzień ma szansę stać się czymś więcej niż tylko pracą i obowiązkami domowymi. Może to być czas, dzięki któremu łapiemy drugi oddech, zapominamy o troskach, inwestujemy w wewnętrzny spokój, balans, pogłębiamy relacje, częściej śmiejemy się.
Wielu z nas brakuje inspiracji do tego by zejść z utartego szlaku codziennej rutyny. Rolą takiego miejsca jakim jest Pufa Design, czy to w postaci showroomu, naszego profilu na Instagramie czy Facebooku jest dostarczyć takich pomysłów. Jako zespół uwielbiamy duńskie wzornictwo, z którym stoi także idea hygge. Odwiedzamy Kopenhagę, poddajemy się jej atmosferze i całkowicie przepadamy. Po 10 lat współpracy ze Skandynawami rozumiemy znacznie lepiej wartość stojącą za tajemniczym słowem hygge. Wystarczy więc nas odwiedzić, a opowiemy więcej, pomożemy poczuć ducha północy.
Duńczycy ponadprzeciętnie dbają o oświetlenie w domu i to chyba najbardziej dostrzegalna dla mnie różnica między Danią a Polską.
Podczas, gdy my najczęściej stawiamy na centralnie zawieszoną lampę o mocnym świetle, oni aranżują, a właściwie to ubierają wnętrze kilkoma lampami podłogowymi lub stołowymi o kameralnym blasku. Elementem tradycji jest posiadanie małej lampki w oknie, co przenosi stan hygge także i poza dom. Dużo dekoracyjnych punktów świetlnych daje niesłychaną przewagę aranżacyjną nad jednym czy dwoma bardzo intensywnymi, zdecydowanie łatwiej jest także zbudować dzięki nim przyjemną atmosferę. Dające ciepły blask świece, ceramiczne dzbanki na gorącą korzenną herbatę, wełniane pledy to całkowity must have na czas jesienno-zimowy – czas owijania się kocykami, popijania kakao, zagłębiania się w lekturze czy rozmowach z przyjaciółmi, wspólnego gotowania.
Osobiście nie wyobrażam sobie domu hygge bez świec. Z czasem moja definicja świecy uległa jednak znacznej zmianie, ponieważ nauczyłem się, że świeca świecy nierówna. Dziś wybieram wyłącznie świece sojowe z naturalnymi aromatami i drewnianym knotem. To zdrowa alternatywna parafiny, a drewniany knot niesłychanie przyjemnie skwierczy, co doskonale wpisuje się w atmosferę hygge. Jako miłośnikowi ceramiki zawsze towarzyszy mi kubek z kolekcji Spring Copenhagen, a w nim najczęściej herbata oolong lub kawa. W chłodniejsze wieczory sięgam po szwedzkie pledy Pappeliny lub fińskie Lapuan Kankurit. Oczywiście moja słabość do duńskiego stylu oświetlenia wnętrza sprawia, że zawsze z jednej z kilku lampek sączy się światło.
Adam Wysocki, właściciel kołobrzeskiego sklepu z dizajnem, oświetleniem, meblami i dodatkami do wnętrz Pufa Design (www.pufadesign.pl, Pufa Design Showroom ul.Bałtycka 31 w Kołobrzegu), miłośnik wzornictwa.