W Czechach w piątkowe popołudnia miasta się wyludniają, bo ich mieszkańcy ciągną na weekend na wieś. Posiadanie drugiego domu jest utrwalonym elementem czeskiego stylu życia. Nam jeszcze daleko do tego modelu spędzania wolnego czasu, ale również w Polsce systematycznie przybywa osób, które stawiają na własny kąt w atrakcyjnym turystycznie miejscu. Chcą mieć możliwość wyrwania się w dowolnym momencie, choćby na krótko, ze zgiełku miasta i „podładowania akumulatorów”. Pandemia koronawirusa pokazała, jak bardzo taki prywatny azyl się przydaje.
Wśród skutków społecznej izolacji, której zostaliśmy poddani z powodu zagrożenia zakażeniem SARS-CoV-2, jest jeden nieoczekiwany. Została przełamała mentalna bariera i już nikogo nie dziwi, że codzienne obowiązki zawodowe można wykonywać bez siedzenia w biurze. Kiedy pracujemy za pośrednictwem Internetu, przestaje być ważne, gdzie się znajdujemy w danym momencie.
Prawda, że to to kusząca perspektywa: pójść na długi spacer brzegiem morza zaraz po wysłaniu ostatniego mejla, albo siąść na wydmie i obserwować zachód słońca, ciesząc się rześkim powiewem morskiego powietrza?
Doganianie stopy życiowej Zachodu ma swoją cenę. Pracujemy ciężko i dużo. Czasu na wypoczynek pozostaje nam coraz mniej. Dlatego bardziej go doceniamy i chcemy jak najefektywniej wykorzystać. Posiadanie stałej bazy w atrakcyjnym miejscu bardzo w tym pomaga.
W ostatnich latach mocno zmienia się podejście Polaków do wypoczynku nad morzem. Dawniej liczyły się wyłącznie miesiące wakacyjne. Obecnie wyraźnie widać, że w nadmorskich miejscowościach sezon się wydłuża. Nadal oczywiście najwięcej turystów przyjeżdża nad Bałtyk w lipcu i sierpniu, ale w większej liczbie pojawiają się oni już w maju i czerwcu. Wielu świadomie wybiera na wypoczynek wrzesień a nawet październik i to nie tylko z powodu niższych kosztów pobytu. Po prostu plażowanie przestało być główną atrakcją pobytu nad Bałtykiem, a staje się nią obcowanie z naturą i wyciszenie.
Tereny nadmorskie to obszar z najczystszym w Polsce powietrzem. Klimat morski działa na organizm ludzki stymulująco. Jeśli dodać do tego aktywność fizyczną, otrzymujemy przepis na głęboką regenerację. Oczywiście, aby w pełni odczuć pozytywny wpływ czynników klimatycznych, trzeba spędzić nad morzem przynajmniej 3 tygodnie, bo około 10 dni zajmuje sama adaptacja organizmu. Nie znaczy to, że wyjazd na parę dni nic nie zmienia. – Zmienia, ale w mniejszym stopniu i z krócej trwającymi skutkami – mówią lekarze. – Zmiana klimatu, czyli inna wilgotność powietrza, ciśnienie, rodzaj opadów, a przede wszystkim temperatura oraz większa dawka ruchu niż zwykle, zdają się dostarczać układowi odpornościowemu człowieka mobilizujących bodźców.
W drobinkach wody unoszących się w morskim powietrzu obecne są minerały, z najcenniejszym pośród nich jodem na czele. To pierwiastek niezbędny do utrzymania prawidłowej pracy tarczycy. Z kolei hormony przez nią produkowane wpływają na odporność organizmu oraz działanie układu nerwowego, pracę mięśni, przemiany metaboliczne, regulację ciśnienia krwi i pracy serca.
Wdychany podczas spacerów jod niweluje senność, szum fal i ich niebieski kolor redukują stres. Jeśli maszerujemy boso, kontakt z piaskiem zmiękcza naskórek stóp, wzmacniając przy tym mięśnie stóp i poprawiając krążenie krwi. Choć bezpośrednio po wysiłku poczujemy zmęczenie, wystarczy chwila snu, by zmieniło się ono w przypływ energii. To sygnał, że organizm się regeneruje.
W okresie niedawnej kwarantanny społecznej dla wielu osób najdotkliwsza była konieczność spędzania czasu w czterech ścianach mieszkania. Szczególnie źle znosiły ją dzieci. W szczęśliwej sytuacji byli ci, którzy w tym trudnym czasie mogli wyjechać z miasta – właśnie do domu na wsi albo apartamentu nad morzem.
Tereny nadmorskie to obszar gwarantujący doskonałe warunki do aktywnej rekreacji. Sieć dróg rowerowych została tak rozbudowana (piszemy o tym szerzej w innym miejscu), że można nimi praktycznie wzdłuż Bałtyku przejechać z jednego krańca Polski na drugi. Jeśli ktoś woli nordic walking albo bieganie, trudno znaleźć tyle ciekawych tras jak nad naszym morzem.
Wypoczynek we własnym albo wynajętym apartamencie jest szczególnie wygodny dla rodzin z dziećmi. Na pewno wygodniejszy niż pobyt w hotelu. Po pierwsze – apartamenty mają zazwyczaj dwie lub więcej sypialni, a więc rodzina może mieszkać razem. Po drugie – kompletne zaplecze kuchenne pozwala uniezależnić się od gastronomii i przygotowywać posiłki samodzielnie kiedy chcemy i jakie chcemy. Ogranicza to istotnie liczbę kontaktów z innymi osobami do minimum, a przez to również zagrożenie zakażeniem się wirusem. Apartament to po prostu komfortowe mieszkanie, tyle że w atrakcyjnie położonym miejscu.
Biorąc pod uwagę możliwość pracy zdalnej, długie wakacje szkolne dzieci i przerwy świąteczne można w swoim second home spędzić naprawdę dużo czasu. Jeśli jednak jest to niemożliwe ze względu na charakter obowiązków i możemy jedynie dysponować weekendami, będziemy korzystać z nadmorskiej bazy niejako na raty. Na szczęście dzięki względnej poprawie sieci dróg, skraca się czas potrzebny na to, by bezpiecznie dotrzeć do naszego prywatnego azylu.
Z perspektywy Środkowego Pomorza kluczowe okazało się dokończenie trasy S3, która umożliwia w miarę szybkie i komfortowe dotarcie nad Bałtyk z południa Polski. Dodatkowo sytuację poprawiło oddanie do użytku dużej części trasy S6 biegnącej wzdłuż wybrzeża. Zapowiedziane są inwestycje w przebudowę drogi krajowej nr 11 (z Bytomia, przez Poznań do Koszalina i Kołobrzegu). Na pierwszy ogień pójdzie odcinek Koszalin – Bobolice.