Małgorzata Ruhnke prowadzi w Koszalinie gabinet psychologiczno-seksuologiczny. Właśnie tworzy pierwszą grupę terapeutyczną dla osób z nałogowymi zachowaniami seksualnymi. Pani Małgorzata jest psychologiem i certyfikowanym seksuologiem po studiach podyplomowych. Pomaga w takich stanach jak depresja, zaburzenia osobowości i seksu, uzależnienia, lęki, kryzysy życiowe, nerwica i stres. Zgodziła się odpowiedzieć na kilka pytań o seks i oto, z jakimi problemami najczęściej zgłaszają się do niej koszalinianie.
– 20 marca obserwowałem siebie pod kątem wzmożonej chęci, ale nic nie zaszło, choć był to początek astronomicznej wiosny.
– To popkultura i media przekonują, że od jakiegoś jednego czynnika lepiej funkcjonujemy: biegaj – schudniesz, wiosna – wystrzelisz. Łał! Ale jeśli jest problem, to łał nie wystarczy.
– Przyjmijmy, że nie mam problemu. Mimo to mój seks wiosenny nie będzie szczęśliwszy od zimowego?
– Nie musi. Wiosną jest więcej słońca i odkrytego ciała, jest pan na łonie natury, to nastraja i tworzy okazje. Ale zimą może pan zapalić świece, a coś miękkiego leży przed kominkiem, który mruga ciepłem.
– Znam tezę, że gdy wiosną wyjdę z domu bez celu, bo mi się po prostu chce, może to być nieuświadomione polowanie na partnera.
– To za daleko idące domniemanie. Może pan wyjść na „polowanie”, bo czuje pan zew natury, ale raczej świadomie.
– Czy wiosną odżywają uśpione kłopoty? Nawet zacznę bać się wiosny?
– Może nie wiosny, lecz szeroko pojętej presji medialnej na tzw. wiosenne zachowania. Poza tym wiosna np. odsłania zimowe przybranie na wadze, ale to może deprymować raczej kobiety, w dodatku o niestabilnym poczuciu wartości.
– A jednak wiosną czuję, że chcę ogólnego odświeżenia, odmiany. To krok do zdrady?
– Jeśli ma pan nieudane relacje, to poszuka pan innych lub im ulegnie, ale nie z powodu wiosny.
– Pozna pani na oko, że ktoś ma udane relacje? Sprężyste ruchy, żwawy krok, podniesiona głowa?
– Sprężyste ruchy mogą wynikać z wysportowania, a z drugiej strony ktoś o spokojnej ekspresji też może mieć udany seks. Ale udane życie, w tym zawodowe i w związku, skłania bardziej do podobnych zachowań niż problemy.
– Opowie pani o konkretnych przypadkach, w jakich pani pomogła? Oczywiście bez szczególnych cech pacjentów.
– Nie. Bo nawet jeśli nikt ich po tej publikacji nie rozpozna, to oni mogą rozpoznać siebie, a to również byłoby nadużyciem ich zaufania.
– Czym się różnią problemy kobiet i mężczyzn?
– Kobiety to często obniżenie albo zanik pożądania, bolesność przy stosunku, pochwica, kiedy zaciśnięcie mięśni udaremnia penetrację. Najczęstsze kłopoty mężczyzn zaś to zaburzenia erekcji, przedwczesny wytrysk, uzależnienie od pornografii i masturbacji.
– Co jest złego w masturbacji? Chyba nawet nie jest już grzechem.
– Pan to widzi w sposób typowy dla kogoś bez problemów. Masturbacja sama w sobie i dla doraźnego zaspokojenia napięcia seksualnego np. w sytuacji braku partnera nie jest zła. Ale tu mamy do czynienia ze stanem, w którym staje się ona sposobem ucieczki od problemów, z jakimi ktoś nie jest w stanie się zmierzyć. Taki seks ogrywa rolę podobną jak narkotyki czy alkohol. Wraca pan z pracy i próbuje zagłuszyć kłopoty, pozbyć się stresu, pozbyć nieprzyjemnych uczuć, rozładować złe emocje zamykając się sam na sam ze stronami porno – a nierzadko robi pan to też już w pracy. W domu celowo odwleka pan szczytowanie, by przedłużać seanse do kilku godzin. To izoluje, wyklucza lub bardzo ogranicza życie towarzyskie, sport, hobby i zwykłe relacje seksualne, ale także męczy i powoduje nieefektywne funkcjonowanie. W konsekwencji spadek własnej wartości, zaburzenia depresyjne, lęki. To błędne koło, z którego ci ludzie nie potrafią sami się uwolnić. Dotyczy to nie tylko masturbacji, ale cyberseksu czy obsesyjnego seksu z przypadkowymi osobami.
– Pacjenci częściej przybywają parami czy w tajemnicy?
– Najczęściej indywidualnie, ale rzadko w tajemnicy, a wręcz często wysłani przez partnera: „no idź wreszcie i coś z tym zrób”.
– A oboje w tajemnicy przed sobą?
– Tak mi się nie zdarzyło.
– O dzieci nie pytam, bo to osobny ogromny temat. Ale spytam o drugi biegun. Jest wiele obrazów „Zuzanna i starcy” czerpiących z historii biblijnej. Najspokojniejsi lubieżnie podglądają kąpiącą się niewinną kobietę, ale u Rembrandta (wersja z 1647) jeden łapie prześcieradło okrywające Zuzannę, a u Veronese’a sięga nawet do jej piersi. Mają po 70-80 lat. Co konkretnie chcą osiągnąć w zalotach?
– Niewinność zawsze była pożądana. Ale zaskoczę pana. Odwiedzają mnie mężczyźni po siedemdziesiątce. Są mniej sprawni niż kiedyś, ale pragnienia zostały, więc chcą wspomóc swoją seksualność, by mieć z żoną, i to niekoniecznie młodą, regularny seks. Im ktoś pewniejszy życia i bardziej aktywny, także sportowo, tym dłużej i z większym sukcesem zawiesza sobie poprzeczkę. Ale także tym wyżej. Wtedy czasem są dwa wyjścia: wspomaganie erekcji lekami albo zmiana seksualności z penetracyjno-wytryskowej na pieszczoty, bliskość; mniej „wyczynu”, więcej klimatu.
– Ciekaw jestem generalnego wzrostu oczekiwań co do poziomu satysfakcji. Czy coraz częściej przychodzą osoby z dość dobrym pożyciem, pragnące jednak, żeby było wspaniałe?
– O pomoc zwraca się więcej osób, ale nadal wtedy, gdy jest niedobrze, i po długim czasie.
– Częściej obwiniają partnera czy mają poczucie własnej winy?
– Zdecydowanie częściej przyczynę widzą w sobie. Nierzadko niesłusznie. Na przykład kobieta sądzi, że jest oziębła, bo wmówił to w nią partner co wieczór śmierdzący wódką lub dochodzący swych „praw” nazbyt gwałtownie.
– Na czym polega pani pomoc?
– Na rozmowach, indywidualnych i z obojgiem partnerów (wartościowsze). Szukam przyczyn, mogą sięgać aż dzieciństwa, a potem sposobu na problem. W trakcie cyklu spotkań pacjenci dostają treningowe „zadania domowe”, na przykład mają wzajemnie rozpoznać strefy erogenne.
– Czy kurczą się zachowania uchodzące za nieobyczajne lub dewiacyjne, a poszerza wolna dopuszczalność wszystkiego co służy satysfakcji?
– Zapewne dostępność wiedzy i pornografii ogólnie zwiększa tolerancję. Ale przekrój pacjentów jest inny, to ludzie z problemami. Nadal odwiedzają mnie osoby, którym tłumaczę, że masturbacja nie musi być złem.
– Na co zwykle nie są gotowi stonowani partnerzy?
– Na przykład kobiety nie godzą się na swingowanie (życie, w tym seks z innymi w obecności stałego partnera, choć z zachowaniem miłosnej relacji z nim – dop. aut.).
– Wskaże pani najbardziej pospolity albo najważniejszy błąd w seksie?
– Partnerzy nie rozmawiają ze sobą, przez co nie znają wzajemnych potrzeb i oporów. Od tego wiele się zaczyna. Nie każda kobieta powie, że ją boli albo że potrzebuje głaskania po plecach lub dotyku szyi, bo się krępuje, a nie każdy mężczyzna zauważy, czego ona potrzebuje. Antycypacja powtórek nieudanego schematu jeszcze bardziej ją blokuje i problem się nawarstwia. Albo seks nie w porę: jeden partner wypoczęty i pełen zamiarów, a drugi po ciężkim dniu i nie w sosie – ale to także trzeba sobie mówić.
– Pacjenci homoseksualni zgłaszają te same kłopoty?
– Nie. Mają psychologiczne problemy związane z nieakceptacją społeczną i poczuciem własnej wartości.
– W facebookowej notce widzę wzmiankę, że swoją pracę poddaje pani regularnej superwizji. Ale nie jest to podgląd kamer?
– Są to spotkania w Poznaniu z superwizorem, prof. Marią Beisert, kierowniczką Zakładu Seksuologii Społecznej i Klinicznej Instytutu Psychologii UAM. Grupa psychologów, seksuologów, w tym ja, przedstawia swoje przypadki i dostaje informację zwrotną, czy optymalnie postępuje. To weryfikuje i podnosi poziom naszych praktyk.
– Jak mi pomoże lekarz, a jak psycholog?
– Lekarz wypisze receptę i raczej specjalizuje się w farmakologii, psycholog nie wypisze i nastawiony jest na psychoterapię.
– Jak się zostaje seksuologiem?
– Lekarz musi mieć specjalizację ginekologiczną, psychiatryczną lub neurologiczną, a po niej robi drugą – pięcioletnią seksuologiczną. Psycholog po swoich studiach kończy następne, zakończone certyfikatem seksuologa; od tego roku jest nowa specjalizacja – psychoseksuologiczna. Coraz więcej jest osób po rocznych czy dwuletnich kursach, ale to nie są seksuolodzy.
Autor: Fitzroy