Pani Katarzyna jest dziennikarką Polskiego Radia Koszalin. W rozgłośni pracuje również pan Paweł – jest realizatorem audycji. Wkrótce będą obchodzić 25. rocznicę ślubu. Parą są kilka lat dłużej, a znają się „niemal od zawsze”.
Paweł wspomina: – Poznałem Kasię, kiedy miała 9 lat, a ja 15. Chodziłem z jej siostrą Dorotą do szkoły. Dlatego często bywałem u Kasi w domu, ale na to dziecko nie zwracałem właściwie uwagi.
Katarzyna: – Nie pamiętam całego towarzystwa mojej siostry. Wydawali mi się tacy starzy, a więc Paweł również. Między nami wszystko zaczęło się od wesela Doroty. Ona miała wtedy – tak jak Paweł – 23 lata, a ja 17. Tak więc możemy powiedzieć, że jesteśmy z Pawłem od ogólniaka, mojego ogólniaka…
Po paru latach postanowili się pobrać. Dlaczego? – Najprościej byłoby powiedzieć, że to dlatego, że się kochaliśmy – mówi pani Katarzyna. – Generalnie wydaje mi się, że nadal się kochamy… – wchodzi w słowo, śmiejąc się, mąż. – Chcieliśmy być razem, mieć wspólną przyszłość, teraźniejszość, przeszłość, rodzinę. Zdecydowaliśmy się na nieduże przyjęcie tylko dla naszych rodziców, ojców i matek chrzestnych, rodzeństwa oraz przyjaciół. Nie było wszystkich ciotek, babć, wujków. To nie było „weselisko”. Byliśmy pierwsi z takim pomysłem. Zresztą niektórzy nadal potrafią nam to wypomnieć. Ale w nasze ślady w rodzinie i wśród znajomych poszło więcej osób.
– Jesteście parą, która głośno mówi, że się kocha. To nie jest częste u małżonków z długim stażem – stwierdzamy, a pan Paweł komentuje: – W ciągu dnia niejednokrotnie powtarzamy sobie i Julce, naszej córce maturzystce, że się kochamy. Bez tego podstawowego uczucia nic nie miałoby sensu. Oprócz tego, że się kochamy, to się lubimy. Lubimy razem spędzać czas, lubimy milczeć „na ten sam temat”, jeździć gdzieś, oglądać różne rzeczy, wyjeżdżać na urlopy. Z tym, że Julka już z nami nie jeździ, bo ma swoje towarzystwo.
Katarzyna potwierdza: – Nie nudzimy się, będąc razem. Pracujemy w jednej firmie, więc można by pomyśleć, że mamy siebie w nadmiarze. My jednak bardzo lubimy spędzać razem czas.
– Często nawet realizuję program, który prowadzi Kasia – opowiada Paweł. – I tu warto coś przypomnieć. Na początku nie lubiliśmy ze sobą pracować. Ciągle spieraliśmy się na temat tego, jak program ma wyglądać. Później nastąpiła przerwa w naszej wspólnej pracy antenowej, bo Kasia jako kierownik redakcji miała mniej obowiązków przed mikrofonem. Kiedy spotkaliśmy się ponownie w duecie dziennikarz-realizator, stwierdziliśmy, że rozumiemy się bez słów, myślimy bardzo podobnie. Coś jakby w nas dojrzało.
Zdarzają się kłótnie? Katarzyna mówi: – Raczej się nie kłócimy, w porę odpuszczamy. Paweł ma na coś inny pogląd, ja inny.
– Wtedy pada sakramentalne zdanie „Pozwól, że pozostanę przy swoim zdaniu” – kończy Paweł. – Drobne sprzeczki nam się zdarzają, to jasne. Na początku było ich więcej i były bardziej emocjonalne. Nasze małżeństwo się „docierało”. Po tych burzach uznaliśmy, że nie umiemy się kłócić, więc lepiej tego nie robić wcale.
Najważniejszy czynnik, który sprawia, że małżeństwo jest udane? – Raz: trzeba się lubić, a dwa: trzeba okazywać szacunek drugiej osobie – odpowiada bez namysłu Katarzyna. Paweł dodaje: – Potrzebna jest wzajemna tolerancja, bo niektórych cech nie da się po prostu wyzbyć. Inaczej mówiąc, potrzebna jest akceptacja faktu, że nikt nie jest doskonały. Mimo pracy w jednej firmie zostawiamy sobie dużo przestrzeni. Na przykład Kasia idzie do kina, ja zostaję w domu. Muzyka to też strefa indywidualna, bo słuchamy innych gatunków.
Pani Katarzyna kwituje: – Kiedy razem gdzieś jedziemy samochodem, niejako służbowo słuchamy różnych stacji po drodze. I co ciekawe, bardzo podobnie na nie reagujemy. Czasami nawet wystarczy wyraz twarzy, żebyśmy wiedzieli, co drugie o tym myśli. I tak jak Paweł powiedział: potrafimy również doskonale wspólnie milczeć „na ten sam temat”. Dobrze nam z sobą.