sluby cover213434 Prestiżowy Ślub

Jak wlecieć w małżeństwo

Najbardziej niezwykły był ślub nad Starym Rynkiem, dla kierownika koszalińskiego USC także dlatego, że balon zniosło w stronę Jamna i sylwestrowy lot okazał się testem przenikania mrozu przez elegancki garnitur i lakierki urzędnika.

 

Moody Baltic Sea Wedding Inspiration - photo by Muravnik http://ruffledblog.com/moody-baltic-sea-wedding-inspirationUstawa Prawo o aktach stanu cywilnego od jej nowelizacji 1 III 2015 r. stanowi, iż cywilny związek małżeński można zawrzeć poza Urzędem Stanu Cywilnego. Wcześniej było to możliwe tylko ze szczególnie uzasadnionych przyczyn, takich jak pobyt kandydata na małżonka w szpitalu czy więzieniu, ewentualnie za specjalną zgodą wojewody.

Jednak i teraz trzeba spełnić dwa warunki: kierownik USC zgodzi się na ślub zewnętrzny, jeżeli wybrane przez nowożeńców miejsce zapewni uroczystą formę i bezpieczeństwo uczestników.
Jest jeszcze warunek finansowy – o ile w przypadku ślubu w USC wniesiemy 84 zł tytułem opłaty skarbowej za sporządzenie aktu małżeństwa, o tyle za ceremonię poza urzędem zapłacimy dodatkowo 1.000 zł – chyba że zewnętrzny ślub jest uzasadniony (pobyt w szpitalu czy zakładzie karnym, brak windy dla niepełnosprawnych do USC).

W Kołobrzegu modne są śluby na plaży lub jachcie, a w Darłowie w Zamku Książąt Pomorskich. Koszalinianie chętnie wybierają Pałac Bursztynowy w Strzekęcinie. W tym celu przychodzą po zgodę do USC Koszalinie, gdzie… jej nie dostaną.

– Wniosek o zgodę na ślub zewnętrzny należy złożyć w tym urzędzie stanu cywilnego, który swym działaniem obejmuje wybrane miejsce. W przypadku pałacu strzekęcińskiego trzeba więc odwiedzić USC w Świeszynie – wyjaśnia zastępca kierownika USC w Koszalinie Bogusława Mielcarek.
Pani Mielcarek doradza jeszcze jedno: – Warto zawczasu zadbać o niezależność ceremonii plenerowej od warunków atmosferycznych. Niech to będzie namiot czy inne prowizoryczne zadaszenie, bo nie można w strugach deszczu podpisywać dokumentów. Półtora roku temu młodzi wybrali na ślub Park Książąt Pomorskich, placyk od strony Młyńskiej. Na miesiąc, a potem na tydzień przed terminem prosiłam, żeby przygotowali się na wypadek deszczu. Za każdym razem zapewniali, że mają twardą prognozę synoptyczną wykluczającą opady. Masa gości, publiczność, wszystko gotowe… Tuż przed ceremonią lunęło: nie można zacząć, sytuacja ekstremalna. W końcu znalazły się parasole i jakoś podpisaliśmy. Zaraz po złożeniu życzeń małżonkom przestało padać.

W Koszalinie brakuje historycznych, wytwornych miejsc godnych zawarcia cywilnego małżeństwa. Zwykle pozostają lokale, ale tu warunek: z uwagi na wymóg oprawy nie może w nich trwać konsumpcja. – Udzieliłam ślubu w Muzie przy ulicy Morskiej, ale na balkonach nad salą konsumpcyjną, poza tym nie było w niej gości; była wynajęta i dopiero czekała na uczestników tej uroczystości – daje przykład pani kierownik.

W sieci jest coraz więcej zdjęć ludzi biorących śluby na szczytach górskich, w okowach arktycznych i pod wodą. Ale Koszalin też ma czym się pochwalić. – Był sylwester 1996, minus 15 stopni – opowiada Bogusława Mielcarek. – Ówczesny kierownik USC Jerzy Litwin (aktor, znany obecnie jako mistrz ceremonii pogrzebowych) wystarał się u wojewody, bo jeszcze nie było dzisiejszych przepisów, o zgodę na ślub baloniarzy w balonie. W gondoli zmieścili się także świadkowie i oczywiście kierownik, w przeciwieństwie do innych ubrany urzędowo: garnitur, lakierki… Wystartowali z Rynku Staromiejskiego. Nad miastem ceremonii stało się zadość i wtedy zaczęło znosić balon w stronę Jamna. Czas płynął, w dodatku wraz z wysokością jest coraz zimniej. Nie pamiętam, gdzie wylądowali, ale ponoć pan kierownik przypominał sopel – jednak był to pierwszy taki ślub w Polsce.

Również pan Litwin udzielił ślubu w samolocie krążącym nad Koszalinem. Uroczystość, podobnie jak ta balonowa, była nagłośniona – zarówno w mediach, jak i słyszalna na Rynku. Poszło w świat – doskonała promocja miasta.

Z kolei kierownik USC w Szczecinie wpadł na pomysł, z którym już wystąpił do prezydenta miasta – żeby na skwerze przyległym do USC urządzić coś w rodzaju eleganckiej oranżerii. Mogłaby się stać popularnym miejscem atrakcyjnym dla par młodych przysparzając im doznań, lecz i miastu dałaby korzyści: urzędnicy nie musieliby daleko jeździć, co zabiera czas (zwłaszcza w dużych miastach zewnętrzne śluby są coraz częstsze w porównaniu z liczbą osób mogących ich udzielać), a i miejska kasa zyskałaby za sprawą uroczystości w miejscach specjalnych.

 

Autor: Fitzroy