W ostatnich dniach listopada br. ukazał się nakładem Wydawnictwa Znak tom zbierający w jednej publikacji kluczowe eseje i inne wypowiedzi Leszka Kołakowskiego poświęcone chrześcijaństwu. Jest to książka, która pozwala lepiej zrozumieć europejską tożsamość i tradycję, pomaga też dostrzec, jak zmieniał i zmienia się świat. Jest to przy tym lektura nie tylko dla specjalistów, bo profesor Kołakowski – co charakterystyczne dla ludzi wielkich – potrafił pisać nawet o sprawach bardzo złożonych w sposób zrozumiały i przystępny.
Leszek Kołakowski (1927-2009) to historyk filozofii, profesor Uniwersytetu Warszawskiego do marca 1968, od 1970 roku Senior Research Fellow w All Souls College Uniwersytetu Oksfordzkiego. Laureat wielu międzynarodowych nagród. Autor m.in. książek „Obecność mitu”, „Jeśli Boga nie ma…”, „Bóg nam nic nie jest dłużny”, „Świadomość religijna i więź kościelna” silnie oddziałujących na polską humanistykę II połowy XX wieku.
Leszek Kołakowski nie był filozofem chrześcijańskim. Nigdy nie zadeklarował się jako członek żadnego z Kościołów chrześcijańskich i nie praktykował rytuałów religijnych. A jednak chrześcijaństwo znajduje się w samym centrum zainteresowań filozofa od początku jego intelektualnej biografii i to właśnie problematyce chrześcijaństwa poświęci gros tekstów na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Najpierw jako surowy krytyk (z pozycji marksistowskich), później „życzliwy adwersarz”, a w końcu przyjazny sojusznik i jeden z najwybitniejszych znawców teologii naszych czasów.
W jaki sposób chrześcijaństwo może być ważne dla człowieka, który pozostaje poza Kościołem? Dla Kołakowskiego w pewnym sensie wszyscy jesteśmy chrześcijanami. „Jeżeli ktoś się urodził i wychował w Europie czy też szerzej, w cywilizacji zachodniej, to nie ma znaczenia, czy jest ochrzczony czy nie, wierzący czy niewierzący, praktykujący czy dawno poza wspólnotą kościelną – kulturowo taka osoba jest chrześcijaninem. Europa jest „z urodzenia chrześcijańska”, a religia ta stanowi „seminarium ducha europejskiego”.
Tom „Chrześcijaństwo” prezentuje bardzo szeroki wybór tekstów Leszka Kołakowskiego, pisanych na przestrzeni ponad 60 lat, podzielonych na pięć części, które odzwierciedlają najważniejsze perspektywy, z jakich filozof analizował religię chrześcijańską: „Historia chrześcijaństwa”, „Kościół”, „Diabeł”, „Sacrum i profanum” oraz „Bóg, czyli Absolut”. To przede wszystkim zbiór inspirujących pytań i prób odpowiedzi na nie.
Czy gdyby każdy człowiek postępował po chrześcijańsku, potrzebny byłby Dekalog? „Wolałbym widzieć w chrześcijaństwie pluralizm jako postawę zasadniczej życzliwości wobec różnorodności świata ludzkiego, postawę otwartej akceptacji wszystkiego, co może być dla ludzi wartością, akceptację wielości form życia, form myślenia i form ekspresji, bez rezygnowania z agitacji za wartościami własnymi.” (Głos w dyskusji o uniwersalizmie chrześcijańskim, s. 432).
Czy może istnieć społeczeństwo bez sacrum? „Historia biblijna daje nam (…) podstawy, by dopatrywać się ścisłej korelacji, a nawet równoważności, między doświadczeniem winy i doświadczeniem sacrum. Świadomość winy w sensie właściwym, czyli niezależna od obawy przed karą, jest tak związana z percepcją sacrum, że każde z dwojga daje się określić przez drugie: można sacrum opisać jako to, czego pogwałcenie rodzi poczucie winy, a poczucie winy jako świadomość pogwałcenia sacrum. Poczucie winy wydaje się jednoznacznie przywiązane do percepcji niewidzialnej, sakralnej strony świeckich przedmiotów, jakości i zdarzeń, czyli do tradycji religijnej. Wielu ludzi niereligijnych może wprawdzie doświadczać poczucia winy, a także używać przy sposobności przymiotnika „święty”, przez co jednak widać tylko, że pozostałości religijnej tradycji mogą przez czas jakiś żyć w sensie psychologicznym, częściowo i społecznym, dłużej niż rzeczywista wiara. Jak długo? Przez ile pokoleń? Tego nie wiemy. Można jednak być przekonanym, że społeczeństwo doszczętnie zsekularyzowane, jeśli je antycypujemy na serio, a więc społeczeństwo, w którym percepcja sacrum popadłaby w zapomnienie bez śladu, nie mogłoby już wytwarzać świadomości winy. Tym samym zginęłaby również zdolność do odróżniania dobra i zła w moralnym znaczeniu.” („Reprodukcja kulturalna i zapominanie”, s. 712)