Katarzyna Regent 3 Ludzie

Siła jest kobietą, czyli jak trening hartuje charakter

Choć w sztukach walki coraz częściej widzimy walczące kobiety, to wciąż wiele osób uważa, że nie jest to sport dla nich. Siła fizyczna kojarzy się raczej z rosłymi mężczyznami, a nie z delikatnymi kobietami. Moje rozmówczynie, Katarzyna Regent, Anika Łozińska i Julia Stasiuk, uprawiają sztuki walki, osiągają sukcesy i pokazują, że nazywanie kobiety „słabą płcią” jest krzywdzącym stereotypem. Choć są różne, to łączy je pasja, pewność siebie i konsekwentne dążenie do wyznaczonego celu.

 

KARATE UCZY POKORY

Z Katarzyną Regent rozmawiam w przerwie między nauką, a treningami. Kasia ma 23 lata i studiuje germanistykę w Krakowie. Jest także członkinią kadry narodowej karate Kyokushin i posiadaczką czarnego pasa w tej sztuce. Na swoim koncie ma m.in. tytuł wicemistrzyni Świata, Europy oraz Akademickiej Mistrzyni Polski.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

– Trudno jest Ci pogodzić naukę z treningami?

– Muszę przyznać, że jest ciężko. Szczególnie gdy zbliża się ważne kolokwium lub sesja. Czasami zdarza się, że zajęcia odbywają się w trakcie treningów. Zawsze staram się załatwić wszystkie najpilniejsze sprawy, aby wieczorem pójść na trening. Tylko czasami gdzieś się spóźnię.

 

– Obecnie trenujesz pod okiem shihan Andrzeja Drewniaka, można powiedzieć najważniejszego człowieka w polskim Kyokushin, czy to sprawia, że na treningach dajesz z siebie więcej?

– Shihan Drewniak jest niewątpliwie legendą polskiego karate, jednak moje zaangażowanie zawsze jest takie samo – nie ważne czy ćwiczę w Krakowie, czy w rodzinnym Koszalinie pod okiem sensei Andrzeja Kłujszo. Obaj są doświadczonymi trenerami, z imponująca przeszłością. Dla mnie nie jest ważne, kto prowadzi trening. Do każdego trenera zawsze trzeba podchodzić z szacunkiem i angażować się w treningi.

 

– A pamiętasz swój pierwszy trening?

– Moja przygoda z karate zaczęła się dość nietypowo, bo od razu na obozie sportowym w Karpaczu. Pojechałam tam za namową chrzestnej, która też ćwiczyła i nawet pożyczyła mi kimono, żebym nie miała wymówki, że nie mam w czym trenować. Nie muszę chyba wspominać, że wówczas nie miałam zielonego pojęcia o tej sztuce walki. Na treningu osoby ćwiczące ustawiają się wedle hierarchii stopni – z przodu stoją Ci najbardziej doświadczeni, a na końcu początkujący, stałam więc w ostatnim rzędzie i nie widziałam co dzieje się z przodu. Wszystkie ruchy były czymś zupełnie abstrakcyjnym, a w dodatku dawała o sobie znać moja marna kondycja. Na szczęście obok mnie stało jeszcze wiele innych osób, które czuły to samo co ja.

 

– Coś jednak sprawiło, że po powrocie do domu poszłaś na trening do koszalińskiego klubu.

– Po pierwsze spodobała mi się ta odmienność – specjalny strój do treningów, filozofia i dyscyplina. Karate to też jedna z nielicznych sztuk walki, posiadająca przysięgę, której należy przestrzegać. Jest w niej mowa m.in. o pokorze, szanowaniu starszych i powstrzymywaniu się od gwałtowności. To wszystko sprawia, że na treningach panuje wyjątkowa atmosfera. Drugim powodem była możliwość zdawania na kolejne stopnie kyu. Daje to motywację do dalszej pracy, a dla dziecka jest także formą rywalizacji.

 

– Czy kobiety na treningu sztuk walki są traktowane poważnie?

– Muszę stwierdzić, że znaczna większość mężczyzn, których spotkałam, szanuje to, co robimy. Doceniają nasz wysiłek i nie patrzą z góry. Mało tego – nie odpuszczają nam podczas ćwiczeń. Spotkałam jednak kilku panów, którzy próbowali udowodnić mi, że to męski sport. Na szczęście były to sporadyczne przypadki.

 

– Masz na swoim koncie wiele wygranych walk, ale na pewno są także te przegrane. Traktujesz je jak porażkę, czy jako motywację do dalszej pracy?

– Szczerze mówiąc gdybym miała podliczyć wszystkie walki i zrobić bilans, to chyba te przegrane by przeważyły. Wiadomo, że każde niepowodzenie jest nieprzyjemnym doświadczeniem, ale uważam, że nawet z przegranej walki można wiele wyciągnąć. Jeżeli chodzi o mnie to najpierw jestem na siebie zła. Pojawiają się myśli, że mogłam coś zrobić inaczej. Po czasie staram się jednak wyciągnąć wnioski i wyeliminować błędy. Każde następne zawody są więc dla mnie motywacją do cięższych treningów, by poprawić to, co wcześniej nie zadziałało.

 

– Czego nauczyło Cię karate?

– Na pewno dyscypliny, szacunku do innych i umiejętności dobrej organizacji czasu. Te aspekty są bardzo ważne nie tylko podczas treningów, ale także w codziennym życiu. Karate bez wątpienia uczy także pokory i wytrwałości w dążeniu do celów.

 

Katarzyna Regent 2

 

CEL – IGRZYSKA OLIMPJSKIE

W kadrze Polski, tym razem Polskiego Związku Judo, jest także Anika Łozińska. Choć ma dopiero 17 lat, to na jej biodrach już znajduje się czarny pas. Podczas ostatnich Mistrzostw Polski stoczyła pięć zwycięskich walk i zdobyła złoty medal w kategorii juniorki młodsze do 63 kilogramów.

 

Anika Łozińska 3– Jak się czujesz z tytułem Mistrzyni Polski?

– Wciąż to do mnie nie dociera. W ubiegłych latach dwukrotnie stawałam na trzecim stopniu podium i to w lżejszej kategorii. Jadąc na zawody nie myślałam więc o tym, że w ogóle będę w finale. Gdy wygrałam walkę byłam tak przejęta, że nie wiedziałam co się dzieje. Oprzytomniałam dopiero gdy wszyscy zaczęli mi gratulować. Wtedy zobaczyłam mojego tatę i dumę wypisaną na jego twarzy. To chyba był jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu.

 

– Czy ten medal otwiera ci drogę do występu na Mistrzostwach Europy?

– Aby reprezentować kraj na arenach międzynarodowych trzeba uzbierać odpowiednią ilość punktów na turniejach ogólnopolskich. Jak wspomniałam, niedawno zmieniłam kategorię i w ogólnej punktacji jestem sklasyfikowana na drugim miejscu, dlatego na najbliższe Mistrzostwa Europy pojedzie moja koleżanka z kadry. Teraz przede mną Mistrzostwa Państw Nadbałtyckich w Szwecji, a później obóz kadry Polski.

 

– Czyli nie masz wakacji?

– Mam wolne od szkoły, ale nie od treningów. Gdy większość ludzi odpoczywa, ja codziennie trenuję. Mam ułożony specjalny plan treningowy dostosowany pod moje cele i umiejętności. Oprócz treningów judo chodzę także na siłownię, by nabrać trochę siły i biegam, aby wypracować lepszą kondycję.

 

– Chyba niełatwo jest trenować, gdy rówieśnicy się bawią.

– Do pewnego momentu mi to przeszkadzało. Moje myślenie zmieniło się, gdy zaczęłam osiągać sukcesy. Teraz wiem, że dzięki regularnym treningom mogę wiele osiągnąć. Myślę, że na zabawę przyjdzie jeszcze czas. Obecnie moim celem jest udział w Igrzyskach Olimpijskich i na pewno będę do niego dążyć. Co ważne, pomagają mi w tym moi bliscy. Starszy brat i tata także trenują judo, mają uprawnienia trenerskie i zawsze służą mi radą. Cieszę się, że moje osiągnięcia są także doceniane przez innych. Ostatnio zostałam nagrodzona przepięknym mieczem z grawerunkiem, a co roku jestem wyróżniana na Gali Sportu. Wszystko to sprawia, że łatwiej mi znosić trudy treningu i fakt, że inni wtedy się bawią. Absolutnie nie odnoszę wrażenia, by coś mnie w życiu omijało.

 

Anika Łozińska 1– A czy umiejętności z judo przydały Ci się kiedyś w życiu codziennym?

– Jeśli chodzi o to, czy musiałam się przed kimś bronić, to nie. Wiem jednak, że w sytuacji zagrożenia mogłabym się obronić. Z judo wyniosłam jednak nie tylko umiejętność walki, ale także pewnoś siebie i wytrwałość. Lepiej radzę sobie także ze stresem, z którym kiedyś miałam duży problem. Myślę, że mam mocny charakter, jestem ambitna i nigdy nie odpuszczam. Przykładem może być moja walka, która trwała aż 16 minut. Zostawiłam wówczas na macie serce i wygrałam. Te wszystkie cechy przydają się w życiu i ułatwiają kontakt z innymi.

 

– Skoro mowa o stresie – pojawia się on przed walką?

– Może to dziwne, ale wychodząc na matę czuję spokój. Wiem, że jestem w odpowiednim miejscu, czuję się jak w domu. Zdaję sobie sprawę, że nawet jeśli przegram, to będzie to dla mnie swego rodzaju lekcja. Z niecierpliwością też czekam na możliwość rewanżu i pokazanie, że to ja jestem lepsza.

 

– Wiążesz swoją przyszłość z judo?

– Ja już to zrobiłam. Nie próbowałam innego sportu, bo jestem przekonana, że jestem dobra w tym co robię. Judo to moja pasja i sposób na życie. W przyszłości chciałabym trenować i mieć swoją grupę. Wydaje mi się, że potrafię uczyć, a na treningach staram się pomagać innym, by byli jak najlepsi.

 

NAJWAŻNIEJSZY JEST TRENER

16-letnia Julia Stasiuk na spotkanie ze mną przyjeżdża prosto z obozu taekwondo odbywającego się w Darłowie. Właśnie przygotowuje się do sierpniowych Mistrzostw Europy, które odbędą się na Węgrzech.

 

Julia Stasiuk– Wychodzi na to, że wakacje spędzasz na sportowo.

– Tak. Lipiec i sierpień to dla mnie czas ciężkich treningów. Trenuję praktycznie codziennie. Chodzę nie tylko na treningi taekwondo, ale także kickboxingu. Jak nie mam treningów to biegam. Uważam, że dla osiągnięć trzeba się poświęcić. Teraz przygotowuję się do Mistrzostw Europy w kickboxingu, które odbędą się 23 sierpnia. To jest mój główny cel na najbliższy czas i za razem moja ostatnia walka w kadetach. Później wchodzę do juniorów, więc razem z trenerem będziemy planować starty w tej grupie wiekowej.

 

– To kiedy odpoczywasz?

– Okres roztrenowania przypada mi na okres od grudnia do lutego. Trener daje mi wówczas trochę wytchnienia. Na treningach skupiam się na rozciągnięciu i technice. W marcu zaczyna się ciężka praca, która trwa do listopada. Robię wtedy kondycję i coraz więcej walczę. Nie ma wtedy czasu na wymówki i odpuszczanie treningów. Gdy mam słabszy dzień to i tak staram się ogarnąć i iść na trening. Czasami bywa tak, że nie jestem w stanie dać z siebie stu procent, bo zmęczenie bierze górę, robię więc tyle, ile mogę. Na treningu nie myślę o problemach, schodzi ze mnie stres i jest to dla mnie tak jakby inny świat. Można więc powiedzieć, że nawet na treningu w pewnym sensie odpoczywam.

 

– Osiągasz sukcesy zarówno w taekwondo, jak i w kickboxingu. Która dyscyplina jest Ci bliższa?

– Taekwondo zaczęłam trenować w wieku 9 lat. W świat kickboxingu zaczęłam wchodzić cztery lata później. Obie dyscypliny są sportami kontaktowymi i obie mi się podobają, ale w kickboxingu jestem w kadrze Polski, jeżdżę na zawody wyższej rangi, więc to na nim obecnie bardziej się skupiam. Nie zmienia to faktu, że taekwondo też jest dla mnie ważne, wciąż jeżdżę na zawody, poza tym nie mogę odpuścić, póki nie zdobędę czarnego pasa. Poza tym umiejętności zdobyte na treningach taekwondo pozwalają mi wygrywać walki w formule kickboxingu. Przeciwniczki boją się podchodzić, bo mam długie, rozciągnięte nogi i biorę je na dystans.

 

– Z zawodów często wracasz poobijana i posiniaczona. Zdarza Ci się wówczas pomyśleć „po co to robię”?

– W sumie to lubię te moje siniaki, bo są dowodem mojej zaciętej walki. Choć walczę w lekkim kontakcie, to on wcale nie jest taki lekki. Często, szczególnie w walkach finałowych, uderzenia i kopnięcia są bardzo mocne. Nie mogę się już doczekać tego, co będzie w walkach pełnokontaktowych. Wiele razy słyszałam od innych, że dziewczyna nie powinna się bić i chodzić taka posiniaczona. Jednak zawsze odpowiadałam, że robię to, co kocham, a mój wygląd to moja sprawa.

 

– Co Cię motywuje do ciężkiej pracy?

– Chęć samodoskonalenia oraz progres, który widzę praktycznie na każdym treningu. Największego wiatru w żagle nabrałam w tym roku, ponieważ naprawdę dużo osiągnęłam. Wygrana finałowa walka na Mistrzostwach Polski, z bardzo dobrą zawodniczką Michelle Maier, sprawiła, że uwierzyłam w swoje umiejętności. Później przyszło wicemistrzostwo świata i pierwsze miejsce na Polish Fighter Cup. Poza tym widzę ile dają mi treningi – jestem pewna siebie, zdeterminowana i systematyczna. Uważam, że dobry zawodnik powinien mieć mocny charakter, silną wolę i nie poddawać się, gdy coś idzie nie tak. Motywacją też jest mój trener, który zawsze wie co mam robić. Podczas walki słucham tylko jego.

 

– Na treningach kickboxingu zapewne przeważają mężczyźni. Nie próbują Ci czegoś udowadniać?

– Mogę wręcz powiedzieć, że na kickboxingu jestem jedyną kobietą. W taekwondo nie ma takich różnic, ale tutaj ewidentnie widać, że dominują mężczyźni. Muszę jednak przyznać, że nigdy nie chcieli mi udowodnić, że są lepsi, wręcz traktowali mnie za delikatnie. Teraz już wiedzą na co mnie stać i traktują mnie jak równego sobie przeciwnika. Wiedzą, że jestem twarda i nie boję się dostać, a nawet mogę oddać. Na treningach jest mi ciężej, ale to mnie motywuje. Chcę im udowodnić, że choć jestem dziewczyną, to nie jestem gorsza.

 

Julia Stasiuk 2