Pracownia Lodów w pełni zasługuje na swoją nazwę. To, co w niej powstaje, jest wyłącznie dziełem pracowitych i cierpliwych rąk, które mieszają, siekają, rozgniatają, przecierają i kruszą, wyczarowując codziennie inne, czasem zaskakujące, niezmiennie pyszne kompozycje. 29 czerwca najpopularniejsza koszalińska lodziarnia przy dźwiękach gitary i z tłumem gości obchodziła swoje piąte urodziny.
Naturalność jest dziś w modzie, także w branży gastronomicznej, choć słowem „naturalny” dysponuje się na często na wyrost. Nie w przypadku Pracowni Lodów. – Myślę, że w Polsce jest zaledwie kilkanaście miejsc, w których lody robi się tak, jak u nas – mówi Elżbieta Kania, współwłaścicielka Pracowni Lodów. – Nie używamy półproduktów, o polepszaczach czy konserwantach nawet nie wspomnę. Nasze lody powstają ze śmietany, jogurtu, mleka, jaj, twarogu, soków, słodyczy, blendowanych owoców. No i serca, bo pracownicy naprawdę kochają swoją pracę. Elżbieta Kania – jak mówi – doskonale rozumie żywność. Od piętnastu lat tę zdrową i ekologiczną można kupić w jej sklepie. – Wiele osób z mojego otoczenia kręciło głową z dezaprobatą, gdy w połowie lat dwutysięcznych otwierałam działalność, bo kierunek eko był wówczas nieznany – wspomina. – Zdrowa żywność to taka, która nie przemierza tysięcy kilometrów, ale jest uprawiana w pobliżu miejsca sprzedaży i bez kilkunastu rodzajów nawozu. Tę zasadę stosujemy też w Pracowni. Produkty nabiałowe dostarczają nam pobliskie mleczarnie, owoce – okoliczne plantacje. Bardziej egzotyczne składniki, jak pulpy owoców egzotycznych, miazgi orzechowe czy migdałowe zamawiamy u zaufanych producentów. Jeśli korzystamy z soków, to ze świeżo wyciskanych, a nie z koncentratów. Żadnych proszków, gotowców. Zdarza nam się samodzielnie zbierać kwiaty jadalne do naszych wyjątkowych smaków – uśmiecha się właścicielka.
Trzeba przyznać, że właścicielki Pracowni Lodów wybrały drogę trudną, bo nie na skróty. I słusznie, bo dzięki temu drogę do ich lodziarni zna dziś każdy miłośnik lodów, zwany pieszczotliwie „lodojadem”. Długie kolejki na rogu ulic Zwycięstwa i Matejki, w pobliżu tzw. związkowca, to obrazek w sezonie codzienny.
Starsi koszalinianie doznają z pewnością deja vu – dokładnie w tym miejscu, działała kiedyś jedna z pierwszych i najsłynniejsza w Koszalinie lodziarnia. – Kiedy postanowiłyśmy z przyjaciółką otworzyć nowy rozdział w naszej działalności, znalezienie odpowiedniego miejsca było kluczowe – opowiada Elżbieta Kania. – Marzyłam, by było na powietrzu, przy ulicy, zachęcało do szybkich odwiedzin i odpoczynku. I wtedy zobaczyłam tę piękną lipę dającą cień, murek, zbieg ulic. Lokal nie był na wynajem. Właściciele spytali, co chcę tu prowadzić. Gdy powiedziałam, że lodziarnię, zapytali, czy pamiętam poprzednią. Wiedziałam, że znalazłam i – wbrew obawom przyjaciółki – na pewno nam się uda. Nie myliłam się.
Czterdzieści lat temu kolejka – zupełnie jak dziś – ustawiała się do okienka po lody śmietankowe, czekoladowe lub truskawkowe, a czasem pistacjowe, wówczas rarytas. Dziś do wyboru jest codziennie sześć/osiem smaków, a w sumie było ich do dziś kilkaset. Poza tradycyjnymi, które nigdy nie przestały być popularne, są tu wariacje na każdy temat, w tym wegańskie, z mleka roślinnego, warzyw, z dodatkiem oleju, ziół, kwiatów, napojów gazowanych, a nawet… popiołu (z łupin kokosa!). Limitem jest wyobraźnia twórczyń. Podczas obchodzonych niedawno urodzin, goście mogli delektować się lodami na bazie alkoholi – martini, mohito i tequili. Od wielu sezonów królem pozostaje karmel z solą. Gonią go równie lubiane kompozycje na bazie mascarpone. – Dla mnie najpyszniejsze są lody jogurtowe – mówi Elżbieta Kania. Robimy je oczywiście na stuprocentowym jogurcie, bez zagęstników, dodatków. Manufaktura rusza wczesnym rankiem. Receptury planowane są na cały tydzień, wymyślane kolektywnie. To, co naturalne, musi powstawać w krótkich seriach, żeby zachować świeżość. Smaki w Pracowni Lodów są więc dostępne tylko do wyczerpania i niektóre znikają z tablicy już w połowie dnia. Niczego nie zostawia się „na jutro”, a wszystko powstaje tu ręcznie, choćby oznaczało godziny spędzone na pieczołowitym pozbawianiu owoców szypułek, gałązek i listków. Maszyny wyręczają pracowników tylko w miksowaniu owoców na sorbety i w procesie napowietrzania masy, by nadać jej nieskazitelnie aksamitną konsystencję.
Pracownia Lodów rusza w kwietniu, a kończy sezon w październiku. Jej wyrobami można się więc cieszyć całe pół roku. – Przez resztę można za nami tęsknić. Wzajemnie! – mówi Elżbieta Kania.
Pracownia Lodów
Koszalin Zwycięstwa 135A
Tel. 535 710 150