Emil od Emila Ludzie

Emil Piłaszewicz: pozytywne uzależnienie

Szukając w garażu kawałka drewna, z którego mógłby zrobić prezent dla dziewczyny (Magdaleny – obecnie żony), znalazł poroże. – Gdy wziąłem je do ręki, poczułem bijącą od niego niezwykłą energię. Kilka dni później miałem już gotowe kolczyki – mówi Emil Piłaszewicz. Tak powstała „Drewutnia Emila”.

Można powiedzieć, że przyszłość wywróżyli mu koledzy z dzieciństwa. W latach 90., bardzo popularny był serial „Emil z Lönnebergi”. Opowiadał o chłopcu, który codziennie płatał figle, a po każdym wybryku uciekał przed ojcem do drewutni. Tam rzeźbił drewniane figurki.

– Przez wzgląd na moje imię dzieciaki zawsze wołały do mnie „Emil do drewutni”. Wówczas bardzo się tym przejmowałem, a teraz – jak widać – przekułem to na swoją korzyść – mówi Emil Piłaszewicz.
Nie tylko imię łączy go z serialowym bohaterem. Od dziecka rzeźbił w drewnie.
– Mieszkaliśmy w dziczy, wokół nie było sklepów. Jak się coś popsuło, to nowy egzemplarz trzeba było zrobić samemu. Ja jednak, zamiast na przykład zrobić zwykły łuk, robiłem zdobiony – śmieje się Emil.
Dziś rzeźbi nie tylko w drewnie, ale też w porożu. Tworzy piękną biżuterię.

 

Błysk w oczach zdecydował

Emil ukończył liceum plastyczne w Koszalinie na kierunku snycerstwo (sztuka rzeźbienia w drewnie). Studiował też architekturę krajobrazu w Szczecinie. Jego przyszłością miała być praca głównie z drewnem. Przypadek zdecydował inaczej. Szukając w garażu kawałka drewna, z którego mógłby zrobić prezent dla dziewczyny (Magdaleny – obecnie żony), znalazł poroże.

– Gdy wziąłem je do ręki, poczułem bijącą od niego niezwykłą energię. Kilka dni później miałem już gotowe kolczyki. Błysk, który zobaczyłem w jej oczach sprawił, że postanowiłem zaryzykować i związać swoje życie z rzeźbieniem nie tylko w drewnie, ale też w porożu – wspomina.

Zajmuje się tym od ponad sześciu lat. Zdążył więc już poznać ten materiał bardzo dokładnie. – Poroże jest bardzo niejednorodnym materiałem. Ma wiele kształtów, łuków i wygięć. Wbrew pozorom jest też stosunkowo cienkie, większość powierzchni zajmuje bowiem gąbka, której ja nie wykorzystuję. Poroże łączy jednak ze sobą konkretną twardość z elastycznością. Pomaga mi to przy pracy, ponieważ mogę rzeźbić nawet w cienkiej warstwie – wyjaśnia Emil.

Trudność polega na tym, że do poroża nie można zajrzeć przed przystąpieniem do pracy. – Niektóre zapowiadają się znakomicie, a po ich przekrojeniu okazuje się, że mają jakąś skazę lub plamę, a to bardzo często oznacza słabszą jakość materiału – mówi.
Budowa wieńca rogów zależy od cech fizycznych jelenia, jego kondycji, wieku, hormonów oraz pożywienia, które zwierzę spożywa. – Można przyjąć, że im starszy byk, tym poroże jest twardsze i bardziej jednolite. Te młodsze potrafią sprawiać różne niespodzianki – podkreśla Emil.
Poroże rośnie około czterech miesięcy. Początkowo jest pokryte skórą, która schnie, a jeleń wyciera ją o drzewa. To powoduje wypływ soków, które barwią poroże. – Po jego kolorze można więc poznać, czy zwierzę wyciera się w lesie liściastym czy iglastych – wyjaśnia.

 

Poroże jak DNA

Na leśne wędrówki Emil wybiera się na przełomie zimy i wiosny, ponieważ to właśnie wtedy jelenie zrzucają poroże. – Im starszy byk, tym wcześniej je gubi, ponieważ wszystkie procesy w jego ciele zachodzą szybciej. U młodych byków, u których gospodarka hormonalna jest niestabilna, przebiega to dłużej. Pierwsze sztuki poroża można znaleźć już pod koniec stycznia, najwięcej jest go w marcu, ale zdarza się także w maju – mówi.
Podczas spacerów po lesie stara się nie ingerować w otoczenie i skupić się na obserwowaniu przyrody.
– Jeleń jest zwierzęciem płochliwym, ma wyczulone wszystkie zmysły i bardzo trudno go spotkać. Przez całe życie nabywałem umiejętności poruszania się po lesie. Potrafię nie tylko rozpoznawać tropy poszczególnych zwierząt, ale też poznać ich płeć po odcisku racic, czy po odchodach. Wiele wyczytać można też z roślinności. Na przykład poobcierane małe drzewka i krzewy oznaczają, że w okolicy był jeleń, który je czemchał (ocierał się o nie), by pozbyć się poroża – wyjaśnia.

Bywają miejsca, w których dany osobnik potrafi gubić poroże rok po roku. Skąd wiadomo, że należy ono do tego samego byka? – Dużo mówi kształt róży, czyli zgrubienia u podstawy tyki. U każdego jelenia jest to cecha indywidualna. Niektóre osobniki mają także cechy szczególne, na przykład któraś odnoga jest zawsze dłuższa, specyficznie zakrzywiona lub w ogóle się nie wykształca – mówi Emil.
Zazwyczaj jednak jelenie zmieniają otoczenie, bo zmienia się także sam las. – Drzewa są wycinane lub obumierają, jeleń nie ma gdzie się ocierać, więc się przenosi. Bywa tak, że penetracja ludzka lasu jest na tyle silna, że zwierzęta po prostu uciekają. Przenoszą się tam, gdzie jest więcej jedzenia i gdzie czuje się bezpiecznie – dodaje.

 

Pozytywne uzależnienie

Z zebranego poroża Emil w swojej drewutni tworzy głównie biżuterię – pierścionki, kolczyki i wisiorki. Do rzeźbienia używa zazwyczaj dłuta do obróbki poroża oraz małego nożyka. Zestaw uzupełniają brzeszczot, młotek rzeźbiarski oraz rylce. – Pomagam sobie czasami jakąś maszyną elektryczną, bo to skraca czas pracy. Wszystkie detale wykonuję jednak ręcznie. W tym tkwi urok mojej biżuterii – podkreśla.

Trudność i długość pracy nad danym elementem uzależniona jest od wzoru. – Można przyjąć, że szczególnie problematyczne są pierścienie. Trudno jest znaleźć odpowiedni materiał, ponieważ poroże w przekroju ma jajowaty kształt. Gdy trafię na idealny kawałek to odkładam go z namaszczeniem, by móc użyć go w przyszłości – wyjaśnia.

 

 

Autorka (tekst i zdjęcia): Ewelina Żuberek