Było kwestią czasu, kiedy w Koszalinie pojawi się pierwsza „kocia kawiarnia”. Moda na nie przywędrowała z Japonii i szybko rozlała się po całym zachodnim świecie.
Koszaliński lokal działa mniej więcej od miesiąca. Obowiązują w nim reguły takie, jak w innych tego typu miejscach. Koty są na pierwszym planie, więc nie wolno im przeszkadzać, budzić, drażnić ani również głaskać ich – chyba że same o to wyraźnie się dopraszają.
W lokalu na stałe bytują zwierzęta należące do sympatycznych właścicieli „Koci Miętki”. Oprócz nich pojawiają się takie, które porzucone przez ludzi, poszukują nowego domu. I jak się okazuje, wcale nie brakuje chętnych do opieki nad nimi. Niemal każdego dnia jakiś bezpański futrzak staje się „pański”. Choć to nieprecyzyjne, bo jak wiadomo, to nie człowiek jest właścicielem kota, a odwrotnie – kot jest właścicielem człowieka. Przecież kot zawsze robi co chce, chodzi gdzie chce a my potrzebni jesteśmy głównie po to, by napełnić mu miskę.
Kawiarnię założyła para młodych ludzi, którzy po paru latach emigracji wrócili z Wielkiej Brytanii. Sporo czasu zajęła adaptacja lokalu przy ulicy Zwycięstwa 46 (to oficjalny adres; w rzeczywistości wchodzi się od strony ulicy Bolesława Chrobrego – pasaż Merkury naprzeciw wejścia do katedry). Wieść o planowanym otwarciu kawiarni szybko się rozeszła po mieście i można powiedzieć, że było ono wyczekiwane. Świadczy o tym choćby fakt, że zanim „Koci Miętka” została udostępniona, jej profil w serwisie społecznościowym Facebook zyskał ponad 1200 polubień (obecnie ma ich około 2000).