FW0B4469 Kulinaria

Port na żywo – turystyczna atrakcja pod gołym niebem

Darłowski port jest dla turystów odwiedzających Darłówko samoistną atrakcją. Mogą oglądać na żywo, jak wypełnia on swoje wszystkie cztery funkcje: turystyczno-żeglarską, turystyczno-wędkarską, rybacką i handlową. Wzdłuż portowego kanału biegnie wygodna trzykilometrowa trasa spacerowa, która prowadzi do samego Darłowa. Port jest stosunkowo nieduży, ale wkrótce może go czekać znacznie więcej pracy, a być może również rozbudowa.

Na początek warto pewne sprawy uporządkować: Darłowo, Darłówko, czy Darłówek? Nazwy te są mylone i do tego stopnia sprawiają niektórym kłopot, że nawet największy polski portal internetowy publikując niedawno raport na temat stanu polskich plaż (darłowska wciąż jest w pierwszej dziesiątce najładniejszych), użył niepoprawnej formy „Darłówek”. Nie ma takiej miejscowości. Jest królewskie miasto Darłowo i jego nadmorska dzielnica Darłówko. Kanał Portowy dzieli zaś dzielnicę na Darłówko Zachodnie i Darłówko Wschodnie.

 

 

Port dla żeglarzy

Od pięciu lat darłowski port chlubi się nowoczesną mariną. Całe wyposażenie (m.in. pomosty cumownicze zbudowane w starym basenie stoczniowym i budynek służący za siedzibę Zarządowi Portu) powstało z pieniędzy unijnych. W pobliżu znajduje się jeszcze duża wiata, pomyślana jako miejsce schronienia dla żeglarzy przed deszczem. Jest tam dostęp do mediów, grill i wędzarnia.

Krzysztof Walków, dyrektor Zarządu Portu Morskiego Darłowo, wyjaśnia: – Pomosty przygotowane są dla jachtów, które nie przekraczają długości 16 metrów. Jeżeli przychodzą większe jednostki żaglowe, mamy dla nich inne miejsca. W marinie możemy przyjąć do 50 łódek jednorazowo. Żeglarze zawijają do niej, jeżeli jest ładna pogoda z małymi przerwami wietrznymi, bo wtedy muszą się schronić na jakiś czas w porcie. Znajdujemy się w dobrym miejscu, na Zachodniopomorskim Szlaku Żeglarskim. Jesteśmy naturalnym przystankiem między Kołobrzegiem a Ustką czy Łebą.

Jak mówi dyrektor Walków, jeszcze kilka lat temu polskich żeglarzy prawie nie było. Do Darłówka zawijali głównie Niemcy i mieszkańcy Skandynawii. Koniunktura się odwraca. Polaków w marinie jest coraz więcej, bo najwyraźniej nasze społeczeństwo staje się zasobniejsze i dojrzewa do takich rzeczy, jak zakup jednostek morskich. Niektórzy kupują je tylko dla siebie, inni po to, by czarterować łodzie i na tym zarabiać.

 

Port dla turystów i wędkarzy

Każdy, kto chce przedostać się z jednej części Darłówka do drugiej, musi skorzystać z mostu pieszego, który je łączy (auta dostają się na drugą stronę kanału portowego objeżdżając obszar portu – ok. 2 km). Jest to most rozsuwany, choć dawniej był jeszcze większą atrakcją, bo był zwodzony.

Most rozsuwa się na czas wchodzenia i wychodzenia jednostek z portu. Latem odbywa się to znacznie częściej niż w innych porach roku, bo wtedy ruch w porcie jest większy. Kto chciałby np. posmakować spaceru morskiego, może skorzystać z oferty jednostek wycieczkowych. Typowy rejs trwa 40 minut.
Darłowo od lat nosi miano stolicy polskiego wędkarstwa morskiego. Co prawda obowiązujące od trzech lat przepisy wprowadziły stosunkowo wysokie opłaty za udział w połowach z kutrów, ale amatorów takiej rozrywki nie brakuje. Stąd również bogata oferta rejsów „dorszowych”. Przeglądając Internet znajdziemy wiele ogłoszeń organizatorów takich wypraw. Warto zaznaczyć, że nie trzeba mieć własnego sprzętu, by zapolować na dorsza – wszystko da się wypożyczyć.

 

 

Port dla rybaków

Większość organizatorów wędkarstwa morskiego to dawni rybacy. Do zmiany zajęcia zmusił ich fakt, że rybołówstwo bałtyckie stało się mało opłacalne. W momencie wejścia Polski do Unii Europejskiej pojawiła się możliwość uzyskania rekompensaty finansowej w zamian za rezygnację z połowu ryb. Wielu z tego skorzystało, za pozyskanie pieniądze przerobiło kutry i zaczęło wozić wędkarzy na hobbystyczne połowy na Bałtyku.

Główną przyczyną problemów polskiego rybołówstwa stała się drastycznie spadająca populacja dorszy, a także silna konkurencja rybaków ze Skandynawii, dysponujących lepszym sprzętem. Dużo złego zrobili zwłaszcza rybacy duńscy, którzy posługując się trałowcami niemal wytrzebili w Bałtyku szprota (traktowano go jako surowiec do wyrobu pasz). Szprot zaś to główny składnik menu dorszy. Te, pozbawione wystarczającej ilości pokarmu, nie mnożą się tak jak wcześniej a na dokładkę nie wyrastają do odpowiednich rozmiarów. To dalej pogłębia kłopoty rybaków.

Niemniej są nadal tacy, którzy wierni rodzinnej tradycji, wyruszają na morze, by wracać ze świeżym śledziem, dorszem, łososiem, flądrą, rzadziej turbotem. W darłowskim porcie na oczach turystów rozładowują swoje łodzie i od ręki sprzedają efekty połowów. To czego nie sprzedadzą, trafia do smażalni, których w pobliżu działa wiele. Wiadomo – wczasy nad morzem bez „rybki” to nie to.

 

Port handlowy

Darłowo pozostaje wciąż również portem handlowym. Obecnie przeładowuje się w nim głównie drewno z lasów zniszczonych podczas zeszłorocznych wichur w okolicach Chojnic. Trafia ono do fabryk produkujących na rzecz koncernu meblowego Ikea. Oprócz tego przez darłowski port dociera kruszywo do budowy dróg, dodatkowo pasze i nawozy. Głównymi kierunkami handlowymi są Skandynawia, Litwa, Łotwa i Estonia.

O utrzymanie w należytym stanie i czyszczenie toru wodnego oraz wejścia do portu dba Urząd Morski w Słupsku. Sam port jako spółka prawa handlowego należy do gminy miejskiej Darłowo. Ma ona ograniczone możliwości rozbudowy go we własnym zakresie. Opierając się na funduszach unijnych wykonała ona jednak w ciągu ostatnich 10 lat szereg ważnych prac. Największą z nich było wybudowanie za kilkadziesiąt milionów złotych nowego basenu rybackiego. Inne to wspomniana już marina żeglarska z prawdziwego znaczenia oraz zbudowana wspólnie Urzędem Morskim promenada spacerowa wzdłuż kanału, którą można znad morza dotrzeć do Darłowa – pieszo, na rowerze czy rolkach.

Do portu mogą zawijać statki o długości 75 metrów, za zgodą kapitana nieco dłuższe, bo liczące do 90 metrów. Dyrektor Krzysztof Walków mówi: – Moim marzeniem jest budowa całkowicie nowego nabrzeża o długości około 250 metrów. Dałoby to możliwość obsłużenia dwóch statków jednym czasie i prowadzenia przeładunków nawet trudnych do realizacji. Mamy strefę ekonomiczną, a budowa tego nabrzeża sprawiłaby, że moglibyśmy lepiej z niej korzystać. Mam nadzieję, że uda się to zrobić w partnerstwie publiczno-prywatnym bądź innej formie.
Być może pojawi szansa na takie rozwojowe działania. Morze Bałtyckie w niedługim czasie stanie się jedną wielka inwestycją, bo będą tu powstawać farmy wiatrowe, których budowa wymagać będzie dostarczenia ogromnych ilości materiałów. Porty, które znajdują się najbliżej planowanych inwestycji, w tym Darłowo, czekają dobre czasy.

 

Darłówko to jedna z 10 polskich marin z Błękitną Flagą. Na zdjęciu pracownicy Zarządu Portu w Darłowie.

IMG_0221