Jeśli przyjdzie Państwu ochota na spędzenie lekkiego i przyjemnego wieczoru w towarzystwie muzyki i błyskotliwego słowa – „Piosenka jest dobra na wszystko” będzie znakomitym wyborem. To kolejny spektakl Bałtyckiego Teatru Dramatycznego w ramach Sceny Inicjatyw Aktorskich. Premiera miała miejsce 7 kwietnia br.
Piosenka aktorska w formule spektaklu muzycznego ma w BTD swoje osobne miejsce. Wystarczy wspomnieć „Cafe Sax”, „Jesteśmy na wczasach” czy „Noc poety”, od wielu lat pozostające na liście ulubionych produkcji teatru. Po Agnieszce Osieckiej, Wojciechu Młynarskim i Jonaszu Kofcie przyszedł czas na kolejnego mistrza słowa, Jeremiego Przyborę. Po raz kolejny udało się zespołowi stworzyć rzecz urokliwą, kameralną, jednocześnie zabawną i refleksyjną, z piosenkami, które wszyscy lubimy i znamy na pamięć.
Na scenie zobaczymy tym razem jedynie czwórkę aktorów: Żanettę Gruszczyńską-Ogonowską, Wojciecha Rogowskiego, Artura Czerwińskiego i Piotra Krótkiego, który jest pomysłodawcą i – jak sam mówi – zawiadowcą projektu. Reżyseria to już praca zespołowa. – Z zamiarem „ruszenia” na naszej scenie muzycznej twórczości Jeremiego Przybory nosiłem się dwa-trzy lata – mówi Piotr Krótki. – Tak się złożyło, że mieliśmy wszyscy czas i przerwę w pracy. Koledzy najpierw dostali 130 piosenek, z których każdy miał wybrać dziesięć ulubionych, a potem z czterdziestu wspólnie wybraliśmy dwadzieścia. Każdy miał swoje pomysły, propozycje, które razem weryfikowaliśmy. Kiedy mieliśmy już koncepcję, zaprosiliśmy do współpracy Macieja Osadę-Sobczyńskiego, który przygotował aranżację utworów, trzeba przyznać w rekordowym tempie, a ja stworzyłem scenariusz.
Wśród wybranych piosenek – z repertuaru Kabaretu Starszych Panów – znalazły się takie szlagiery piosenki aktorskiej jak „Upiorny twist”, „Przeklnij mnie”, „Addio pomidory”, „Ząb, zupa, dąb”, „Schimmy Szuja”, „Nie zakocham się tej wiosny” czy „Odrobina mężczyzny na co dzień” w brawurowym wykonaniu Artura Czerwińskiego, który nie tylko w tym momencie kradnie spektakl. Wiele elementów z pewnością widzów zaskoczy, jak choćby emploi sceniczne Wojciecha Rogowskiego, jednego ze starszych panów, czy wcielenia Żanetty Gruszczyńskiej-Ogonowskiej, której wykonania piosenek odbiegają od pierwowzorów znanych z „Kabaretu”. Mnóstwo tu eleganckiego, niewymuszonego dowcipu, bywają momenty refleksyjne i wzruszające, jak piosenka finalna, ale przebija przede wszystkim szacunek wobec wybitnej twórczości Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego, której nie trzeba specjalnie ulepszać, by wciąż cieszyła ucho. Zespół nadał utworom nowego tonu, ale wciąż jest on rozpoznawalny.
– Są rzeczy śmieszne, ale i nostalgiczne, odzwierciedlające temperamenty naszej czwórki – mówi Piotr Krótki. – Próbowaliśmy tak je dobierać, by się wzajemnie uzupełniały. Jeremiego Przyborę uważam go za najgenialniejszego polskiego twórcę, jeśli chodzi o język. Miał niesamowitą umiejętność tworzenia zbitek słownych, skojarzeń. Dzisiejsi autorzy tekstów już nie używają polszczyzny w podobny sposób. Nie mamy ulubionych piosenek, kochamy wszystkie.
Spektakl rekomendujemy i polecamy nie tylko na wiosnę!