6 4 Wydanie specjalne
Fot. Roksana Wieliczko

Raj cichy, raj głośny

Skojarzenia gości jarosławieckiej motylarni wędrują do raju. Od kilku tygodni letnicy mają obok także głośniejszy rajski klimat: papugarnię. Motyle i papugi latają swobodnie wśród ludzi. Obie atrakcje przy Spacerowej należą do państwa Pruske. Pytani, czemu akurat motyle i papugi, wyjaśniają: – Bo nie było.

Prowokacja pierwsza: motyle nie śpiewają, niczego się nie uczą i są mało kontaktowe. – Właśnie to mi się podoba – oponuje Gabriela Pruske. – Są nietresowalne, niezależne. Jednocześnie pełne wdzięku i niepowtarzalne, nie ma dwóch takich samych. A że krótko żyją? Ulotność też jest piękna.
Prowokacja druga: – Papugi śmiecą, robią kupy i są hałaśliwe. – Ale coś się tu dzieje, sam chętnie jestem w ruchu, cisza mnie nie zadowala. Można z nimi nawiązać kontakt, z czasem nawet słowny – tak widzi sprawę Adam Pruske. I już wiadomo, komu bliższe motyle, a komu papugi.

5

Motylem jestem

Krainę Motyli stroją subtelne brzmienia lata – głośniczki wsączają śpiew ptaków i szum drzew. Motyle w ogromnej rozmaitości migają najdzikszymi barwami tym chętniej, im bardziej świeci słońce. Widzą kolory żółty, czerwony i zielony. Gdy się włoży taką koszulkę, najpewniej któryś usiądzie na ramieniu. Najbardziej rozbiegane dzieci wstrzymują oddech odkrywszy owada na rękawie. – Mamo… zobacz – sztywnieje Tymek, na którym przysiadły aż trzy pary skrzydeł.

Rzadko, lecz zdarzają się ucieczki motyli z wielkiego przezroczystego namiotu: na kimś.

– Mamy jakieś 50 gatunków, łącznie ponad 400 egzemplarzy – opowiada Gabriela Pruske. Gdzieś pośród tych czterystu latają uchodzące za najpiękniejsze na świecie, opalizujące Morpho, w tym unikatowy biały – ich ojczyzną są lasy deszczowe Ameryki Południowej. Coś drgnęło na pieńku z boku! Ćma – mistrzyni kamuflażu. Właściciele spróbują jeszcze w tym sezonie sprowadzić największego motyla na globie: pawica atlas ma 400 cm kw. powierzchni skrzydeł! Te duże, o rozpiętości 11-14 cm, przykuwają największą uwagę, np. Caligo memnon, zwany sową za sprawą wzoru przypominającego oczy drapieżnego ptaka, zapewne dla odstraszania.

Motylarnia postawiła na okazy egzotyczne, których naturalne siedliska oplata równik. – Są bardziej wymagające niż rodzime, ale i silniej intrygują, bo nie można ich zobaczyć na co dzień – wyjaśnia pani Pruske. – Potrzebują higienicznych warunków, 70-90 procent wilgotności i 25 stopni ciepła. Wspomagamy ich mikroklimat.

Widać z bliska jak motyle długimi trąbkami chciwie wysysają sok z plasterków cytrusów, kiwi i arbuzów; najlepiej gdy fermentujących – im gorzej owoc wygląda, tym lepiej smakuje. Pasjami uwielbiają nektar z kwiatów budlei Dawida, szaleją za hortensjami, bzem i pyłkiem lipy kwitnącej w centrum raju. Krótkotrwałe rośliny są wymieniane, żeby stale coś kwitło i było bujne.

Okazy sprowadzane są non stop, w postaci poczwarek. Co dzień rano wylęga się z nich dorosłe pokolenie zwane imago i pompuje zmięte skrzydełka hemolimfą. Zewnętrzny szkielet z chityny schnie i twardnieje, choć pozostaje lekki i sprężysty. Zza szyb wylęgarni można podejrzeć wiszące kokony i już suszące się nowe piękności. Zależnie od gatunku przeżyją miesiąc, niektóre dzień… – Zależy to także od pogody – mówi pani Gabriela. – Im więcej słońca i ciepła, tym bardziej je to cieszy, tym silniej się forsują i tym krócej żyją. Ale słońce i motyle są dla siebie stworzone. A dla nas to niezapomniane wrażenie poczuć na sobie jedynego owada piękniejszego niż kwiat. Tu są na wyciągnięcie ręki. Wszystkie zaczarowane.

Pierwsze motylarium powstało w 1970 r. w Anglii, pierwsze w Polsce w roku 2000. w poznańskim zoo, a jarosławieckie – w 2016 roku. Państwu Pruske pomagają dorastające córki Otylia, Olimpia, a pomału też 15-miesięczna Odetka, która „wejdzie wszędzie”, ale zwłaszcza do ptaków.

IV

Pod papugami

To jest ptak, który ze zgryzoty, np. gdy tęskni, jest długo sam, potrafi wydziobać sobie pióra. Ale tym z Jarosławca nie przyjdzie to do głowy: mają własne rozliczne towarzystwo, zabawki i od rana do wieczora są adorowane przez zwiedzających. Wewnątrz papugarni można okrążać wolierę, ale większość woli do niej wejść – papugi, jak motyle, latają swobodnie wśród ludzi i także siadają na ramieniu. Chodząc pod ptakami należy się tylko liczyć ze skutkami ich przemiany materii. Oprócz suchej karmy jedzą to co motyle. Przewodnik uprzedza też, że papuga, ma się rozumieć nie po złości, może dziobnąć, a i ścisk szponów kakadu różowej nie jest najlżejszy.

– Mamy ponad 100 papug 30 gatunków – zachęca Adam Pruske i wylicza najwspanialsze: ara marakana znana bardziej jako Arek, lora wielka, senegalu, rozella królewska, księżniczka Walii – jak sama nazwa wskazuje, australijska. Żako większa! Ta budzi największe nadzieje porozumienia werbalnego. Może już nie starsza Koko, ale ośmiomiesięczna żako Żako robi postępy – prawie powtarza swe imię.

 


Motylarnia i papugarnia w Jarosławcu otwarte są od 9 do 20 – gospodarze daliby odpocząć podopiecznym wcześniej, pod wieczór zmęczone motyle przestają latać, ale wtedy zaczyna się presja pasjonatów fotografii, którzy wolą cele nieruchome. W papugarni wciąż się przekrzykują.

 

Bilety (osobno do motyli i papug) po 12 zł, tańsze dla dzieci i grupowe, do trzech lat wstęp wolny; wycieczki: warto uprzedzić, by nie czekać – 500 187 770.

Ponadto w kompleksie: krzywe lustra, automaty do gry, zaplatanie warkoczyków, tatuaże natryskowe, drink-bar, chrupiące kąski, kawa i muzyka pod niebem do 23.