bandera cover Kultura, Przyjemności

Nowa książka Wiesława Romanowskiego

Powinniśmy być konsekwentnymi zwolennikami integracji Ukrainy z Unią Europejską i NATO. Bardzo ważne zadanie mamy w kraju, gdzie pracuje i żyje prawie milion Ukraińców. Powinniśmy być ich uczciwymi partnerami i stymulować własne państwo w poszukiwaniu najlepszych prawnych i organizacyjnych rozwiązań wspierających to partnerstwo – przekonuje Wiesław Romanowski, który wydał niedawno kolejną książkę, drugą w krótkim czasie poświęconą Stepanowi Banderze.

 

– Wrócił Pan w kolejnej książce do postaci Stepana Bandery. Poprzednia zatytułowana „Bandera – terrorysta z Galicji” to – w uproszczeniu – rozprawa z mitami na temat przewodniczącego Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Obecna znów odnosi się do mitu – do tego, jak instrumentalnie wykorzystywany jest Bandera przez propagandę putinowską przeciw Ukraińcom. Czy to rzeczywiście tak ważna postać w XX-wiecznej historii?

– Bohaterem pierwszej książki był sam Stepan Bandera. Próbowałem opisać jego życie, losy jego rodziny, działalność terrorystyczną i polityczną. Starałem się zrozumieć popularność jego mitu w Zachodniej Ukrainie i jego miejsce w historii Ukrainy i Polski. Bandera jest postacią, która do dzisiaj bardzo mocno dzieli Ukraińców z Polakami, Rosjanami, Żydami, Białorusinami. To zły duch naszej najnowszej historii, postać niezwykle kontrowersyjna i nadal w wielu aspektach tajemnicza, w Polsce wiązana ze Zbrodnią Wołyńską. W książce drugiej występuje obok niego Władimir Putin, który twierdzi, iż Stepan Bandera jest twarzą , wręcz ikoną współczesnej Ukrainy. Zielone ludziki na Krymie i czołgi w Donbasie pojawiły się, jak to wyjaśniała kremlowska telewizja i Putin, by bronić miejscowej ludności przed banderyzmem, ukraińskimi faszystami, wspieranymi przez Zachód. Bandera został włączony do doktryny państwowej Federacji Rosyjskiej i stał się bohaterem hybrydowej wojny.

– A może Stepan Bandera stał się dla Ukraińców symbolem jako ofiara skrytobójstwa dokonanego przez sowieckich agentów w Monachium w 1959 roku?

– Stepan Bandera nie jest symbolem Ukrainy i Ukraińców, których pamięć historyczna jest bardzo mocno podzielona. Ukraińcy poznają swoją historię i toczą o nią zażarte spory. Przypomnijmy, prezydent Juszczenko przyznał Banderze tytuł Bohatera Ukrainy, jego następca prezydent Janukowycz tytuł ten odebrał. Pomniki Bandery w Zachodniej Ukrainie są specjalnie chronione przez policję, w Kijowie mieszkańcy zbierają podpisy pod petycją o cofnięcie decyzji przyznającej jednej z ulic imię Stepana Bandery. Polityczne poglądy Bandery i Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów nie są nawet obecne w ukraińskim dyskursie politycznym. Etnicznie czysta Ukraina, organizacja państwa na wzór faszystowski, czy bolszewicki, rola elity narodu w kierowaniu rewolucyjnym procesem tworzenia niepodległego państwa, należą do przeszłości, są przedmiotem historycznych badań, nie ma nawet ich śladu w ukraińskim parlamencie. Mit Bandery jest wskrzeszany przez polityków. W samej Ukrainie żyje przynajmniej kilka jego mitów. To że zginął z ręki KGB, jest w nich ważną okolicznością. Ale trzeba też wiedzieć, że Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów była finansowo wspierana nie tylko przez Niemcy i Litwę, ale także przez Stalina, zaś emigracyjna organizacja Bandery była w latach pięćdziesiątych pod stałą kontrolą KGB.

– Polakom to nazwisko kojarzy się jak najgorzej – z rzezią na Wołyniu. W jakim stopniu Bandera odpowiada za tę zbrodnię? 

– Gdyby dzisiaj odbył się proces Stepana Bandery o udział w Zbrodni Wołyńskiej, to sądowi trudno byłoby udowodnić jego winę. W 1941 roku Stepan Bandera został aresztowany przez Niemców i osadzony w areszcie domowym w Berlinie. To była ich reakcja na próbę proklamowania państwa Ukraińskiego we Lwowie na tyłach armii niemieckiej. Bandera do 1945 roku był niemieckim więźniem i miał bardzo ograniczony kontakt z przywódcami organizacji w Ukrainie. Ukraińscy dowódcy odpowiedzialni za Zbrodnię Wołyńską są to głównie: Roman Szuchewycz i Dmytro Klaczkiwskij. Sam Bandera jest odpowiedzialny politycznie i moralnie za Zbrodnię Wołyńską, oraz za udział Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów w Holokauście. Koncepcja niepodległej Ukrainy propagowana przez OUN i Banderę zakładała czystki etniczne, tworzenie „etnicznie czystego”, bez Polaków, Żydów i Moskali państwa ukraińskiego. Proklamowaniu państwa we Lwowie towarzyszył pogrom Żydów organizowany przez OUN.

– Rosja znów rozgrywa różne złe emocje Polaków i Ukraińców do budowania napięcia, nieufności, wrogości. Co trzeba by zrobić, by pojawił się wspólny „odpór”? Czy w ogóle jest on do wyobrażenia?

– Przestrzeń publiczna jest dzisiaj otwarta, nieograniczona, hula po niej wiatr jak po stepach. Silni, zorganizowani, w tym państwa, narzucają swoją narrację polityczną i historyczną, swoje historyczne polityki. Rosja pokazała jak państwo może wpływać na opinie ludzi podczas sytuacji kryzysowych i w konfliktach wojennych. Wojna z Ukrainą, „udział” w amerykańskich wyborach prezydenckich, wspieranie partii prawicowych w Europie, to najświeższe przykłady takich działań. Jeśli o tym wiemy, to już mamy szansę obronić naszą wolność. Nie jestem zwolennikiem polemik i starć propagandowych z państwami totalitarnymi oraz ich sojusznikami w Polsce. To nie przynosi efektu, raczej ich legitymizuje. Z szowinizmem, ksenofobią czy rasizmem trudno polemizować. Opowiadam się raczej za budowaniem pozytywnego kapitału w relacjach polsko-ukraińskich i polsko-rosyjskich. W gazetach pojawia się coraz więcej tekstów o tym, że za dewastacją pomników w Polsce i Ukrainie stoją rosyjskie służby specjalne. I polski i ukraiński Internet jest pełen dobrych rad dla służb specjalnych Polski i Ukrainy, by wreszcie zrobiły z tym porządek. Widzę ten wspólny „odpór”, w Polsce obóz przyjaciół Ukrainy jest w zdecydowanej przewadze, moje książki mają temu też służyć. Powinniśmy poznawać naszą historię i spróbować ją zrozumieć. Od naszego pokolenia nikt nie oczekuje kontynuowania przeszłych wojen i konfliktów. W tym kontekście warto przypomnieć tezę Winstona Churchilla: „Nic tak nie dzieli Polaków i Ukraińców jak ich wspólna historia.”

– Postrzeganie historii zdominowała polityka. Analizę faktów i okoliczności – proste, podbudowane emocjami hasła. Jak zatrzymać tę spiralę?  

– Jestem coraz bardziej przekonany, że państwa demokratyczne, otwarte nie potrzebują historycznej polityki, to anachronizm z czasów sowieckich i z czasów zimnej wojny. Polityka historyczna związana jest z manipulacją i kłamstwem, dopasowywaniem historycznych wydarzeń do aktualnych potrzeb politycznych. Politycy traktują historię jak teatralną rekwizytornię. Na każdą okazję znajdą odpowiedni kostium, lekko go modyfikując. Z punktu widzenia wiedzy historycznej wiele z tych prób to próby groteskowe. Polityka historyczna zabija też badanie przeszłości, wolną od politycznych nacisków naukę historii, uzależnia ją od biurokracji partii rządzącej. Wyobraźmy sobie, że każdego dnia w Europie kilka tysięcy ludzi udaje się do pracy, której celem jest udowadnianie, że ich państwa były krzywdzone, nigdy natomiast nie zadawały bólu innym, bo na tym to polega, to jest sens polityki historycznej. Nieoczekiwanie, w czasach rozkwitu globalizacji wróciliśmy do koncepcji państw narodowych, bronimy swoich wspólnot przed obcymi, którzy ruszyli do nas w poszukiwaniu godziwych warunków ludzkiego życia. Niektórzy mówią, że to ostatni oddech państw narodowych, i wkrótce wrócimy na globalny, udoskonalony przez analizę błędów, szlak. Nie brak głosów przeciwnych, to jedynie państwa narodowe mają przyszłość, Polacy mogą przetrwać tylko w swoim silnym państwie, jak Rosjanie w Ruskim Mirze a Amerykanie w Pierwszej Ameryce. Dzisiaj jesteśmy w tej fazie dyskursu o przyszłości i historyczna rekwizytornia jest niezbędna.

– Zna Pan doskonale Ukrainę, ma Pan tam wiele kontaktów, bo mieszkał tam Pan długo. Czy polskie władze korzystają w jakiś sposób z Pana eksperckiej wiedzy?

– Wysoki Sądzie, uchylam to pytanie.

– Na czym powinna Pana zdaniem opierać się polityka Polski wobec Ukrainy w aktualnej sytuacji?

– W polityce powinniśmy zakończyć sekwencję wzajemnie zaskakujących i nieprzyjaznych kroków. Ostatnim, mam nadzieję, rzeczywiście ostatnim, będzie zakaz wjazdu do Ukrainy prezydenta Przemyśla. Spierajmy się, kłóćmy, ale nie trzaskajmy drzwiami, nie próbujmy potrząsać sumieniami, karać, wykluczać, upokarzać. Rozmawiajmy. W dialogu historycznym bardzo ważne jest zakończenie politycznego sporu o Zbrodnię Wołyńską, potrzebna jest wola polityczna Warszawy i Kijowa. Jeśli uda się poprawić polityczny klimat w naszych relacjach, wówczas łatwiej będzie realizować cele strategiczne, szczególnie wparcie Ukrainy w obronie jej terytorialnej integralności, co polega nie tylko na aspekcie wojskowym, ale znacznie ważniejszym, ekonomicznym. Powinniśmy być konsekwentnymi zwolennikami integracji Ukrainy z Unią Europejską i NATO. Bardzo ważne zadanie mamy w kraju, gdzie pracuje i żyje prawie milion Ukraińców. Powinniśmy być ich uczciwymi partnerami i stymulować własne państwo w poszukiwaniu najlepszych prawnych i organizacyjnych rozwiązań wspierających to partnerstwo.

 


Wiesław Włodzimierz Romanowski (ur. 18 sierpnia 1952 w Koszalinie) – socjolog, dziennikarz, uczestnik opozycji w okresie PRL. W 1980 był rzecznikiem prasowym Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego NSZZ „Solidarność” w Koszalinie, a następnie redaktorem naczelnym tygodnika „Sierpień 80”. Internowany w stanie wojennym, przebywał w ośrodkach internowania w Wierzchowie i Darłówku. Od 1990 do 1992 roku kierował koszalińską rozgłośnią Polskiego Radia. W latach 1998–2003 był korespondentem TVP w Kijowie. Pracował również w służbie dyplomatycznej (w Mińsku i w Grodnie na Białorusi).