AJ1A4717 Wydarzenia
Fot. Marcin Betliński

EKOWODROL: INNOWACYJNOŚĆ POPŁACA

Zaczęło się ponad 12 temu od jednego pomysłu i niepozornego zaworu – wynalazku, który byli w stanie docenić wyłącznie specjaliści. Obecnie to już nie tylko ów opatentowany w kilkunastu krajach świata zawór, ale cała rodzina specjalistycznej armatury znana w świecie technicznym jako SZUSTER System. Podkreślmy od razu: system powstający w niekojarzącym się z produkcją koszalińskim EkoWodrolu. Tak procentuje zaufanie, jakim obdarzył wynalazcę szef firmy Lech Wojciechowski i żelazna konsekwencja w działaniu samego wynalazcy – Mirosława Szustera.

Zawór zwrotny kulowy kolanowy, bo tak brzmi jego pełna nazwa, laikowi nie wyda się niczym szczególnym, bo wygląda jak każdy inny duży zawór. Jednak jego właściwości spowodowały, że stał się hitem w branży wodno-kanalizacyjnej i dlatego jest chroniony patentami np. w USA, Japonii, Indiach, Chinach i w wielu krajach Europy. W największym skrócie można powiedzieć, że zapobiega on cofaniu się wody, ścieków lub innych płynów w momencie, kiedy zostanie przerwany ich dopływ. Rzecz z pozoru prozaiczna, ale nikomu wcześniej nie udało się skonstruować zaworu, który by takie bezawaryjne działanie gwarantował.

 

Prezes Lech Wojciechowski 2
Prezes Lech Wojciechowski

Lech Wojciechowski, właściciel i prezes zarządu EkoWodrolu, firmy znanej w regionie i w Polsce głównie z budowania oczyszczalni i kanalizacji, tak mówi o wynalazku Mirosława Szustera: – Nasz zawór wyróżnia już sam kształt, a jest nim kolano. Jest on kompaktowy, co pozwala zaoszczędzić na powierzchni zabudowy każdego obiektu infrastrukturalnego, w jakim jest zastosowany. Ma lepsze parametry hydrauliczne od zaworów powszechnie używanych na rynku. Jest niezawodny, bo już przy bardzo małej prędkości przypływu płynów zawsze się w pełni otworzy, przez co jest bardziej odporny na zapychanie się i uszkodzenia.

Współpraca firmy z Mirosławem Szusterem, pomysłodawcą zaworu, rozpoczęła się w czerwcu 2004 roku. W 2007 roku powstał kilkuosobowy zespół badawczo-rozwojowy, którym kierował Mirosław Szuster. Efektem jego pracy stały się kolejne produkty, na bazie pomysłów Mirosława Szustera, przeznaczone dla branży instalacji wodnych i ściekowych, ale nie tylko, bo może z nich korzystać również petrochemia (paliwa) albo przemysł spożywczy (np. oleje jadalne).

Lech Wojciechowski mówi: – Możemy się pochwalić sprzedażą do kilkudziesięciu krajów, w tym do tak dla nas egzotycznych jak Korea Południowa, Malezja, Australia. Mamy ograniczony zespół i ograniczone możliwości finansowe, więc skupiamy się na marketingu produktów, nie komunikując specjalnie naszego sukcesu lokalnie. Jeździmy na targi, uczestniczymy w wielu międzynarodowych imprezach specjalistycznych. Od 2012 roku promujemy ten produkt w USA. Przeprowadziliśmy między innymi jego prezentację w wodociągach nowojorskich. Mamy w USA dystrybutora, za pośrednictwem którego sprzedajemy tam nie tylko produkty związane z wodociągami, lecz także z petrochemią.

 

Mirosław Szuster
Mirosław Szuster

EkoWodrol prezentuje się również systematycznie w Chinach. – Istnieje przekonanie, że Chińczycy nie respektują patentów, ale to właśnie Chiny są obecnie najbardziej aktywne w zgłaszaniu wynalazków w naszej branży. Zawory zwrotne SZUSTER System idealnie wpasowują się w niszę rynkową , która istnieje w kraju za Wielkim Murem. My dostrzegliśmy tę szansę i wybraliśmy się na specjalistyczne targi do Szanghaju – relacjonuje szef EkoWodrolu.
Jednak jak się okazuje, zdobycie pozycji na rynku chińskim nie jest łatwe ani nie przychodzi szybko. Chińczycy są nieufni wobec zagranicznych partnerów. Na targach trzeba pojawić się co najmniej kilka razy, by zdobyć ich zaufanie i idące w ślad za tym zamówienia.

Prezes Lech Wojciechowski komentuje: – Podobny tok myślenia pojawia się na innych rynkach. Z jednej strony nasz produkt jest innowacyjny, jest rozwiązaniem prawnie chronionym i jedynym w swoim rodzaju pomysłem, ale z drugiej strony jest to na tyle odmienne od tego, co jest typowe i powszechne, że potencjalni dystrybutorzy powoli się z nim oswajają i przekonują. Chodzi o naprawdę istotne różnice. W Stanach Zjednoczonych 95 procent stosowanych zaworów to zawory klapowe. Nasz zawór kulowy jest tam nowością i próba dotarcia do finalnego odbiorcy, czyli na przykład zakładów wodociągowych, jest dużą trudnością.

Inna bariera, którą trzeba przełamać, ma charakter czysto techniczny. A chodzi o różne systemy miar. – Za oceanem mają system oparty o cale, więc musieliśmy przystosować się do rynku amerykańskiego. Był to wielki wydatek, ponieważ wszystko różniło się od naszych wymiarów. To była nasza szansa na rozwój rynku. Okazało się to sukcesem, bo z roku na rok nasze produkty docierają coraz dalej. Jest to bardzo trudne, ponieważ branża wodociągowa jest silnie konkurencyjna.

Nie byłoby tego ogromnego sukcesu, gdyby nie pan Mirosław Szuster, od którego nazwiska zawór i cały system bierze nazwę. Wynalazca mówi o sobie: – Technika to mój świat. Ukończyłem technikum mechaniczne w Wieluniu, a wcześniej w tej samej szkole zawodówkę. Mając 16 lat umiałem już dobrze spawać. Bardzo dużo wtedy czytałem. To się w życiu przydaje. Ze mną było tak, jak z tym lnem w bajce Marii Konopnickiej. Całe moje życie było przygotowaniem do tego, co dziś robię – mówi z uśmiechem.

Jak podkreśla, warsztaty szkoły w Wieluniu były świetnie wyposażone, a prowadzone w nich zajęcia miały bardzo wysoki poziom. Wystarczy wspomnieć, że praktykanci montowali w nich od podstaw obrabiarki – oczywiście pod uważnym okiem nauczycieli zawodu. – Te warsztaty dały mi ogromnie wartościową praktykę. Po szkole pracowałem w dużej firmie przy produkcji, byłem ślusarzem i spawaczem. Potem były kolejne miejsca. To wszystko poszerzało moje doświadczenia, tak jak studia na Politechnice Częstochowskiej, na wydziale budowy maszyn, gdzie studiowałem „Systemy i urządzenia energetyczne”. Zawsze jednak szczególnie lubiłem mechanikę płynów. Dysponowaliśmy perfekcyjnymi laboratoriami, ówczesny szef naszej katedry był członkiem Polskiej Akademii Nauk, więc miał dostęp do najnowszej wiedzy i urządzeń. Mało ludzi, a dużo doświadczeń. Marzyłem, że wymyślę coś, co sprzedam nie tylko w Polsce i że będzie to wynalazek na skalę świata. Koledzy się ze mnie śmiali. Uważam jednak, że trzeba mieć marzenia, ale również umieć odróżniać marzenia od mrzonek. Marzenia poparte ciężką pracą przynoszą efekty – przekonuje Mirosław Szuster.

„Nasza branża nie jest może widowiskowa, ale znajdowane w niej nowe rozwiązania mają naprawdę wpływ na jakość życia wielu ludzi.”

Po studiach pan Mirosław podjął pracę, która – jak przyznaje – nie dawała mu satysfakcji innej niż materialna. Dużo zarobionych pieniędzy poświęcał na pogłębianie wiedzy i konstruowanie prototypów. Niektóre z nich jeszcze czekają na wdrożenie do produkcji. Zainteresował się instalacjami produkującymi prąd elektryczny ze źródeł odnawialnych: – Postawiłem na instalacje biogazowe. Po 1989 założyłem własną działalność gospodarczą, którą prowadzę do dziś. Myślałem, że w nowej rzeczywistości gospodarczej, po 1989 roku, wszyscy będą chcieli nowości, więc będę rozchwytywany. Jak się okazało, to nie był czas innowacji, ale ciągle wierzyłem, że przyjdzie ten moment, kiedy wiedza i nowe pomysły będą się liczyć.

Firma inż. Mirosława Szustera wykonała w tym czasie kilka oczyszczalni ścieków na zasadzie „zaprojektuj, wybuduj i serwisuj”. On sam cały czas również doskonalił się zawodowo. Wymyślił na przykład innowacyjny system mieszania w komorach fermentacyjnych. – Wodociągi w Bielsku-Białej oraz Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej sfinansowały mi wstępny prototyp, a następnie prototyp w pełnej skali. Przystąpiliśmy do dużego przedsięwzięcia, bo w komorze fermentacyjnej o objętości 2200 metrów sześciennych od razu zamontowaliśmy działający prototyp. Bardzo ciekawe rozwiązanie, dużo oszczędniejsze energetycznie od wcześniej stosowanych. Szerszemu rozpowszechnieniu rozwiązania przeszkadzały pewne problemy. Zaczęły się „schody” z powodu przekształceń organizacyjnych i osobowych, zwłaszcza w WFOŚiGW, a na to nałożyły się nieporozumienia w kwestii własności intelektualnej. Trudno było ustalić wspólne stanowisko trzech współwłaścicieli praw do patentu. Tak więc pomysł nie uzyskał szerszego zainteresowania. Zamierzam jednak do niego wrócić i go kiedyś odnowić – podkreśla pan Mirosław.

„Przygoda” z bialskimi Wodociągami była o tyle istotna, że zastosowane tam mieszadło stało się punktem wyjścia do opracowania przez wynalazcę zaworu zwrotnego kulowego, który jest głównym bohaterem naszej opowieści: – Idea wzięła się z problemów w rozruchu urządzenia mieszającego zainstalowanego w oczyszczalni w Bielsku-Białej. Nie zastosowałem zbyt wielu konstrukcji rozłącznych, a trzeba wiedzieć, że tam gdzie występuje biogaz nie można niczego później spawać i przekształcać konstrukcji bez demontażu. Pojawił się problem. Byłem w stanie uratować sytuację, ale potrzebowałem zaworu, który otwiera się przy prędkości przepływu 1-2m/s. Pytałem o taki zawór wszystkich możliwych producentów zaworów zwrotnych kulowych. Okazało się, że takiego zaworu nie ma. Jeśli więc go nie ma, to trzeba go wymyślić! No i go wymyśliłem! Wszystko więc wzięło się z potrzeby, bo bez tego zaworu nie można było prowadzić normalnej pracy urządzenia, które uruchamialiśmy. Wprawdzie, tak „na szybko”, wymyśliłem jeszcze jedno rozwiązanie, które pozwoliło mi oddać wspomniane urządzenie do normalnej eksploatacji, ale idea nowego zaworu mnie tak zafascynowała, że postanowiłem uruchomić jego produkcję.

To był rok 1998. Kolejne lata zeszły na dopracowywaniu konstrukcyjnym zaworu, a jednocześnie przygotowaniach do wdrożenia produkcji. Początkowo wynalazca sam chciał się tym zająć. Ostatecznie doszedł do wniosku, że łatwiej będzie z partnerem. Dogadał się ze spółką KFP Białogon w Kielcach, ale sprawa się rozmyła. Podobnie nie doszło do współpracy z firmą zagraniczną, która zainteresowała się wynalazkiem, bo znowu Mirosław Szuster nie miał pewności, że zostanie potraktowany po partnersku. – Ja wtedy cały czas pracowałem nad tym zaworem i dużo własnych środków przeznaczałem na wykonanie prototypów oraz na zapewnienie międzynarodowej ochrony patentowej.

Przygotowałem tak zwaną skróconą konstrukcję, która okazała się jeszcze lepsza. I tę właśnie zaprezentowałem później EkoWodrolowi – wspomina pan Mirosław. – Ale zanim do niego dotarłem, pukałem do wielu drzwi, szukając partnera do wdrożenia. Szybko zorientowałem się, że w branży firm pompowych nie miałem czego szukać. Zadziałała reguła wilczego biletu: skoro prezes jednej takiej firmy się ze mną rozstał, nie mogłem liczyć na współpracę z żadną inną. To był rodzaj nieformalnego porozumienia. Doszło do absurdalnej sytuacji: była szansa zastosowania mojego pomysłu do pewnych urządzeń pompowych w górnictwie, ale ujawnił się mechanizm swoistego sabotażu. Ten zawór byłby trwalszy niż stosowane tam wcześniej, więc ekipy remontowe miałyby mniej pracy i co zrozumiałe, nie były zainteresowane stosowaniem czegoś, co ograniczałoby ich zlecenia. Ten zawór wytrzymałby 5 – 10 lat, był kilka razy tańszy od tych, które oni wymieniali co parę miesięcy, więc ich postawa jest zupełnie zrozumiała.

Mirosław Szuster nabrał przekonania, że w firmach państwowych, gdzie działają nieformalne układy i relacje, nie ma szczególnego zainteresowania innowacjami. Pozostały prywatne. – Kontakt z EkoWodrolem nawiązałem poprzez inżyniera Janusz Witanowskiego, mojego znajomego. Wspomniał mi o prezesie Wojciechowskim, powiedział, że jest to człowiek bardzo otwarty i że pasjonuje się nowymi rozwiązaniami.
Pierwsza rozmowa trwała cztery godziny i od razu zakończyła się porozumieniem. Inżynier Szuster dostał carte blanche: miał znaleźć modelarza, odlewnię i wykonać prototyp.

Wspomina: – Praca nie była nudna, bo prezes mocno się angażował. Wkrótce, na targach wodociągowych w Bydgoszczy, pokazaliśmy nasz zawór po raz pierwszy. Sukces. Firmy pompowe, które wcześniej nie skorzystały z okazji, mówiły otwarcie „przegapiliśmy szansę”.

Parametry zaworu skonstruowanego przez Mirosława Szustera są wyjątkowe. Posłużył on jako baza do budowy wielu nowych urządzeń: – Zastosowaliśmy zawory w przepompowniach, które miałem wcześniej jakoś przemyślane. Skutek był dobry. Pojawiło się szersze portfolio, nie tylko zaworów, ale również innowacyjnych przepompowni ścieków, w których te zawory mają istotne znaczenie. Taką „rodzinę” jest łatwiej sprzedać na rynku, niż jeden nawet najlepszy element. Z czasem do tego zestawu doszły kolumny odpowietrzające i płuczące.
Mirosław Szuster mocno zaangażował się w szukanie zewnętrznych środków na badania naukowe. Udało się je znaleźć, a były to dotacje z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, Polskiej Agencji Rozwoju Przemysłu i z funduszy regionalnych.

– Takie dotacje mają istotną zaletę – mówi wynalazca. – Co prawda wydłużają pracę, bo wymagają wielu formalności i uciążliwej „papierologii”, ale jak już się w ramach dotacji zacznie coś robić, nie ma odwrotu. Nawet jeśli przyszedłby gorszy czas i normalnie byłaby pokusa, żeby takie kosztowne prace zawiesić, to działań z użyciem dotacji nie opłaca się przerywać, bo grozi utrata dofinansowania i konieczność zwrotu z odsetkami już wykorzystanych funduszy. To taki swoisty doping do kończenia raz rozpoczętych procesów. Bez dotacji w rynek wchodzi się szybciej, ale z nimi jest bezpieczniej – mówi wynalazca. – Jest stabilizacja projektu. Z drugiej strony służy to także dopracowaniu produktu, bo trzeba rozliczyć się z dokumentacji dotyczącej badań naukowych. W naszym przypadku dało to taki efekt, że produkt był perfekcyjny, nie było żadnych wpadek. W tej chwili to, jak i inne rozwiązania, chronione są przez nas patentami w kilkunastu krajach świata. System jest rozwojowy. Zastosowanie znajduje również sam korpus zaworu bez kuli – na przykład w rozmaitych urządzeniach mierzących przepływy.

Mirosław Szuster podkreśla, że zmieniło się nastawienie do polskich konstrukcji. Zagraniczne nie są już z definicji określane jako lepsze. Okazuje się, że polskie rozwiązania im nie ustępują, a nasze zawory mają zastosowanie w wielu innowacyjnych urządzeniach największych polskich i zagranicznych firm, w tym niemieckich i amerykańskich.

– Rozmawiałem niedawno z panem Ryszardem Florkiem, założycielem i prezesem FAKRO. Stwierdziliśmy, że to co nam, Polakom, przeszkadza w rozwoju, to problem skali. My po prostu jesteśmy na początku drogi. Nasze firmy dopiero budują swój potencjał i w zderzeniu z wielkimi zachodnimi koncernami jesteśmy jeżeli nie na przegranej, to na pewno na trudnej pozycji. Zanim stworzymy wystarczający własny potencjał rozwojowy, upłynie dużo czasu.

Prezes Lech Wojciechowski podkreśla, że początek współpracy z Mirosławem Szusterem w jego firmie oznaczał nowe podejście do innowacji: – Przyjęliśmy założenie, że nie musimy być wyłącznie firmą wykonawczą. Zaczęło się od tego zaworu, a potem na jego bazie i dzięki pracy inżynierów powstały produkty takie jak tłocznia pneumatyczna i sucha pompownia ścieków, które także są nowatorskie i doceniane przez użytkowników. Nasze myślenie wpisało się w tendencję do ograniczania użycia chemii w procesach związanych z oczyszczaniem ścieków. Chodzi o to, by unikać chemii szkodliwej, czyli nie wytwarzać przy okazji ubocznych, uciążliwych produktów. My intuicyjnie zawsze szukaliśmy takich rozwiązań.

Oprócz zaworu zwrotnego kolanowego, który nastawiony jest na oszczędność energetyczną, produkujemy oczyszczalnie i przepompownie ograniczające używanie chemii. Jest to dosłownie działanie ekologiczne, bo bezpośrednio chroni powietrze i środowisko. To wszystko zaś jest wynikiem pracy inżynierskiej. Nasza branża nie jest może widowiskowa, ale znajdowane w niej nowe rozwiązania mają naprawdę wpływ na jakość życia wielu ludzi. Każde zaś nowe rozwiązanie to dla inżyniera satysfakcja. Tak wyjątkowe jak zawór kolanowy stworzony przez Mirosława Szustera często się nie zdarzają, ale innowacyjne myślenie jest już samo w sobie wartością i napędem rozwoju.

 

DSC03945


Innowacyjne rozwiązania powstające w koszalińskim EkoWodrolu zostały wielokrotnie docenione w rozmaitych konkursach i rankingach. Na przykład w roku 2010 firma została laureatem (II miejsce) rankingu pięciuset najbardziej innowacyjnych firm w Polsce; nagrodę tę przyznaje Instytut Nauk Ekonomicznych Polskiej Akademii Nauk wraz z siecią naukową MSM. Została również laureatką konkursu „Zielone Technologie” GreenEvo organizowanego przez Ministerstwo Środowiska. Jedną z korzyści dla uczestników podobnych konkursów jest możliwość promowania produktów za granicą. Innym – szansa uzyskania dotacji do kolejnych prac badawczych.


Mirosław Szuster o Koszalinie: – Kiedy już porozumieliśmy się z EkoWodrolem, podjęliśmy z rodziną decyzję, że przeprowadzamy się do Koszalina. Nie żałujemy, bo Koszalin to miejsce, gdzie żyje się dobrze, wygodnie. To co mnie szczególnie uderzyło na początku, to serdeczność ludzi, której nie dostrzegam na Śląsku czy w Warszawie. Nie mówić już o tym, jakie to czyste miejsce, czyli po prostu zdrowe. Śląsk jest zielony, latem nie widać problemu, natomiast zimą zanieczyszczenie powietrza daje się we znaki.


Mirosław Szuster o sobie: – Jestem wynalazcą, wciąż myślę o nowych rozwiązaniach, nad którymi obecnie pracuję, również w ramach prowadzonej własnej działalności gospodarczej. Obecnie jestem konsultantem firmy EkoWodrol i ściśle z nią współpracuję. Dosytu w tej dziedzinie nie czuję, więc sądzę, że uda mi się jeszcze zaproponować coś, co będzie użyteczne i nowe. Taka praca nie zamyka się w ramach czasowych od ósmej do szesnastej czy innych. Pomysł się rodzi, noszę go w głowie, a on wraca w różnych momentach i czasami w nieoczekiwanej chwili pojawi się ten błysk – rozwiązanie problemu, z którym nie mogłem sobie wcześniej poradzić. To jest fantastyczne uczucie. Uwielbiam ten moment, który wynagradza dziesiątki nieprzespanych nocy. Wiem, że w bardziej sprzyjających warunkach zrobiłbym dużo więcej, ale mimo to odczuwam dużą satysfakcję z tego, co udało mi się osiągnąć.