BORNHOLM41 Podróże, Przyjemności
Fot. Radosław Koleśnik

Bornholm w jeden dzień, czyli wycieczka na Majorkę Północy

Bornholm to raj dla turystów. Mnóstwo słońca i woda cieplejsza niż po naszej stronie Bałtyku. Na tę duńską wyspę najłatwiej dotrzeć z Kołobrzegu – to tylko cztery godziny morskiej podróży katamaranem Jantar.

Wypoczywasz nad morzem i szukasz dodatkowych atrakcji? Wyprawa na Bornholm to świetny pomysł. Położona w odległości około 130 km od Kołobrzegu duńska wyspa przyciąga rocznie 500 tys. turystów. Sporą grupę stanowią Polacy, którzy mogą tu zajrzeć choćby na kilka godzin dzięki sprawnym połączeniom promowym.

Każdy, kto wybiera się tutaj po raz pierwszy, musi sobie jednak zdawać sprawę z tego, że najprawdopodobniej będzie musiał wrócić na Bornholm, bo według statystyk wraca tu aż 80 procent turystów.

Co ich tutaj urzeka? – Przede wszystkim urokliwe miasteczka z wyjątkową zabudową zachowaną w niezmienionym stanie od wielu lat oraz przepiękne zakątki i niesamowite widoki – mówi Agnieszka Jorgensen, Polka, która od 18 lat zajmuje się oprowadzaniem wycieczek po duńskiej wyspie. – Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Od wycieczek rowerowych, łowienia ryb z łodzi czy brzegu, nurkowania, wspinaczki. Jest nawet wyciąg narciarski! Nie brakuje też pól golfowych i sporego parku rozrywki dla najmłodszych.

BORNHOLM19

Wyspa ma kilka określeń i nazywana jest Majorką Północy, Perłą Bałtyku i Słoneczną Wyspą. To dlatego, że panuje tutaj specyficzny klimat. Jest to miejsce z największą liczbą słonecznych dni w Skandynawii, a pogoda potrafi zdecydowanie różnić się – z reguły na korzyść – od aury panującej na pobliskich lądach. Jeśli dodamy do tego informację, że linia brzegowa ma aż 141 km i usiana jest licznymi zatoczkami z wodą cieplejszą o kilka stopni niż na polskim wybrzeżu, to już mamy odpowiedź na pytanie, skąd biorą się porównania z Majorką. W tym miejscu nie sposób nie wspomnieć, że na plażach panują tu nieco inne zwyczaje niż w Polsce, bowiem nikt nie wyznacza plaż dla naturystów. Bez strojów kąpielowych można się kąpać w każdym zakątku tej wyspy, bo jak mawiają miejscowi: opalamy przecież ciało, a nie strój kąpielowy.

Wylegiwanie się na plażach i spacery po skalistym wybrzeżu (około 75 proc. wyspy to granit, dlatego nie ma tutaj na przykład kretów) to tylko ledwie przygrywka do tego, co mogą robić tutaj turyści, na których czeka ponad 200 km fantastycznie przygotowanych tras rowerowych. Wiele ich odcinków biegnie dosłownie wzdłuż brzegu, gdzie od wody oddziela nas jedynie wąski pas plaży i umocnień brzegowych. – Jazda odbywa się więc w niesamowitej scenerii, w komfortowych warunkach i w kompletnej ciszy przeszywanej tylko szumem morskich fal – zachwalają rowerzyści. – Moi bracia z Warszawy przyjeżdżają na wyspę, aby odetchnąć od zgiełku dużego miasta, bo jest to miejsce gdzie się wspaniale odpoczywa – podkreśla Agnieszka Jorgensen. – My zawsze twierdzimy, że po tygodniu już się nawet zaczyna wolniej mówić – śmieje się.

Wypożyczalnie rowerów można znaleźć na każdym kroku, a cykliści mają tę przewagę nad korzystającymi z wycieczek autokarowych, że mogą dojechać nawet w najbardziej niedostępne miejsca, jak choćby 40-metrowe urwisko Jons Kapel. Jak informują przewodnicy, nazwa tego granitowego tworu pochodzi od imienia mnicha – Jona, który według legend próbował nawracać pogańskich borholmczyków na chrześcijaństwo. Miał to czynić z ponad 40-metrowej skały zwanej dziś Jons Kapel (czyli Kaplica Jona). Tuż za nią znajdują się długie drewniane schody, którymi można zejść do samego podnóża klifu. Z dołu i z góry rozpościerają się niesamowite widoki.
Do jednych z najczęściej odwiedzanych miejsc zaliczany jest też ogromny średniowieczny zamek Hammershus usytuowany na skalnym wzniesieniu, przy krawędzi nadbrzeżnego urwiska – 74 metry powyżej lustra wody.
Architektura to jedna z największych atrakcji duńskiej wyspy. Domki nie są duże, ale za to przyciągają wzrok swoimi niesamowitymi kolorami, dbałością o zachowanie nawet najdrobniejszych szczegółów i tym, że wyglądają tak, samo jak 50, 60 czy 70 lat temu. Zgodnie bowiem z zaleceniami władz wyspy budynki mogą być co najwyżej dwukondygnacyjne. Na jakąkolwiek przebudowę, postawienie przydomowej szopki, czy choćby nawet zmianę koloru, mieszkaniec Bornholmu musi mieć zgodę miejscowego architekta. Obecnie jednak wszelkie budowy są tutaj zabronione, bo około 1600 domów na całej wyspie wystawionych jest na sprzedaż. Wynika to z tego, że wyspa się wyludnia. Młodzi ludzie wyjeżdżają stąd, a sprowadzają się emeryci, którzy w poszukiwaniu spokoju i wygody wybierają właśnie Majorkę Północy. Liczba mieszkańców tej wyspy przekracza obecnie 40 tysięcy, a w roku 1965 sięgała blisko 50 tysięcy osób.

BORNHOLM34

Będąc na Bornholmie, nie możemy sobie pozwolić na to, by nie zjeść świeżo uwędzonego bałtyckiego śledzia. Wędzarnie rozsiane są po całej wyspie i można rozpoznać je bez trudu po charakterystycznych białych kominach, a w miejscowości Hasle urządzone jest nawet Muzeum Wędzarnictwa. Smakoszom wszyscy polecają tak zwane Słońce nad Gudhjem (Sol over Gudhjem), czyli świeżo uwędzonego śledzia, który jest podawany zgodnie z obyczajem na kawałku papieru, z surowym żółtkiem, rzodkiewkami i szczypiorkiem. Doskonale smakuje z chłodnym piwem, szczególnie z bornholmskiego browaru.

Przewodnicy „sprzedają” początkującym turystom kilka cennych wskazówek praktycznych. Otóż w Danii nie mówimy do nikogo per „pani”/ „pan”. Wszyscy mówią sobie po imieniu, a form grzecznościowych używa się jedynie w bardzo oficjalnych sytuacjach i tylko do osób powyżej 70. roku życia. Polacy uznawani są tutaj za bardzo kulturalnych, bo nasze „tak” oznacza tutaj „dziękuję”. Nie powinniśmy się też zdziwić, jeśli za kierownicą autokaru zobaczymy kobietę. Panie są tutaj głowami rodziny i często wykonują męskie zawody. Są też dużo bardziej odważne. To one zapraszają mężczyzn na randki, proszą do tańca, a nawet oświadczają się mężczyźnie.
Niemal przy każdym budynku zobaczymy też duńskie flagi. Wciągane są one na maszt przy każdym święcie, a także ważnym wydarzeniu rodzinnym – nawet takim jak urodziny czy imieniny. Do połowy masztu wciągnięte są na znak żałoby i jak żartują miejscowi – podczas wizyty teściowej.

Sama podróż katamaranem na Bornholm trwa 4 godziny, ale w ten sposób „zaliczymy” też podróż na pełnym morzu. Na miejscu turyści będą mogli skorzystać z proponowanej wycieczki objazdowej, ukazującej wschodnie, skaliste wybrzeże z takimi miasteczkami jak: Arsdale, Svaneke, Listed, Gudhjem, z dłuższym postojem przy Hammershus, gdzie podziwiać można największe w Skandynawii ruiny zamku średniowiecznego.

 

Rejsy na Bornholm proponuje każdego dnia Kołobrzeska Żegluga Pasażerska; szczegółowych informacji można szukać na jej stronie internetowej: http://www.kzp.kolobrzeg.pl/


Park rozrywki na wyspie

Joboland – tak nazywa się park rozrywki znajdujący się w północnej części Bornholmu. Jego główną atrakcją jest park wodny o powierzchni 6000 m kw. – z basenami, zjeżdżalniami i szaloną rzeką. Na terenie parku znajduje się mini park dla dzieci z małymi zjeżdżalniami i basenem z podgrzewaną wodą. Są też karuzele, kolejka górska, tor przeszkód, golf, bowling, ścianka wspinaczkowa, loty nad wodą.
W centrum odbywają się pokazy sztuk magicznych. W zoo można zobaczyć lamy, osiołki, kozy, małpy i ptaki. Adres: Joboland Brændesgårdshaven, Højevejen 4, DK 3740 Svaneke.

Wyspy na wschód od Bornholmu

Około 17 km na wschód od Bornholmu znajduje się grupa wysp: Frederiksø, Christiansø oraz Græsholm. Dwie pierwsze, połączone mostem są zamieszkałe – przez około 100 osób. Christiansø to istna perełka dla turystów spragnionych niesamowitych wrażeń. Obowiązują tutaj jednak bardzo surowe zasady związane z ekologią i dbałością o nienaruszalność przyrody. Dopłynąć tu można z portu w Gudhjem, a jedyny hotelik, który dysponuje ledwie kilkoma pokojami jest tak oblegany, że miejsce trzeba tu rezerwować z dwuletnim wyprzedzeniem.

Korony, ale też złotówki

Mimo że Dania należy do Unii Europejskiej, musimy pamiętać o tym, że nie przyjęła ona wspólnej europejskiej waluty. Dlatego wciąż płacimy tutaj koronami duńskimi. Oczywiście euro też jest respektowane i co ciekawe, w niektórych miejscach zapłacimy też polską walutą. Na przykład w restauracji w Gudhjem za możliwość skorzystania ze „szwedzkiego stołu” z rybnymi przysmakami przygotowanymi na przeróżne sposoby.