To była piękna podróż w świat zmysłów. Z Martą Siembab, jedyną w Polsce senselierką rozmawiałyśmy m.in. o gustach zapachowych Polek i Polaków, jaki wpływ ma zapach na wizerunek oraz o tym, jak pachnie sukces.
– „Senselierka” – to brzmi dość tajemniczo. Specjalistka od zapachów już zapewne mówi nam więcej. Skąd taki pomysł na siebie?
– Kiedy zaczynałam interesować się zapachem, nie myślałam o tym, by zająć się tym „pełnoetatowo”. Było to coś, co fascynowało mnie od dziecka. Wszystkie wakacje spędzałam w bardzo małej wiosce na skraju Puszczy Rzepińskiej. Tam zapachów było mnóstwo. Zapach różnych zwierząt, gatunków roślin, drzew, żywicy, letniego powietrza, rosy, liści. W szkołach perfumiarze uczą się ich na esencjach, ja poznałam to wszystko „na żywo”. Był to pewien kapitał, który wyniosłam ze swojego dzieciństwa. Najpierw interesowałam się aromaterapią i robiłam zielniki. Interesowałam się też oczywiście perfumami, ale nastolatka w komunistycznej Polsce niewielkie miała pole do popisu. Zawsze jednak czułam, że moje zmysły są bardzo wrażliwe. Praca zawodowa wiązała się dla mnie zawsze z przekazywaniem informacji. Byłam nauczycielem, lektorem, wykładowcą, szkoleniowcem, trenerem. Równo dziesięć lat temu zdałam sobie sprawę, że skoro dzielę się wiedzą, a tę największą posiadam na temat zapachów, to mogę połączyć jedno z drugim.
– Jak więc wyglądała pani ścieżka rozwoju i edukacja w tym zakresie?
– Zwykle szukam informacji u źródła. Na przykład pasjonuje mnie, jak osoby niewidome odróżniają zapachy i jak pomagają im one w codziennej orientacji. Uczę się sama i wszystko, co wiem, to wynik moich poszukiwań, rozmów, wywiadów i eksploracji takich obszarów nauki, jak medycyna, psychologia, neurologia, fizjologia, kulturoznawstwo, czy socjologia. Z czasem nawiązałam współpracę z osobami zajmującymi się dystrybucją perfum i ich sprzedażą oraz marketingiem. Współpracuję też m.in. z projektantami, architektami, z terapeutami osób z autyzmem, a także z uczelniami ekonomicznymi, technicznymi i artystycznymi. Zajmuję się też kreowaniem wizerunku poprzez zapach.
– Zastanawiam się jak pachnie sukces?
– Nie ma jednej odpowiedzi. Jeśli sukces pachnie pieniądzem, a często to nim mierzymy sukces, to wówczas odwołujemy się do takich archetypów zapachowych, jak zapach żywic, srebrnego kadzidła, czy mirry, bo kiedyś tylko zamożnych stać było na takie zapachy. Można też powiedzieć, że sukces pachnie tym, co luksusowe, a więc np. skórzane. Nie każdego stać przecież na skórzane meble, skórzaną torbę lub kurtkę drogiej marki, czy też samochód ze skórzaną tapicerką. Sukcesy bywają też różne. Może nim być np. zrzucenie 10 kilogramów. Wtedy pojawia się pytanie, czy taki sukces pachnie słodkim ciastkiem, czy może koktajlem z chlorelli, który przyszło nam pić przez ostatnie dwa miesiące. I to jest właśnie cudowne w zapachach, że nie dają jednoznacznej odpowiedzi.
– Jeszcze jakiś czas temu Polki przy wyborze perfum kierowały się głównie marką i ceną. Teraz wydaje się, że ten trend się zmienia i szukamy bardziej indywidualnych nut zapachowych. Czy mam rację?
– Wszystko zależy od tego, na jakiej grupie się skupimy. Niektórzy to po prostu poszukiwacze nowości, są też osoby, które nie lubią wychodzić poza strefę komfortu i nie ma w tym nic złego. To kwestia osobowości. Teraz mamy dostęp do wszystkich premier zapachowych. W zeszłym roku było ich ponad dwa tysiące! To pula, z której naprawdę można wybrać coś dla siebie. Znam jednak osobę, która używa tych samych perfum od lat 80. i narzeka jedynie, że nie pachną już tak, jak kiedyś.
– Jakie trendy królować będą w sezonie letnim?
Trendy to nie sztucznie kreowane mody, ale zapis naszych dążeń. Widać, że obecnie szukamy wrażeń w Europie. Szukamy tego, co jest nam bliskie, a nie tego, co tropikalne i egzotyczne. Lubimy to, co znamy z ogrodu, jak frezja, bez, zioła – rozmaryn, bazylia, coś, co jest czytelne, a nie abstrakcyjne.
– A jakie zapachy pani wybiera na co dzień?
– Zgodnie z zasadą – szewc bez butów chodzi, ja na co dzień nie używam żadnego zapachu. Głównie ze względu na to, że przebywanie z zapachami jest bardzo eksploatujące. Teraz przechodzę kwarantannę zapachową (śmiech). Jeśli jednak mój organizm może sobie na to pozwolić, wówczas niezależnie od pory roku wybieram te zapachy, które wywołują u mnie emocje i kojarzą mi się przede wszystkim z wrażeniem ognia, dymu, palonego drewna. To tak, jakbyśmy wyobrazili sobie piec kaflowy, w której płonie ogień. To estetyka, która jest mi bliska, zapachy ciepłe, ale także gorzkie. Często lubimy jakieś zapachy i nie wiemy dlaczego, ja mam ten przywilej, że wiem.