Lubię powtarzać, że Polska jest najpilniej strzeżoną tajemnicą Europy. Mieszkańcy Skandynawii wiedzą o jednym z najbliższych sąsiadów znacznie mniej niż o odległych kontynentach” – mówi norweski deweloper Stein Christian Knutsen. Podobnie jak Reidar Moistad, przybyły niedawno z Norwegii trener koszalińskich szczypiornistek Energi AZS Koszalin, jest przekonany, że to powinno się zmienić.
Reidar Moistad objął funkcję trenera naszych piłkarek ręcznych latem tego roku. Ale już można by mu przyznać medal za promowanie regionu. Za jego sprawą Mielno i Koszalin odwiedziło dotychczas kilkudziesięciu Norwegów, wkrótce przyjadą następni. – Jeden ze znajomych zapytał mnie, czy aby na pewno pracuję tutaj jako trener a nie jako specjalista od promocji – żartuje.
Co typowy Norweg wie o Polsce? – Niewiele – mówi Reidar Moistad. – Wyobraża sobie, że to szary kraj gdzieś daleko. Tak daleko, że to już prawie Rosja. Kiedy jestem pytany, jak tu jest, odpowiadam, że trzeba przyjechać i zobaczyć. Zawsze mówię: nie uwierzycie jak tu jest pięknie! – śmieje się. – Ja sam wcześniej byłem w Polsce kilka razy, w różnych miastach, z zespołami, które wtedy prowadziłem. Wiedziałem, że Polska jest krajem, który szybko się zmienia. Tempo zmian robi wrażenie.
Trener do komunikacji ze znajomymi wykorzystuje głównie Facebook. Zamieszcza tam wrażenia i zdjęcia z miejsc, które go zafascynowały. Na przykład Chełmska Góra. Według niego – fantastyczne miejsce do relaksu i uprawiania sportu. Nie może się nadziwić, że są koszalinianie, którzy nigdy na niej nie byli. – W naszym kraju otaczająca nas natura jest niezwykle ważna. Ludzie wiele rzeczy, nie chodzi tylko o sport, robią wspólnie na zewnątrz. Szukają po prostu okazji do wspólnego działania. U was jest inaczej – mówi trener. Wspomina, że kiedy zaproponował zawodniczkom AZS-u, by część zajęć treningowych odbywała się na terenie Chełmskiej Góry, przyjęły to bez entuzjazmu. „Jak to w lesie? Przecież mamy halę do dyspozycji…”
Bieżący sezon w klubie Energa AZS Koszalin to czas wielu zmian. Nowa jest formuła organizacyjna. Drużyna nie występuje już w ramach klubu uczelnianego Politechniki Koszalińskiej, ale powołanej wiosną br. spółki akcyjnej. Nowy jest trener i w dużej części skład zespołu. Po zdobyciu przez koszalinianki w minionym sezonie trzeciego miejsca w lidze oczekiwania kibiców są ogromne. Chcą co najmniej powtórzenia tego sukcesu. Trener komentuje: – Zawodniczki są pod olbrzymią presją. Tymczasem na zbudowanie dobrego zespołu potrzeba pracy i czasu. Jest jakieś podobieństwo między budowaniem zespołu sportowego a inwestycjami w nieruchomości. Na początku potrzebne są duże nakłady. Działa się długoterminowo. Nie można myśleć w kategoriach jednego sezonu. To jest proces. W Norwegii w większym stopniu patrzy się na trening i działanie drużyny w dłuższej perspektywie czasu. Tam zawodniczki grają z sobą przez 6-8 lat. Rodzi się silna więź i zrozumienie. Zespół działa jak dobrze ustawiony mechanizm. Tymczasem w Polakach jest jakaś niecierpliwość. W poprzednim sezonie był medal, więc musi być również w tym. To wywołuje silną presję psychiczną, a ona nie pomaga.
Reidar Moistad, który oprócz fakultetu trenerskiego ma również fakultet z psychologii, w pracy z drużyną stawia na budowanie krok po kroku. – Celem pracy trenerskiej nie powinno być tylko zaliczanie kolejnych meczów z dobrym wynikiem. To krótkowzroczne podejście. Myśleć trzeba o tym, żeby progres był systematyczny a poziom gry stabilny. Tego nie można osiągnąć z dnia na dzień. Potrzebny jest dobry plan i jego konsekwentna realizacja.
Stein Christina Knutsen z perspektywy kilkunastu lat spędzonych w Polsce potwierdza tę naszą niecierpliwość: – Polacy chcą rezultatu „od razu”, „już”, „teraz”, „natychmiast”. W sporcie trzeba być najlepszym już w tym momencie! W pracy trzeba być najlepszym teraz! Nie ma myślenia w dłuższej perspektywie. Widać to doskonale w biznesie. Kiedy właściciele firm proponują menedżerom jakieś atrakcyjne długookresowe programy wynagradzania, polegające na przykład na przekazaniu po jakimś czasie części udziałów w firmie, spotykają się z oczekiwaniem, że całe wynagrodzenie ma być „tu i teraz”. Polacy są niecierpliwi i nieufni. Być może wynika to stąd, że chcą szybko dogonić pod względem poziomu życia inne kraje. To ma zapewne uwarunkowanie w historii i kulturze. W przeszłości słyszeli wiele obietnic, które się nie spełniły. Stąd trudno im jest zaufać komuś. Trudno im przyjąć, że jak będą ciężko pracować, odniosą sukces. Chcą mieć potwierdzenie od razu, natychmiast. A sukces wymaga czasu.
Jakie jeszcze różnice między Polakami a Norwegami rzucają się w oczy? Na pewno podejście do aktywności ruchowej. W Polsce realizuje się ona przede wszystkim w szkole. Kończy się szkoła, kończy się regularny ruch. W Norwegii zaś sport jest ważnym elementem życia codziennego. Oferta darmowych zajęć sportowych jest bardzo szeroka, a ludzie chętnie z niej korzystają. Działa mnóstwo klubów, sekcji i stowarzyszeń. Piłkę ręczną w liczącej ok. 4,5 mln mieszkańców Norwegii uprawia czynnie 125 tysięcy osób, w siedmiu ligach! A w Polsce? Prawie 40 mln obywateli i tylko 25 tysięcy osób grających w ręczną. A trzeba tu zaznaczyć, że szczypiorniak nie jest jakąś norweską specjalnością. Popularniejsze są piłka nożna i narciarstwo.
Polacy ruszają się mniej niż Norwegowie, ale wobec sportu są entuzjastyczni – zauważa Reidar Moistad. Potrafią silnie przeżywać sportowe wydarzenia, mocno angażują się w doping. I to również w oczach trenera coś, co nas wyróżnia.
Dziedziną, którą Reidar Moistad z pasją penetruje od czasu przyjazdu do Koszalina, jest polska kuchnia. Rozpoznaje już nasze charakterystyczne potrawy i wbrew reakcjom wielu obcokrajowców nie krzywi się na wspomnienie kaszanki albo flaczków. Nie może się nadziwić bogactwu polskich klusek – tych wszelkich pierogów, pierożków, kopytek. Wciąż eksperymentuje z nowymi potrawami. – Ostatnio spróbowałem królika w Gospodzie Jamneńskiej. Wyśmienity – chwali. Kocha polskie zupy. Wspomina, że kiedy był młody, w Norwegii jeszcze się je jadało. Teraz zapanował trend, że zup się nie podaje. – Staram się codziennie jeść inną – mówi. A która z nich to ta ulubiona? – Ogórkowa – odpowiada bez namysłu, poprawnie wymawiając to słowo.
Swoją ulubioną zupę ma również Stein Knutsen, który w Polsce mieszka od 1996 roku, a w Mielnie już od ponad 10 lat. – To zupa podawana w bochnie chleba – mówi. – Ale nie mogę zapamiętać jej nazwy… Uwielbiam polski tatar wołowy z wszystkimi dodatkami. Macie fantastyczną tradycję kulinarną. Polacy przykładają dużą wagę do tego co i jak jedzą. Jest tylko jeden kłopot: jedzenia na stołach jest zawsze za dużo.
A jakie cechy Polaków nasi rozmówcy przeszczepiliby swoim rodakom? Prezes Knutsen mówi: – Wielką wartością jest to, ze Polacy są silnie zorientowani rodzinnie, kultywują wartość rodziny, tradycyjnej, wielopokoleniowej. Dalej – ciężko pracują. Norwegowie są rozpuszczeni, rozleniwieni. Są bogaci, mają wszystko na wyciągnięcie ręki, a to jest niebezpieczne. Pozbyli się motywującego głodu, a w Polakach on wciąż jest siłą zachęcającą do ciężkiej pracy, wysiłku.
Także w oczach Reidara Mositada jesteśmy ludźmi ciężko pracującymi. I także on zwraca uwagę na silne więzi rodzinne i przywiązanie do tradycji. Jednocześnie dodaje: – Spotkałem się z bardzo przyjacielskim przyjęciem. Teraz, kiedy poznaję coraz więcej ludzi stąd, już wiem, że to nie przypadek. Polacy są bardzo otwarci i serdeczni.
Obu „koszalińskich Norwegów” łączy przekonanie, że Skandynawowie powinni przyjeżdżać do Polski, bo warto. Jednak na wakacje ich rodacy wybierają raczej ciepłe regiony świata. Jak więc zachęcić ich do przyjeżdżania do nas? – Trzeba pokazywać inny obraz Polski, a zmiany jakie tutaj zaszły robią ogromne wrażenie – mówi trener. – Trzeba pokazywać jakość, jaką już Polska jest w stanie zaproponować, a jakiej oczekują dzisiejsi turyści. I trzeba uzmysławiać im, ze Polska jest tak blisko!