Nie bez przyczyny połowę dziesięciominutowego filmu promującego wolontariat w Polsce wypełniają wydarzenia wykreowane w Darłowie. Z roku na roku lokalne działania angażują coraz liczniejsze grono darłowian. Fala społecznej aktywności rozchodzi się po mieście i powiecie sławieńskim niczym kręgi na wodzie. A w centrum wciąż pozostają Dorota Kuriata i Magdalena Burduk.
Kiedy to się zaczęło? Dla Doroty Kuriaty – trochę ponad 10 lat temu. Była wtedy nauczycielką matematyki i fizyki w Zespole Szkół im. Stefana Żeromskiego w Darłowie. Polska wkrótce miała wstąpić do Unii Europejskiej. Młodzież przygotowywała związane z tym wydarzeniem happeningi i inne akcje. – Po udanym referendum unijnym chcieli działać dalej. Stworzyli projekt, który odbił się szerokim echem w całej Polsce, a był to kurs języka angielskiego dla bezrobotnych mieszkańców Darłowa – wspomina pani Dorota.
Urodzaj pomysłów
Uczniowie postawili się w roli nauczycieli. Wszystko opracowali sami: od programu nauczania, przez promocję pomysłu w mediach, po prowadzenie zajęć. Kurs trwał pół roku i okazał się sukcesem. Postanowili pójść dalej. Ponieważ w szkole była klasa informatyczna, stworzyli kolejny program – kurs komputerowy połączony z nauką języka angielskiego. Znowu pół roku zajęć. W tym samym czasie pojawił się pierwszy redagowany przez młodzież biuletyn. Rodziły się nowe pomysły. Wszystko bez jakichkolwiek pieniędzy.
Nic dziwnego, że na Darłowo zwróciły uwagę instytucje propagujące wolontariat w Polsce. Pani Dorota wspomina: – Zaczęliśmy być zapraszani do Warszawy. Prezentowaliśmy to, co udało nam się zrobić. Osoby z rozmaitych organizacji pozarządowych utwierdzały nas w przekonaniu, że są to rzeczy sensowne i wartościowe. Zaczęły się wyjazdy, szkolenia, poznawanie tego środowiska.
Ważny etap rozwoju to rok 2005, kiedy do Darłowa przyjechała grupa studentek-wolontariuszek. – One wprowadziły nas w tajniki wolontariatu. Ja dostałam się do programu „Liderzy” Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności. To prestiżowy roczny program, gdzie pod okiem tutorów prowadzi się ścieżkę rozwoju osobistego. Z ich pomocą stworzyłam młodzieżową akademię, która potem przeistoczyła się w Centrum Wolontariatu Młodzieżowego. Później – w roku 2007 – we współpracy z Regionalnym Centrum Wolontariatu w Słupsku podjęliśmy decyzję, że stajemy na własne nogi i zbudujemy własne stowarzyszenie – mówi Dorota Kuriata.
Darłowianie realizowali wyzwanie za wyzwaniem. Mieli wtedy już na koncie sporo projektów społecznych: „Równać szanse” (skierowany do młodych ludzi mieszkających w małych miejscowościach, stawiający na rozwój umiejętności społecznych), kółko fotograficzne, turniej gier komputerowych, czy projekty filmowe.
Darłowska Laponia
Jeśli jest rok 2007, to w naszej historii pojawia się Magdalena Burduk, szefowa promocji w darłowskim ratuszu. – Dorota zadała mi wtedy pytanie, czy napisałabym strategię promocji dla darłowskiego Centrum Wolontariatu. Napisałam i zaproponowałam kilka działań, które mogłyby jeszcze zwiększyć liczbę wolontariuszy i zaangażować społeczność lokalną. W ten sposób narodziła się „Darłowska Laponia Świętego Mikołaja”.
Impreza, która była nowością, została świetnie przyjęta. Od czterech lat odbywa się zawsze w niedzielę najbliższą kalendarzowo mikołajkom (6 grudnia). Na rynku w Darłowie pojawia się wtedy świat elfów stworzony przez wolontariuszy z Darłowskiego Centrum Wolontariatu oraz wielu stowarzyszeń z nim współpracujących. Kulminacyjnym punktem jest zawsze uroczyste przybycie do miasta świętego Mikołaja i jego spotkanie z dziećmi. Tradycyjnie przy tej okazji następuje również „odpalenie” choinki bożonarodzeniowej, która jest symbolem integracji społeczności Darłowa. Ale wielki przedświąteczny kiermasz ma również konkretny cel: zbiórkę pieniędzy na fundusz stypendialny.
Dorota Kuriata wyjaśnia: – Fundusz służy samym wolontariuszom. Dzięki niemu możemy wspierać finansowo ich pasje i wartościowe pomysły. Wolontariuszami są często młodzi ludzie z niezamożnych rodzin. Angażują się, pomagają innym, a bywa że nie mają minimum środków, żeby realizować własne zainteresowania.
Magdalena Burduk dodaje: – Oni nie myślą o złotych górach, potrzebują naprawdę niewiele. Czasami są to takie marzenia, jak w wypadku dziewczynki, która interesuje się końmi, a jej rodziców nie stać było na opłacenie choćby kilku lekcji jazdy konnej. Kto inny potrzebował pieniędzy na książki z interesującej go dziedziny. To bardzo konkretne potrzeby.
Podczas Darłowskiej Laponii Świętego Mikołaja cały rynek miejski otaczają jednakowe namioty. Ostatnio użyczyła ich darmo warszawska firma Aviotex. – Staramy się, żeby to było wielkie show na miarę naszych możliwości. Raz Mikołaj wpłynął na rynek statkiem w asyście kompanii reprezentacyjnej szkoły morskiej, w ostatnim roku asystowali mu wszyscy strażacy z powiatu sławieńskiego – relacjonuje Magdalena Burduk.
Pani Dorota dodaje: – Nasz pomysł uznano za przykład dobrej praktyki i opisano na stronie Prezydenta RP propagującej wolontariat. Zresztą w zeszłym roku nasza akcja wygrała konkurs na najlepszą w kraju kampanię społeczną. To rzeczywiście jest coś nietypowego, bo angażuje wszystkie środowiska: edukacyjne, stowarzyszenia pozarządowe, instytucje samorządowe, ale i biznes. Dlatego impreza nie kosztuje żywej gotówki, bo współorganizatorzy wnoszą wkład pozafinansowy. Ta impreza tworzy dobry klimat, pokazuje jak można współpracować z samorządem, organizacjami czy instytucjami.
Z aktywnością we krwi
Wciąż najliczniejszą grupą wolontariuszy są uczniowie. Ci jednak dorastają, a po maturze wyjeżdżają z Darłowa na studia. Można by sądzić, że grozi to zerwaniem ciągłości pracy. Ale i na to znalazł się sposób: – Założyłam sobie, że będziemy działać profesjonalnie. Pierwszym elementem była strategia promocji i rozwoju, dokumenty, które wypracowaliśmy wspólnymi siłami. I to nam porządkuje sprawy. W Darłowie nie ma szkoły wyższej, więc młodzi ludzie po maturze się rozpływają. Postanowiliśmy utworzyć w każdej placówce oświatowej szkolny klub wolontariusza pod opieką nauczycieli i pedagogów. W ramach takiej regionalnej sieci wolontariatu mamy już 16 punktów. Każda placówka ma odrębny program, bo inaczej będzie on wyglądał w szkole podstawowej, inaczej na przykład w szkole morskiej. Idea jest wspólna i wspólne działanie. Spinają to wszystko nauczyciele. Kiedy ze szkoły odchodzi kolejny rocznik a przychodzi nowy, ramy pozostają niezmienne.
Jak się okazuje, młodzi ludzie, którzy zarazili się ideą wolontariatu w Darłowie, także po wyjeździe z miasta nie rezygnują ze społecznego zaangażowania. – Docierają do nas miłe informacje, ze ktoś jest koordynatorem na przykład Szlachetnej Paczki, albo angażuje się w inne akcje – mówi Magdalena Burduk. – Ta zaszczepiona potrzeba aktywności nie gaśnie. Jeśli ktoś zostaje wolontariuszem w szkole podstawowej, to jest nim i w gimnazjum, i w szkole średniej. Można powiedzieć, że wysyłamy w Polskę młodych ludzi, którzy działalność społeczną mają we krwi.
Biznes pomaga
Darłowo dzięki swojej aktywności od czterech lata jest jednym z 60 w Polsce ośrodków uczestniczących w programie rozwoju działań lokalnych. Jego założeniem jest wspieranie zwykłych ludzi, którzy chcą coś zrobić dla innych. – W ramach tego programu organizujemy konkursy grantowe na mini projekty aktywności społecznej. Ci, którzy startują w konkursie, dostają od nas pieniądze na określony cel i wydają je później w swojej grupie, sąsiedztwie, czy miejscowości na działania, które są ich dobrem wspólnym. Może to być na przykład malowanie świetlicy, albo cykl zajęć pozalekcyjnych dla dzieci. To pokazuje, że angażują się nie tylko ludzie młodzi, ale także dorośli. W ten sposób w jednej ze szkół podstawowych powstało miasteczko ruchu drogowego, emeryci stworzyli sobie kolorową świetlicę, strażacy z Malechowa wspólnymi siłami odremontowali budynek Ochotniczej Straży Pożarnej, a w Sławnie powstał Uniwersytet Trzeciego Wieku. Tych działań jest bardzo dużo. Fantastyczne jest to, że ludzie nie siedzą z założonymi rękami, ale próbują coś zrobić wspólnie. Tego programu nie moglibyśmy zrealizować bez lokalnego biznesu, bo z założenia jest tak, że Polsko-Amerykańska Fundacja Wolności poprzez Akademię Rozwoju Filantropii w Polsce daje tylko część środków na ten program – 70 procent, a pozostały wkład musimy znaleźć sami. Często w Polsce jest tak, że pieniądze dokładają samorządy. My postawiliśmy na coś więcej, czyli na zaangażowanie lokalnego biznesu odpowiedzialnego społecznie. Współpracują z nami banki spółdzielcze z Darłowa i Sławna, hotel „Delfin” w Dąbkach i inne firmy.
Dobro zawsze powraca
Darłowskie sukcesy w rozwoju wolontariatu nie byłyby możliwe bez osób takich jak Dorota Kuriata i Magdalena Burduk. O tym, że darłowiankom pomysłów nie brakuje, przekonuje na przykład 10-minutowy film promujący działania lokalne w Polsce, który w połowie swego trwania pokazuje wydarzenia wykreowane w Darłowie! Podobnie z projektem „Sami”, którego celem była ogólnopolska kampania na rzecz przekazywania jednoprocentowego odpisu podatkowego na rzecz organizacji pożytku publicznego.
– Kiedy zaczynała się ta kampania, trzy lata temu, mieliśmy w swoich szeregach około trzystu osób, a obecnie już pięćset – relacjonuje Magdalena Burduk. – Założyliśmy sobie, że w teledysku pokażemy naszych ochotników. A ponieważ wolontariuszem może być każdy, bez względu na wiek, pokazaliśmy m.in. najmłodszego i najstarszego. W ogóle w teledysku nagranym we współpracy z Kreatywnie.org pojawia się około 300 twarzy naszych wolontariuszy. A dlaczego „Sami”? Pomysł by nagrać teledysk to jedna sprawa, ale trzeba było znaleźć utwór, który słowami idealnie pasowałby to naszego projektu. I Dorota znalazła zespół „Sami” z piosenką zatytułowaną… „Wolontariusz”. Nagraliśmy teledysk i w miesiąc po nagraniu zorganizowaliśmy oficjalną premierę projektu „Sami”.
Dorota Kuriata: – Darłowo uznać można za serce polskiego wolontariatu. W społeczną aktywność jest zaangażowana niemal każda tutejsza instytucja czy firma. Ważne jest to, by nie konkurować a współpracować. I darłowskie stowarzyszenia takie jak Związek Emerytów i Rencistów, Amazonki, Stowarzyszenie Osób Niepełnosprawnych wzajemnie się wspierają. Aktywne są również instytucje sportowe. Orlik dwa lata temu w ramach projektu „Działaj lokalnie” otrzymał środki, które przekazał na nowe bramki dla dzieci.
– Wolontariat nauczył mnie, że dzięki współpracy można osiągać niesamowite rzeczy i realizować ambitne pomysły – mówi Magdalena Burduk. – To coś, co popycha nas do przodu. Dzięki współpracy mnóstwa osób możemy proponować bogaty kalendarz wydarzeń w mieście. W to wszystko są bowiem zaangażowani wolontariusze, a pomysły cieszą się zrozumieniem środowiska lokalnego. Żeby tak się działo, trzeba być zżytym z miejscem, w którym się mieszka i pracuje. I jeśli znajdzie się wspólny mianownik, wszystko pójdzie w pozytywnym kierunku. Nie sztuką jest siedzieć i narzekać. Sztuką jest złapać wiatr w żagle i popłynąć.
Dorota Kuriata: – Często wolontariat wydaje się wzniosłym i odległym określeniem. My staramy się przekonywać, że każda najmniejsza rzecz jaką przekazujemy innym, choćby zwykły uśmiech, jest wolontariatem. To przekazywanie dobra, które zawsze powraca.