malta 1 fot. katarzyna rodacka Podróże, Przyjemności

MAŁA PLAMKA NA MORZU

Kojarzona głównie z palmami, Zakonem Maltańskim i już nie takim całkiem nowym połączeniem lotniczym tanich linii z Polski. Pakujemy klapki, krem na słońce, parasole i bikini. Na obiad zjemy narodowe danie – królika, na deser typowe pastizzi z serem rikotta.

 

Zachwycą nas balkony kamienic w Valetcie i romantyczne zaułki Mdiny. Zdziwimy się na miejscu, że język maltański jako jedyny w Europie należy do grupy języków semickich, czyli że jest bezpośrednio spokrewniony z arabskim i hebrajskim.

Potem zaskoczy nas fakt, że wszyscy Maltańczycy tak świetnie mówią po angielsku, w zasadzie większość z nich jest dwujęzyczna. A potem połączymy ze sobą wszystkie fragmenty historii i układanka nabierze sensu.

 

malta 7 fot. katarzyna rodacka

Nowa perspektywa

Można przejechać ją w całości na rowerze w ciągu jednego dnia. Po drodze napotkamy w zasadzie tylko jedno wzniesienie. Jedziemy główną drogą krajową, tak szeroką, że auta mijają się na centymetry i tak uczęszczaną, że robią to raz na godzinę. Łatwiej napotkać tu bezdomnego psa niż człowieka. Co jakiś czas przejeżdża się obok którejś z atrakcji albo trafia do miasteczka. Malta przypomina nieco mini park rozrywki – po lewej mijamy starożytne wykopaliska, w miasteczku za kilometr zobaczymy jedną z największych kopuł kościelnych na świecie, na wzgórzu tajemnicze koleiny, po południu zwiedzamy szpital maltański. Po drodze, nieśmiało przewijają się widoczne wpływy włoskie, francuskie. Mało brakowało, że i tureckie, ale ich atak na wyspę w połowie XVI wieku udało się odeprzeć. Brzmią też echa najazdów arabskich – szczególnie słyszalne w języku maltańskim. I to wszystko na powierzchni niewiele mniejszej od Krakowa.

Maltę można przejechać w całości na rowerze w ciągu jednego dnia, a jednak nikt tu na rowerze nie jeździ. W ciągu miesiąca na miejscu nie spotykam ani jednej osoby na siodełku. Tutaj kilometr do sklepu jedzie się samochodem. Kiedy w południe pytam, czy do Valetty w lewo czy w prawo, mężczyzna chwyta się za głowę – To daleko, nie dojedzie Pani dzisiaj! Z mapy wiem, że do celu mam 14 kilometrów.

Jeżdżę po wyspie od miesiąca. Czuję na plecach wakacyjne słońce, ale jestem tu też w pracy, robię zdjęcia i uczę się historii tych miejsc. Połowa świata przyjeżdża na Gozo (część archipelagu maltańskiego) by zobaczyć Ggantije – wolnostojącą budowlę, jeszcze do niedawna uważaną za najstarszy obiekt na świecie tego typu, starszy od Stonehenge. Druga połowa, by podziwiać szpitale stworzone przez joannitów. Wśród odwiedzających są jeszcze ci, którzy śledzą maltańskie losy Caravaggia czy lorda Byrona. Nie da się jednak ominąć historii XX wieku w kraju, który podczas II wojny światowej przeżywał dwuletnie oblężenie.

 

malta 8 fot. katarzyna rodacka

Wielkie Oblężenie

10 czerwca 1940. W ten słoneczny poniedziałek Hitler dostaje znak poparcia od Mussoliniego. W wyniku tej koalicji, już następnego ranka o godzinie siódmej rozpoczął się pierwszy z ośmiu tego dnia włoskich ataków bombowych na wyspę.
Na pierwszy ogień poszła Valetta. Całą flotę powietrzną Maltańczyków stanowiła Wiara, Nadzieja i Miłość – trzy dwupłatowce. Oprócz tego wyspiarze dysponowali systemem syren alarmowych oraz rozbudowaną siecią schronów przeciwlotniczych.
Niektóre z nich są obecnie udostępnione do zwiedzania. Siennik, krzesło z miską, dwie cegły, a na nich deska imitująca stół. Wszystko to razem próbuje dać namiastkę domu. Tych podziemnych schronów było na całej wyspie ponad 3 tysiące. Nie wszystkie oczywiście zachowały się do dzisiaj. Przed wojną populacja Maltańczyków liczyła 270 tysięcy ludzi (prawie dwukrotnie mniej niż obecnie) – zatem na jeden schron przypadało ok. 81 osób. Być może dzięki temu stosunkowo niewielu cywilów zginęło podczas całej wojny – było to około półtora tysiąca osób.

Po tym, kiedy Niemcy dostrzegli, jak kluczowa byłaby dla nich pacyfikacja archipelagu, w styczniu 1942 roku przeprowadzili pierwszą falę bombardowań. Zostały one powtórzone 154 razy, a w marcu i kwietniu spadło na Maltę dwa razy więcej bomb niż podczas całego roku na Londyn. Maltańczycy za swoją determinację i odwagę zostali odznaczeni przez króla Jerzego VI Krzyżem Jerzego.
To nie był jednak koniec niemieckiej kawalkady na Maltę. Po blisko dwóch latach codziennych, kilkukrotnych bombardowań wyspy, należało zorganizować konwój z zaopatrzeniem, który wesprze mieszkańców. W sierpniu 1942 roku wyruszyło z tym zadaniem 14 statków. Do brzegu dobiło jedynie pięć. Kiedy państwa Osi poniosły klęskę w Afryce, oblężenie Malty zostało zakończone. Do wyspy zaczęły docierać nienaruszone konwoje z zaopatrzeniem, a ostatni nalot miał miejsce w lipcu 1943 roku. Od tego czasu Malta nie była już celem, ale raczej wsparciem. To tu Stany Zjednoczone planowały inwazję na Sycylię, a taktykę do tego ataku obmyślały stacjonując w Lascaris War Rooms – podziemnym, rozbudowanym systemie pomieszczeń pod Valettą.

 

Here I’m, Malta!

Piątkowy letni wieczór. Deptak, którym idziemy wzdłuż wybrzeża, na północ od Valetty, tętni życiem. To uliczki Sliemy i St Julian’s wybuchają muzyką i neonami. Przed klubami słychać najróżniejsze języki, dominuje angielski. Piwo nieustannie w promocyjnej cenie – przez całe wakacje po 2 euro, chociaż na plaży znajdzie się jeszcze tańsze. To tutaj spędza wieczór większość osób, które na Maltę przyjechały na kursy angielskiego. Miesięczne, dwumiesięczne, całoroczne. Jedna czwarta wszystkich kursantów to studenci poniżej 25. roku życia. Zakwaterowani w hostelach, na własną rękę, w rodzinach goszczących. Tak jak mieszkańcy piją rano herbatę z mlekiem, na zajęcia jadą zgodnie z zasadami ruchu lewostronnego – te reguły i tradycje to pozostałości po przynależności do Korony Brytyjskiej.

Żaden Maltańczyk nie pamięta już jak było za Francuzów, kiedy ci panowali na archipelagu przez dwa lata. Kiedy w 1800 roku Malta ochoczo zamieniła francuskie rządy na brytyjski protektorat, na początku nie miała dla nowych właścicieli wielkiego znaczenia. Była jedynie słoneczną wyspą z palmami, co prawda na środku Morza Śródziemnego, jednak dopiero po otwarciu Kanału Sueskiego, znalazła się w strategicznym dla Brytyjczyków miejscu. XIX wiek to czas coraz bardziej postępujących rządów brytyjskich i odżegnywania się z kulturą włoską, wcześniej dominującą na archipelagu. Język angielski coraz bardziej wypierał włoski, przeważający na wyspie od połowy XVI wieku!

Dwudziestolecie międzywojenne dobitnie wskazywało na coraz większe panowanie Brytyjczyków. Po II wojnie światowej to właśnie od nich Malta otrzymała sporą pomoc finansową przeznaczoną na odbudowę kraju. Najpewniej to właśnie dlatego, kiedy w połowie lat 50. na wyspie odbywa się referendum niepodległościowe, większość mieszkańców opowiada się za dalszą przynależnością do Korony. Kiedy jednak niedługo wkrótce po tym zostało uchwalone zmniejszenie wydatków Wielkiej Brytanii na cele obronne, ucierpiała na tym głównie stocznia maltańska.

W wyniku tych wydarzeń, premier Malty decyduje o niepodległości kraju w 1964 roku. Kiedy to się dzieje, wyspa już od prawie 30 lat ma w zapisie dwa języki urzędowe – maltański i angielski. Dzięki temu, dzisiejsza gospodarka Malty ma się coraz lepiej. Co roku na tę wyspę wielkości Krakowa, gdzie żyje około 450 tysięcy ludzi, przybywa ponad 75 tysięcy uczniów kursów językowych. Malta to jeden z siedmiu najchętniej odwiedzanych krajów na świecie w celu nauki angielskiego. Chyba nikt z tych mieszkańców, którzy w połowie XX wieku domagali się niepodległości nie przypuszczał, jak wielkim dobrodziejstwem będzie pokłosie panowania brytyjskiego.