Co jakiś czas w Koszalinie pojawia się inicjatywa tak znakomita, że dziwimy się, iż wcześniej nikt jej nie wymyślił. Tak było kilka lat temu z – niekontynuowaną niestety – Galerią Bezdomną, tak jest z KKM ‘m-teatr’, jednym z najważniejszych festiwali w Polsce. Wszystko wskazuje na to, że będzie podobnie z Koszalińskimi Targami Sztuki i Dizajnu, które okazały się hitem ubiegłorocznego grudnia, a może i całego ubiegłego kulturalnego roku. Wydaje się, że za sukcesem wydarzenia stoi spójność wszystkich elementów: odpowiedni czas, miejsce, energia organizatorska, oprawa wizualna, a przede wszystkim artyści i projektanci: nowocześni, zdolni, z potencjałem.
Organizacja I Koszalińskich Targów Sztuki i Dizajnu (KTSiD) ph. „Dobry prezent to sztuka” jak na przedsięwzięcie tego kalibru odbyła się ekspresowo: w 2,5 miesiąca od narodzin pomysłu. Udało się przez ten czas znaleźć wystawców, miejsce i wypromować wydarzenie w mediach. Wszystko za kilka tysięcy złotych, z czego większość kosztów pokryły opłaty za wynajęcie stoisk. Inicjatywa została realizowana w ramach działalności Galerii Scena, podlegającej Centrum Kultury 105 i od początku serdecznie przez tę instytucję przyjęta i wspierana.
Ryszard Ziarkiewicz, szef Galerii Scena, o targach przedświątecznych umożliwiających koszalinianom zakup oryginalnych prezentów, myślał, jak mówi, od dłuższego czasu. Aspektowi komercyjnemu towarzyszyło głębokie – i słuszne – podejrzenie, że w Koszalinie jest sporo utalentowanych artystów i dizajnerów wartych odkrycia i dania im szansy na często pierwszą, szerszą prezentację i bezpośrednie dotarcie do klientów. Do współpracy zaprosił Katarzynę Koperkiewicz, studentkę Instytutu Wzornictwa, której w 2014 roku powierzył prowadzenie w Galerii Scena warsztatów recyklingowych.
– Ujęła mnie talentem, także organizacyjnym, podejściem do pracy, nowoczesną postawą, charyzmą i przebojowością – wylicza szef Sceny. – Nawet nie podejrzewałem, jak bardzo te cechy się ujawnią i przydadzą, gdy zaczynaliśmy pracę nad targami. Ona wie, czego chce.
Katarzyna Koperkiewicz propozycję przyjęła entuzjastycznie. Pochodzi z Kołobrzegu, studiuje projektowanie ubioru w Instytucie Wzornictwa, właśnie przygotowuje dyplomową kolekcję mody. Sama wielokrotnie bywała na targach w Polsce wystawcą i uczestnikiem. W roli organizatora debiutowała, jak podkreśla „z obawami, czy sobie poradzi, ale też z wielką przyjemnością”.
– Na targi jest teraz trend – opowiada. – We Wrocławiu podobne imprezy odbywają się co miesiąc, być może nawet za często. Zachodniopomorskie, jeśli chodzi o design, jest pustynią. Prawie nic się w tym obszarze nie dzieje. Zatem każda okazja jest dobra, by pozwolić ludziom się wystawić, pokazać. W Koszalinie jej dotąd nie było, a zapotrzebowanie – jak się okazało – jest ogromne.
Swoje produkty pokazało w City Boksie 26 wystawców. Dwa razy tylu zgłosiło się do selekcji. Na początku nieśmiało. Uczestnicy pojawiali się sukcesywnie, na fali promocji wydarzenia, zachęceni odwagą i renomą poprzedników. W końcu nawet dla kapitalnych twórców zabrakło miejsc. Wystawców kwalifikowała komisja, w skład której – poza Ryszardem Ziarkiewiczem i Katarzyną Koperkiewicz – weszli Greta Grabowska, Alina Adamczak, Paweł Strojek i Edward Grzegorz Funke. Kryterium selekcyjnym była jakość, określana parametrami wyczucia estetycznego, w czym komisja była wyjątkowo zgodna. – Odpadły rzeczy naprawdę słabe, dlatego poziom targów był tak wysoki, jak zakładaliśmy – podkreśla Ryszard Ziarkiewicz, choć ubolewa, że ostatecznie były to targi raczej dizajnu. Sztukę sensu stricte reprezentował Cukin (grafitti/street art), Szymon Stala (rzeźba) i związany z Galerią Scena Tomasz Rogaliński (rzeźba).
Poza kryterium jakości, komisja wybrała wystawców z możliwie różnorodnym asortymentem. Na stoiskach można było kupić m.in. ubrania, torby, biżuterię, ceramikę, rysunki, grafiki, wydruki 3D, opakowania na prezenty, ozdoby, zabawki, dekoracje wnętrz, przedmioty codziennego użytku. Niebanalne, zaskakujące formą, czy surowcem. Tańsze i droższe: można było kupić drobiazg za klika złotych, bluzę za 100 zł i biżuterię za 2 tysiące złotych. Bez względu na cenę – przedmioty dobrej jakości, unikalne.
Większość uczestników stanowili studenci Politechniki Koszalińskiej. Swoje stoiska miały m.in. przedstawicielki Koła Naukowego PK „North Fashion” przy Instytucie Wzornictwa Politechniki Koszalińskiej – Sara Betkier, projektantka mody i Joanna Haracewiat (HAJO) – projektantka biżuterii. Pojawili się też mniej i bardziej znani lokalni twórcy i firmy, jak choćby Kurtiak&Ley, wydawca ekskluzywnych książek czy Pracownia Kaletnicza MES. Osobne stanowisko – niekomercyjne – miał organizator I KTSiD: Galeria Scena, prezentująca w czasie targów swoje dziesięcioletnie już dokonania oraz pracownia projektowa Dobry Sztos, odpowiedzialna za oprawę wizualną imprezy. Trzydniowy program uzupełniły indywidualne prezentacje uczestników, wykłady, prelekcje i koncerty w zaprzyjaźnionym JazzburgerCafe.
Fantastycznie w roli przestrzeni targowej sprawdził się City Box, co w obliczu zawieszenia jego działalności na początku 2016 roku brzmi paradoksalnie. Targi były ostatnim wydarzeniem kulturalnym w tym miejscu i ostatecznie dowiodły jego genius loci. Trudno sobie wyobrazić lepsze tło imprezy poświęconej nowoczesnej sztuce i dizajnowi niż całkowicie przeszklone, nieco industrialne wnętrze w centrum miasta.
Trudno dziś sobie również wyobrazić inną lokalizację wydarzenia, które z pewnością będzie miało drugą edycję i to w znacznie większym wymiarze. – Targi wstrzeliły się w czas, potrzeby i oczekiwania – uważa Ryszard Ziarkiewicz. – Po sukcesie pierwszej edycji, apetyt wzrośnie, oczekiwania także. Dlatego powinniśmy kontynuować przedsięwzięcie w szerszym, ponadregionalnym zakresie. Zaprosić więcej artystów, także tych uznanych. Potrzeba na to więcej miejsca i nie ukrywam, że znalezienie go stanowi duże wyzwanie. City Box spełnia warunki estetyczne, nie chcielibyśmy z niego rezygnować, jednak przestrzeń jest niewielka (CK 105 dysponuje jedynie piętrem budynku, część dolna przeznaczona jest na działalność restauracyjną – dop. am). Być może warto by wykorzystać plac przed ratuszem?
Plenerowa wersja KTSiD mogłaby mieć wydanie w okresie letnio-wakacyjnym, a więc gwarantującym obecność turystów. Mocno postulują ją wystawcy, a organizatorzy delikatnie rozważają. Podobnie, jak znalezienie sponsora, który zapewniłby podniesienie rangi imprezy i zrealizowanie pomysłów na urozmaicenie programu targów. O zebranie wystawców już nikt się nie martwi. – Myślę, że do drugiej edycji zgłosi się mnóstwo osób – mówi Katarzyna Koperkiewicz. – Za pierwszym razem nie było pewności co do efektu. Sukces zachęci także tych, którym teraz zabrakło śmiałości, by się pokazać i wejść w bezpośredni kontakt z nabywcami. Na uczelni o targach mówią dziś wszyscy.
I KTSiD są sukcesem nie tylko w kategorii wydarzenia miejskiego, ale i handlowym: wszyscy uczestnicy sprzedawali swoje prace i nawiązali mnóstwo kontaktów. Trudno o lepszą promocję. Ponadto okazało się, że jest ich po prostu wielu, dizajn ma się w Koszalinie dobrze, choć lokalni projektanci na co dzień pozostają transparentni, aktywni głównie w Internecie. Szkoda zmarnować ten potencjał i wypada trzymać kciuki, by impreza na zagościła w Koszalinie na stałe.