DSC8560 Ludzie
Fot. Marcin Betliński

CZŁOWIEK NA SPRĘŻYNIE

Kiedy myślimy o szczudłach, przed oczami stają nam ludzie na drewnianych „nogach” mierzących ponad dwa metry wysokości. W przypadku 25-letniego koszalinianina są to tzw. poweriser, czyli skaczące szczudła. Za ich sprawą użytkownik może biegać z prędkością ponad 30 kilometrów na godzinę, robiąc dwu-trzymetrowe kroki oraz skakać dwa metry w górę.

 

_DSC8567

Kacper Adamczewski miłość do niezwykłych sportów ma we krwi. Oboje rodzice ukończyli szkoły cyrkowe i pracowali w swoim zawodzie przez kilkanaście lat. Tata zakończył przygodę z cyrkiem 13 lat temu i założył w Koszalinie grupę Power Team, która działała przy Młodzieżowym Domu Kultury. – Początkowo miała to być grupa żonglerska – wspomina Kacper. – Jednak w tym czasie największym zainteresowaniem dzieci cieszyła się akrobatyka. I przyznam, że i ja uległem tej fascynacji.
Miłość do tej dyscypliny sportu okazała się tak wielka, że pan Kacper podjął studia na Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie na specjalizacji Trener Akrobatyki. W czasach grupy Power Team koszalinianin rozpoczął również trening na szczudłach klasycznych. – Początki były trudne – opowiada. – Naukę chodzenia rozpoczynałem od wysokości 60 – 70 cm mierzonej od ziemi do stóp, ćwiczyłem także bezpieczne upadanie, tak aby nie zrobić sobie krzywdy – dodaje.
Kiedy okazało się, że koszalinianin ma do tego dar, stanął na szczudłach o wysokości metra. Jego rekord to 2,5 m na szczudłach klasycznych. – Ta wysokość jest szczególnie niebezpieczna i dlatego tak ważne jest, by umieć „dobrze” spaść – mówi z uśmiechem akrobata. – Nie miałem poważniejszych wypadków, było kilka obtarć i siniaków – przyznaje. Kiedy do Polski przywędrował Poweriser, tata pana Kacpra kupił cztery komplety tych specjalistycznych szczudeł.

 

„Skaczące” szczudła

Poweriser lub powerbocking, zwane również – skoczkami i powerkami, zakłada się na własne obuwie. Skaczące szczudła mierzą ok. 1 m wysokości i dostępne są w pięciu modelach, w tym jeden dla dzieci.
Tajemnica urządzenia tkwi w specjalistycznej sprężynie, która ugina się pod wpływem ciężaru ciała, oddając energię w postaci dużej siły wybicia. –Skakanie na powerbocking można porównać to do trampoliny – wyjaśnia pan Kacper. – Jednak oprócz ruchów w górę, szczudła umożliwiają również sprint do przodu. Skoczki są w pełni regulowane i bardzo wygodne. Najważniejsze jest, jednak dopasowanie sprzętu do wagi użytkownika. Kacper Adamczewski swoją przygodę z tym sportem zaczynał od szczudeł przystosowanych do 70 kg wagi. Obecnie skacze na powerkach dostosowanych dla osób o ciężarze ciała powyżej 120 kg . – Chodzi o to, żeby sprężyna była mocna i elastyczna – wyjaśnia koszalinianin. – To daje dużą siłę wyrzutu, co pozwala mi wybić się na 2,5 m w górę. Oprócz standardowych wyskoków i biegania, powerbocking umożliwia również wykonywanie skomplikowanych akrobacji powietrznych. Kacper Adamczewski jest jedną z dwóch osób w Polsce, które potrafią zrobić salto w tył i w przód, a jego rekord wysokości to 3,15 metra.
Jak tego dokonać? Szczudlarz wyjaśnia – Najważniejsze są regularne treningi. Ja na początku ćwiczyłem nawet po kilkanaście godzin dziennie trzy razy w tygodniu. Teraz, aby nie wyjść z formy, staram się, żeby to było kilka razy w miesiącu. Pan Kacper nie ukrywa jednak, że było mu dużo łatwiej niż na przykład kolegom z sekcji, ponieważ wcześniej ćwiczył akrobatykę oraz chodził na szczudłach klasycznych.

 

_DSC8550

Dla kogo skoczki?

Tak naprawdę dla każdego. Zależy jedynie co chcemy na nich robić. Jeżeli poweriser ma być alternatywą dla spacerów, biegania i fitness, czyli chcemy poprawić swój wygląd fizyczny, polepszyć gibkość oraz zmysł równowagi – wystarczy kupić sprzęt, kask i ochraniacze. Koszt skoczków to od 500 do 3,5 tys. zł. W takiej sytuacji wystarczy trenować dwa – trzy razy w tygodniu od 30 do 60 minut. Jeżeli natomiast chcemy iść bardziej w stronę skakania i biegania na duże wysokości, musimy trenować intensywnie każdego dnia przez co najmniej dwa tygodnie. Kacper Adamczewski radzi: – Amatorzy, którzy chcieliby w przyszłości uprawiać akrobacje powietrzne, powinni to robić wyłącznie pod czujnym okiem specjalisty.

Zawód szczudłarz

Kacper Adamczewski obecnie prowadzi sekcję akrobatyki w Pałacu Młodzieży. Działa również w stworzonej przez tatę grupie „JumpFire”, która zajmuje się akcjami reklamowymi oraz pokazami szczudlarstwa i fireshow. – Moim marzeniem jest możliwość utrzymania się z pokazów – zdradza. – Jednak na razie nie jest to możliwe. Dlaczego? W Koszalinie takie akcje są nadal rzadkością, najwięcej zleceń grupa ma w środkowej i południowej Polsce.

 

_DSC8580