Po szerokich ulicach, limuzyna w której jadę, mknie powoli i dostojnie. Nagle zatrzymujemy się przed skrzyżowaniem. Stoimy tuż za czerwoną corvettą, której kolor podbija popołudniowe słońce. – Gdybyś tutaj pracowała w swoim zawodzie, jeździłabyś właśnie takim samochodem. U nas nawet policja jeździ porsche – uśmiecha się do mnie Asad, mój przewodnik.
Wydaje mi się, że właśnie skazał mnie na tortury, a przecież w Dubaju miałam się nie denerwować. Lubię ciepłe miejsca. Promienie słońca poprawiają mi humor i ładują baterie na kolejne miesiące. Jednak, kiedy temperatura osiąga 45 stopni Celsjusza w cieniu, trudno o błogość. Poza przyjemnie klimatyzowane hotelowe pomieszczenia pcha mnie jednak ciekawość. Do Dubaju przyjechałam przecież po to, by zobaczyć coś, co w opowieściach wydawało się nierealne – szklane miasto zbudowane na piasku w zaledwie trzydzieści lat. Tak wykorzystano tu majątek zarobiony na ogromnych złożach ropy naftowej.
PONAD CHMURAMI
I rzeczywiście centrum wygląda trochę jak scenografia futurystycznego filmu. Wszędzie wieżowce, dużo wieżowców. Dubaj może się pochwalić największą na świecie ich liczbą. Mierzących ponad 250 metrów jest tu 28, mniejsze trudno zliczyć. Dla porównania, nasz poczciwy Pałac Kultury i Nauki ma 230 metrów. Jednak gwiazdą nad gwiazdami, którą w Dubaju chce zobaczyć każdy, jest tu on, Burj Khalifa. Najwyższy budynek świata, który wyrósł na 828 metrów, widać niemal zewsząd. W Dubaju mówi się o nim jako o ósmym cudzie świata. Ukończony w 2010 roku ma 900 apartamentów i ekskluzywny hotel stworzony przez ikonę mody, Giorgio Armaniego. Włoski projektant odpowiedzialny jest za wystrój hotelu. Pokoje z widokami w chmurach nie należą do najtańszych, ale uczucie spania na szczycie świata jest warte swojej ceny. Burj Khalifa ma też najwyżej położoną platformę widokową. Na 124. piętro ciekawskich zawozi winda. Podróż trwa zaledwie minutę.
ŚWIAT „NAJ, NAJ..”
opisywany przez wszystkie przewodniki obrazek nie rozczarowuje. W Dubaju wre życie. I ciągle w dużej mierze jest to życie „na budowie”. Niemal na żywo można obserwować, jak miasto pnie się w górę. Wszędzie dziesiątki, setki ludzi szalejących z aparatami, tabletami i smartfonami. Nikt jednak nie zrezygnuje z tych gości. Tu się żyje z turystów. To dla nich wszystko jest coraz większe i bogatsze, a każda rzecz robiona jest z rozmachem. W Dubaju wiedzą bowiem, że kiedyś przyjdzie czas na życie po ropie, a wtedy ludzi przyciągać będą fantazja, gigantomania, innowacyjność i luksus.
Zresztą już teraz jest to zauważalne. Przecież to tu działa największe lotnisko na świecie. Do końca 2015 roku liczba pasażerów przewijających się przez port ma wynieść blisko 80 mln. Tuż pod wieżą Khalifa (Burj oznacza wieżę) stoi największe na świecie centrum handlowe – Dubai Mall z największym na świecie akwarium, w którym pływa 33 tys. morskich stworzeń. Szczególnie kuszą sklepy Gucci, Chanel, Burberry, Louis Vuitton, Armani… Uzależnieni od biegania po sklepach powinni przyjechać tu w styczniu. Podczas 21. edycji Festiwalu Zakupów sponsorowanej przez Dubai Duty Free (strefę wolnocłową) w konkursach będzie można wygrać nagrody w postaci rolls-royce’ów albo sztabek złota.
NARTY NA PUSTYNI
Centrów handlowych jest tu ponad 70. Mnie szczególnie zainteresowało Mall of emirates, w którym mogłam udać się na… narty. Ski Dubai to kolejny dowód na potwierdzenie tezy, że jeśli mieszkańcy emiratów czegoś nie mają, to sobie to wybudują. Pod dachem na narciarzy czeka nowoczesny wyciąg i masa śniegu utrzymująca się doskonale przy minus trzech stopniach. A gdy przywykłam już do myśli, że na pustyni można nieskrępowanie szusować, dociera do mnie informacja, że w Dubaju planowany jest kolejny stok ze sztucznym naśnieżaniem. Ze swoim 1,2 km ma być najdłuższy na świecie. Jakże by mogło być inaczej! Dubaj ma dziesiątki hoteli, choć niekoniecznie można o nich powiedzieć, że są na każdą kieszeń. Wiele z nich usytuowano na trzech największych na świecie sztucznie usypanych wyspach, pomyślanych jako osiedla mieszkaniowe i miejsca rozrywki. Dwa archipelagi mają kształt palm, trzeci usypano w konturach mapy świata. Wokół ostatniego projektu ma powstać The Universe, czyli wszechświat, jednak nie wcześniej niż w 2020 roku. Dzięki wyspom linia brzegowa Dubaju zwiększyła się z 72 km do prawie 800 km i wciąż rośnie.
GWIAZDY NA WYSPACH PALMOWYCH
Wyspy Palmowe składają się z pnia i korony utworzonej z 16 liści. Aby przeżyć prawdziwą przygodę, najlepiej szukać noclegu na Palma Jumeirah w światowej sławy hotelu Atlantis, w którym bywają choćby Kylie Minogue i Charlize Theron, albo w hotelu Waldorf Astoria. W tym drugim naszym sąsiadem będzie szejk Mohammed bin rashid Al Maktoum, emir Dubaju, który ma letni dom na pobliskiej wyspie. Na widocznych z okien hotelu liściach palmy osiedlił się David Beckham. Podobnie jak Boris Becker czy roger Federer. Natomiast The World, jedną z 300 wysp sztucznie utworzonego archipelagu kupili na własność Brad Pitt i Angelina Jolie. W Dubaju nie sposób nie otrzeć się o luksus, choć nie wszyscy bogaci wydają lekką ręką dolary z własnego konta na nocleg w Burj al Arab. W jednym z najbardziej luksusowych hoteli świata mieszczącym się w wyjątkowym budynku w kształcie żagla (to też najwyższy hotel na świecie o wys. 321 m), można spędzić noc w apartamencie typu suite z podwójnym widokiem na miasto i wybrzeże, za drobne 6 tys. zł za noc. To średnia cena, o najdroższych apartamentach boję się myśleć: 28 tys. dolarów – zainteresowani niech sami przeliczą tą kwotę na złotówki. Pozostaje jeszcze pytanie, czy do jednego z najbardziej luksusowych hoteli świata można wejść ot tak sobie i w tamtejszej restauracji napić się na przykład kawy? Nie, nie można. Nawet by wejść do restauracji, potrzebna jest wcześniejsza rezerwacja.
ULGA NA PUSTYNI
Arabowie wolą pustynię od morza. W końcu z niej wszystko powstało. Pustynia i szalony off road po niej jest jednym z tutejszych „naj”, choć na pierwszy rzut oka jedyne czym może się pochwalić to tylko (albo aż) piasek. Krajobraz przypomina ogromny ocean, na którym jest jednak wyjątkowo cicho. odczuwam ulgę, gdy wiatr ustaje. Trud początkowych niedogodności rekompensują widoki falujących wydm pustyni. Zmienia się kolor piasku, wiatr tworzy na wydmach fantazyjne rzeźby, rośliny raz są, innym razem ich nie ma, a w oazach pojawiają się białe jak śnieg dzikie oryksy. Wyglądają bajkowo. Na deser dostaję wspaniale kiczowaty zachód słońca. Nie narzekam na ilość adrenaliny, jaką dostarczono mi tego dnia, wiem jednak, że niektórym jest wciąż zbyt mało atrakcji. Czy zadowolą ich loty balonami w pustynnej oazie? Mam nadzieję.