wyzwolenie Kultura

BTD: trzy premiery i festiwal na otwarcie sezonu

Początek jesieni dla Bałtyckiego Teatru Dramatycznego był niezwykle intensywny. Premiera, premiera prasowa i premiera wznowieniowa, a pomiędzy nimi 9. Koszalińskie Konfrontacje Młodych m-teatr. To kompletnie odmienne formaty, pokazujące, że BTD w sezonie 2018/2019 kontynuuje drogę artystycznej różnorodności.
Zaczęło się od końca. Osią ostatniego spektaklu poprzedniego sezonu, „Aktorów koszalińskich, komedii prowincjonalnej” w reżyserii Piotra Ratajczaka, jest „Wyzwolenie”. Tam było ono tworzywem do wyśmiania galopujących ambicji nieudolnego bohatera-reżysera, doprowadzającego dzieło czwartego wieszcza do absurdu. Tym ciekawsze, a nawet odważne, dla widzów obu przedstawień wydało się wystawianie dramatu Stanisława Wyspiańskiego na początek kolejnego sezonu, zwłaszcza że reżyser, Tomasz Man zdecydował się na oryginalną formułę musicalu rockowego. Sam tekst mocno skrócił (jest autorem adaptacji), wyjmując z niego to, co mogło posłużyć do zadania pytań o polskość i jej zwietrzałe (?) symbole.

Efekt jest dyskusyjny. Bartosz Budny, nowa twarz koszalińskiej sceny, po raz kolejny pokazał swój potencjał i w roli Konrada wypadł znakomicie, świetne okazały się niektóre pomysły inscenizacyjne, jak wymowna, jednocześnie żartobliwa i straszna scena z maskami. Docenić można też aktualną wymowę, ale niestety – wiele do życzenia pozostawia oprawa muzyczna i jej wykonanie. Wątpliwości budzi zintegrowanie całości w spójną wypowiedź, praktycznie brak scenografii, a i symbolika ma tak uproszczony wyraz, że momentami budzi jedynie uśmiech. Miało być lekko, wyszło ciężkawo. „Wyzwolenie” to dramat pojemny, mieści się w nim materiał na dyskusję o patriotyzmie, Polakach, teatrze, roli artysty, a ta inscenizacja realizuje go po łebkach.

 

***
Druga premiera to kompletnie inna historia. „Związek otwarty” ma wszystko, za co z pewnością będzie go uwielbiać koszalińska publiczność (w lecie bawił też turystów, stąd prasowy charakter premiery). Gra go dwoje sztandarowych aktorów BTD (genialnie to zresztą w kluczowym momencie wyśmiewających), Żanetta Gruszczyńska-Ogonowska i Wojciech Rogowski. Jest komedią, a do tego, co wcale nie jest oczywiste – zabawną. Ma cechy klasycznie farsowe, ale też uwspółcześnienia nadające jej naturalności.
Tekst Dario Fo nie jest szczególnie skomplikowany. Włoskie małżeństwo, co sygnalizuje choćby szalik na torsie męża i nadpobudliwość emocjonalna żony, przechodzi kryzys. Jak na południowy temperament: spektakularnie. On ma kochanki, ona chce się zabić, potem zemścić, a on wybaczyć itd. Choć oboje zdecydowali się na układ swobodny, wolność działań przyznają wyłącznie sobie. Duet postaci i aktorski smakuje jak klasyczne włoskie połączenie pomidora z bazylią, czyli idealnie. Jest soczyście, energicznie i żwawo, także bardzo teatralnie, bo nie zdradzając za wiele, aktorzy sami siebie wyreżyserowali, do spektaklu subtelnie angażują publiczność i nieco wychodzą z roli.

 

***
Jako ostatnia na wrześniowym afiszu znalazła się premiera „Dzieł wszystkich Szekspira (w nieco skróconej wersji)” Adama Longa, Daniela Singera i Jess Winfielda w reżyserii Piotra Krótkiego. Została ona wznowiona po 11 latach z dwiema zmianami obsadowymi. Po raz pierwszy pojawiła się na deskach BTD w 2007 roku. Przez trzy lata została pokazana 100 razy i cieszyła się dużym zainteresowaniem. Choć w oryginale została pomyślana dla dorosłych jako żart ze stereotypowego odbioru dzieł mistrza, w koszalińskim ujęciu powstała z myślą o młodzieży, by oswoić ją z Szekspirem. Jest podróżą przez jego twórczość, z dłuższymi przystankami przy największych dziełach, ale napomyka w zasadzie o wszystkich, także mniej znanych (w sumie jest ich 37). Oczywiście w humorystycznym skrócie, bo spektakl trwa jedynie 80 minut. Jest i Hamlet, i Makbet, i Romeo i Julia, są i i nawiązania do współczesności. Tekst to samograj, pole do popisu dla aktorów i świetny punkt wyjścia do ukąszenia współczesnych realiów. Coś dla miłośników gry z widzem, kabaretu i klasyki jednocześnie.

 

***
Jeśli komuś mimo wszystko mało było sztuki teatralnej, pomiędzy polskim „Wyzwoleniem” a włoską komedią mógł wybrać się na jeden z najważniejszych koszalińskich i polskich festiwali – m-teatr (19-23 września br.). W dziewiątej edycji zmierzyło się siedem spektakli konkursowych. Ponadto w programie znalazły się laboratoria dla pedagogów i animatorów kultury, warsztaty dla dzieci i zajęcia dla młodzieży oraz dyskusje po spektaklach.
W jury zasiedli Aneta Kyzioł – publicystka, Łukasz Drewniak – krytyk teatralny i Zdzisław Derebecki – dyrektor BTD. Nagrodę przyznało ono Darii Kopiec za reżyserię spektaklu „Zakonnice odchodzą po cichu”. Po raz pierwszy spektakle oceniało jury młodzieżowe złożone z sześciu koszalińskich licealistów: Agata Starkowska, Sandra Szymkowicz, Maria Dziobek, Natalia Tarnogrodzka, Dominik Siehień i Michał Bosak. Nagrodę „Młodzi oceniają młodych” przyznali Magdalenie Drab i Albertowi Pyśkowi za reżyserię spektaklu: „Curko moja ogłoś to. Rytmizowany biuletyn z wystawy Marii Wnęk”. Pozostałe nagrody przyznała publiczność: za najlepszy spektakl: „Zakonnice odchodzą po cichu”, dla najlepszej aktorki (Magdalena Drab za rolę w spektaklu „Curko moja ogłoś to. Rytmizowany biuletyn z wystawy Marii Wnęk”), dla najlepszego aktora (Bartosz Budny za rolę w spektaklu „Rokcy Babloa”). Nagroda pozaregulaminowa Na Fali przypadła spektaklowi „Rokcy Babloa” w reż. Jakuba Kasprzaka.

– To była świetna edycja – mówi Tomasz Ogonowski, dramaturg BTD. – Spektakle bardzo różne od quazi performance’u jak „Krym”, po chirurgiczną wręcz robotę, czyli „Zakonnice”, a poprzez dynamicznego i osobistego „Rokcy Babloę”. Charakterystyczne wydają mi się trzy rzeczy. Po pierwsze niedostatek tekstów własnych, bo pięć spektakli powstało na bazie scenariuszy już istniejących, na przykład książki czy reportażu. Po drugie – obecność wątków religijnych. Nie chodzi o wadzenie się z Bogiem, ale raczej o kwestie powołania. Ale najsilniejszym tropem jest to, że teatr zaczyna się pochylać nad samym sobą. Zaczyna się mówić o tym, jak to jest pracować w teatrze, być aktorem, jakie są wyzwania w tej pracy w Polsce i dlaczego jest tak źle opłacany. Widocznie coś musi tych twórców uwierać. Może chodzi o zerwanie z romantycznym wizerunkiem artysty, który musi umrzeć w nędzy na gruźlicę?

Za nami sporo, a przed nami nie mniej wrażeń. I zaskoczeń: na afisz wraca bowiem fantastyczny spektakl dla dzieci zatytułowany „Carski syn”, a BTD przygotowuje też dla najmłodszych premierę – „Krainę śpiochów” w reżyserii Wojciecha Rogowskiego (1 grudnia 2018 r.). Na początku roku wystawi „Kolację dla głupca” w reżyserii Zdzisława Derebeckiego.