patent 1928 zr Biznes
Fot. Agnieszka Orsa

Kobiety są świetnymi rzecznikami patentowymi

Znaczna część wynalazków to dość proste rozwiązania. Cała sztuka polega jednak na tym, by na nie wpaść. Dlatego uwielbiam wynalazców. Właśnie za to, że potrafią dostrzec to, czego nie są w stanie zauważyć inni – mówi w rozmowie z „Prestiżem” pani Aneta Balwierz-Michalska, rzecznik patentowy z Koszalina. Jej kancelaria patentowa obchodzi w tym roku czterdziestolecie swej historii.

 

– Wybór drogi zawodowej to bardziej pani decyzja, czy wpływ autorytetu taty, po którym przejęła pani kancelarię?

– I jedno, i drugie. Gdyby ta praca mnie nie zafascynowała, nie podjęłabym jej. Ale niewątpliwie wpływ taty był również istotny. Tato był dla mnie niekwestionowanym autorytetem w tej dziedzinie.

 

– On uprawnienia rzecznika uzyskał 40 lat temu, w 1977 roku, a więc w zupełnie innej rzeczywistości gospodarczej niż pani.

– Tak, ale jednocześnie jako pierwszy w Koszalinie założył 3 kwietnia 1991 roku prywatną kancelarię patentową. Wcześniej oczywiście nie było to możliwe. Nie było firm prywatnych, panowała gospodarka socjalistyczna. Tak więc tato początkowo pracował jako rzecznik patentowy, ale na etacie. Zaczynał w Kołobrzegu, później w Koszalinie w biurze konstrukcyjno-technologicznym. Z kolei to biuro świadczyło usługi innym firmom w rozwiązaniach technologicznych i w zakresie uzyskiwania ochrony prawnej wynalazków. Wtedy popularne były tak zwane projekty racjonalizatorskie, obecnie zdecydowanie rzadziej już występujące w naszej praktyce. W tej chwili najwięcej zgłoszeń dotyczy znaków towarowych czy też firmowych, ponieważ nie każda firma tworzy nowe rozwiązania, ale każda chce się wyróżniać na rynku poprzez swoją nazwę. Zupełnie zmieniła się gospodarka, jakość i ilość firm, dlatego najwięcej spraw dotyczy znaków towarowych, lecz oczywiście zgłoszenia wynalazków, wzorów użytkowych oraz wzorów przemysłowych, oraz sprawy roszczeniowe z nimi związane stanowią również bardzo istotny zakres działalności kancelarii patentowych.

 

Moment uzyskania przez tatę uprawnień rzecznika patentowego, czyli rok 1977, to prawdziwy początek naszej kancelarii. Formalnie mogła ona zaistnieć dopiero po przemianach ustrojowych. W Koszalinie była pierwsza.

 

– Mało kto wie, że żeby zostać rzecznikiem patentowym, trzeba przejść długą drogę kwalifikacyjną.

– Tak, poza wymaganymi studiami kierunkowymi, najlepiej technicznymi lub prawniczymi, są jeszcze konieczne odpłatne studia podyplomowe, trzyletnia aplikacja, często odpłatna a odbywana pod patronatem rzecznika patentowego, staż w Urzędzie Patentowym. Uprawnienia uzyskuje się po zdaniu egzaminu, który ma status egzaminu państwowego, a odbywa się przed komisją złożoną z rzeczników patentowych i pracowników Urzędu Patentowego Rzeczypospolitej Polskiej. Egzamin ten ma opinię bardzo trudnego.

 

– Wspomniany Urząd Patentowy RP to stosunkowo mało znana przeciętnemu Polakowi instytucja.

– Nic dziwnego. Kontakt z nim mają najczęściej firmy lub instytucje i to najczęściej za pośrednictwem pełnomocników. Urząd Patentowy jest bardzo samodzielną jednostką. Do życia został powołany 28 grudnia 1918 roku, a więc zaraz po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Oczywiście głównym celem działalności urzędu jest udzielanie praw wyłącznych, ale jego pracownicy sprawują także pieczę nad tym, by rzecznicy patentowi byli doskonale przygotowani do wykonywania swojego zawodu.

 

– Dlaczego to tak istotne?

– Głównie dlatego, że ewentualne błędy mogą być niezwykle kosztowne, mogą mieć rozmaite niekorzystne skutki, nie tylko dla osoby wnioskującej o ochronę wynalazku czy innego przedmiotu własności intelektualnej, ale również dla firm, a czasami nawet gospodarki kraju. Pojawiają się oczywiście opinie, że gdyby dostęp do zawodu nie był tak ograniczony i związany z kosztownym procesem szkolenia, ceny usług związanych z ochroną patentową byłyby niższe. Być może, ale na pewno zupełnie inny byłby poziom profesjonalizmu, a więc w konsekwencji skuteczności ochrony i związanego z nią bezpieczeństwa.

 

patent-1910-zr

– Przeciętny obywatel ma niewielkie szanse, by zetknąć się z działalnością rzecznika patentowego, ale w gospodarce jest to chyba jedna z najważniejszych dziedzin prawa.

– Każde wykorzystywane w przedsiębiorstwie oryginalne rozwiązanie może być chronione na dwa sposoby: jako know-how, czyli jako sekret firmy (na przykład receptura najpopularniejszego napoju Coca Coli), albo poprzez ochronę gwarantowaną przez Urząd Patentowy lub jego odpowiedniki takie jak przykładowo EPO (Europejski Urząd Patentowy), WIPO (Światowa Organizacja Własności Intelektualnej) lub EUIPO (Urząd Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej). Ochrona taka trwa jednak tylko przez 20 lat w przypadku wynalazków, 10 lat w przypadku wzorów użytkowych i 25 lat w przypadku wzorów przemysłowych. I co jest łatwiejsze do uzyskania, co bardziej opłacalne? To musi każdy przedsiębiorca ocenić sam. O jakich ogromnych pieniądzach mowa jeśli myślimy o ochronie własności intelektualnej, uświadamia nam fakt, że według szacunków wartość samego znaku Coca Cola to aż trzy czwarte wartości giełdowej firmy, którą wycenia się na ponad 100 mld dolarów amerykańskich. To pokazuje jak ważny jest zawód rzecznika patentowego, jak ważna jest ochrona praw wynalazców czy szerzej twórców.

 

– Ale to zawód stosunkowo „młody”.

– Ma dopiero nieco ponad 100 lat. Jego początki są konsekwencją Konwencji Paryskiej o ochronie własności przemysłowej z 20 marca 1883 r. Zgodnie z nią, przedmiotem ochrony własności przemysłowej stały się patenty na wynalazki, wzory użytkowe, rysunki i modele przemysłowe, znaki fabryczne lub handlowe, nazwa handlowa i oznaczenia pochodzenia lub nazwy pochodzenia. Konwencja mówiła również o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. Tak więc są to świeże rozwiązania i w stosunku do całej tradycji prawnej mają krótką historię.

 

– Czyli zrozumiano wtedy, że tzw. wolna amerykanka nie służy gospodarce?

– Tak. I że dobra niematerialne tak jak materialne powinny podlegać ochronie przed kradzieżą, że mają swych właścicieli, którzy wyłącznie mogą o nich decydować: oddać, zachować , sprzedać etc.

 

– Laik ma prawo nie wiedzieć, czym zajmuje się rzecznik patentowy, ale przedsiębiorca taką wiedzę posiadać powinien?

– Właściciele firm zdecydowanie tak. Często starają się oni pewne rzeczy robić samodzielnie, bo przykładowo zgłoszenie znaku towarowego wydaje się im łatwe. Potem dochodzą szczegółowe kwestie ochrony, sprawy sporne i nagle okazuje się, że coś pozornie łatwego nie zapewniło mu potrzebnej ochrony. A wszystko zaczyna się na poziomie sporządzenia prawidłowej dokumentacji. Właściwie wykonana zapobiegłaby kłopotom.

 

– Patenty dotyczą tylko wynalazków?

– Tak, ale jest to pojęcie, które funkcjonuje w języku potocznym jako określenie uniwersalne, na nazwanie wszelkich form ochrony. Zgodnie z ustawą Prawo Własności Przemysłowej patent uzyskuje się tylko na wynalazek. Tymczasem na przykład na znak towarowy nie uzyskuje się patentu, ale „prawo ochronne na znak towarowy”, w stosunku do wzorów użytkowych mamy „prawo ochronne na wzór użytkowy”, zaś w stosunku do wzorów przemysłowych „prawo z rejestracji wzoru przemysłowego”. Zawsze jednak chodzi o to samo – by uzyskać na coś wyłączność. Urząd Patentowy daje wyłączność na określony czas, ale po tym czasie rozwiązanie wchodzi w skład domeny publicznej, każdy może z niego korzystać. To, że po zakończonej ochronie prawnej można z tych rozwiązań korzystać bezpłatnie, napędza rozwój technologii. Trochę inaczej wygląda sytuacja ze znakami towarowymi, które mogą być chronione bezterminowo, lecz pod warunkiem, iż ta ochrona będzie przedłużana co 10 lat. Są znaki, które są w Polsce chronione od początku istnienia Urzędu Patentowego, czyli już w zasadzie od 100 lat.

 

– To, co się zgłosi w Polsce, jest chronione tylko na jej obszarze, czy szerzej?

– To, co zostało zgłoszone w polskim Urzędzie Patentowym jest chronione tylko w Polsce, ale istnieje wiele różnych procedur, przez które można uzyskać ochronę także poza granicami Polski.

 

– Istnieje coś takiego jak uniwersalny patent światowy?

– Czegoś takiego nie ma. Generalnie najbardziej uniwersalne procedury dotyczą znaków towarowych, na przykład logo firmy. W stosunku do znaków towarowych możemy poprzez wspomniane wcześniej EUIPO uzyskać ochronę na terytorium całej Unii Europejskiej. Protokół Madrycki i Porozumienie do Protokołu Madryckiego umożliwiły uzyskanie takiego prawa nie tylko na terytorium Unii, ale także w państwach, które należą do Porozumienia Madryckiego i Protokołu, czyli obecnie w około stu państwach. Ale i w stosunku do wynalazków mamy procedury, które przynajmniej na pewnym etapie obejmują większą liczbę państw, są to procedury np. przed EPO lub WIPO.

 

– Czy do Porozumienia Madryckiego należą Chiny?

– Tak.

 

– Mają one złą opinię, słyną z tego, że nie respektują zasad własności intelektualnej.

– To się zmienia. W Chinach została zaostrzona kontrola celna. Nie ma już tam takiej swobody jak kiedyś w zakresie naruszania praw własności intelektualnej. Dlatego też większa część nielegalnej produkcji przeniosła się do innych państw Dalekiego Wschodu.

 

– Chińczycy grają już fair?

– Niestety nie zawsze. I wynikają z tego faktu czasami problemy naszych przedsiębiorców. Wielu kupuje zabawki w Chinach, które są światowym centrum produkcji w tej branży. Polscy kupcy zamawiają towar, dbając o to, żeby zamówione zabawki nie naruszały niczyich praw wyłącznych. Tymczasem chiński kontrahent dorzuca „na zachętę” do zamówionego towaru trochę podróbek na przykład z logotypami Disneya. Później okazuje się, że na etapie cła przedmioty z bezprawnie użytymi znakami zostają wykryte, a kupiec ma z tego tytułu nieprzyjemności.

 

– Co jakiś czas media donoszą, że w czasie policyjnego nalotu na targowiska albo hale handlowe wykryto nielegalny towar.

– Posługiwanie się znanymi, rozpoznawalnymi znakami, podrabianie towarów znanych firm, to nadal niestety dochodowa działalność, ale jej skala maleje, bo odpowiedzialność karna jest coraz skuteczniej egzekwowana.

patent-1941-zr

– Czy tylko wielkie firmy chronią swoje znaki, wzory, rozwiązania?

– Przedsiębiorcy działający w małej skali myślą, że proceder „podrabiania” dotyczy tylko wielkich marek. Tymczasem często się przekonują, że na ich pracy również ktoś może pasożytować. Takie potęgi jak wspomniana Coca Cola mają ogromny potencjał, armię prawników, toteż podrabianie jej napojów jest bardzo ryzykowne pod względem finansowym. Po prostu, gdy tylko ktoś spróbuje podważyć należący do niej znak towarowy czy też inne prawo własności intelektualnej, rusza machina ścigania. Małe firmy są w dużo gorszej sytuacji, zwłaszcza jeśli nie chronią swojej własności intelektualnej, ponieważ bez pomocy w postaci ochrony nadawanej przez Urząd Patentowy, w zasadzie nie mają możliwości dochodzenia swoich praw.

 

– Jak się okazuje, zbyt późne zgłoszenie znaku do ochrony też może spowodować kłopoty.

– Zgodnie z Ustawą Prawo Własności Przemysłowej ochrona przysługuje osobie, która jako pierwsza zgłosi określony znak do Urzędu Patentowego. Można więc wyobrazić sytuację, że ktoś od lat oznacza swoją firmę jakąś nazwą. Nagle pojawia się, chociażby na drugim końcu Polski, konkurencja, która zaczyna używać podobnego oznaczenia. I to ona zgłasza się do Urzędu Patentowego z wnioskiem o ochronę znaku. Jeżeli nie uda się udowodnić tej konkurencji działania w złej wierze (a często takiej złej wiary po prostu nie ma), ten pierwszy przedsiębiorca może utracić coś, co sam wypracował i w porę, czyli od razu, tego nie zastrzegł. Należy podkreślić, iż udowodnienie złej wiary jest zazwyczaj bardzo trudne. Oczywiście jest to znaczne uproszczenie skomplikowanego problemu prawnego, ale przedstawia ono w uproszczony sposób skutki zaniechania uzyskania ochrony.

 

– W kwietniu ubiegłego roku zaszły istotne zmiany w kwestii rejestrowania znaków towarowych.

– Do kwietnia ubiegłego roku Urząd Patentowy sprawdzał, czy zgłaszany znak towarowy nie koliduje z jakimś wcześniej zgłoszonym i w przypadku takiej kolizji nie udzielał ochrony na oznaczenie późniejsze. Po zmianie przepisów Urząd Patentowy sprawdza tylko bezwzględne przesłanki rejestracyjne, czyli na przykład czy dane oznaczenie może być znakiem towarowym, ale nie sprawdza już, czy ten znak nie jest podobny do wcześniej zastrzeżonych. Ma to wbrew pozorom skutki pozytywne. Były bowiem takie sytuacje, gdzie określony znak był zarejestrowany w Unii na rzecz odległej terytorialnie, małej firmy. Działalność polskiego przedsiębiorstwa, które występowało z wnioskiem do Urzędu Patentowego RP, kompletnie rozmijała się co do zasięgu i charakteru z właścicielem chronionego znaku, ale mimo to Urząd Patentowy nie mógł udzielić prawa polskiemu przedsiębiorstwu, ponieważ był to znak chroniony w całej Unii Europejskiej. Teraz taka sytuacja nie będzie mieć miejsca.

 

– Co jednak w momencie, kiedy dwa podmioty chcą uzyskać ochronę na taki sam lub podobny znak?

– Kolizje między znakami podobnymi oczywiście występują. Urząd Patentowy wkracza jednak dopiero wtedy, kiedy właściciel wcześniejszego znaku złoży odpowiedni sprzeciw, na co ma 3 miesiące od daty publikacji późniejszego (czyli później zgłoszonego) znaku. Jeśli taki sprzeciw nie zostanie złożony, znak późniejszy otrzyma ochronę. Jak widać istnieje konieczność monitorowania znaków towarowych. Zwykły przedsiębiorca nie jest praktycznie w stanie tego śledzić. Na szczęście niektóre kancelarie patentowe (w tym moja kancelaria) posiadają ku temu odpowiednie narzędzia informatyczne i za niewielkie pieniądze mogą świadczyć usługi monitorowania znaków, dzięki czemu przedsiębiorca w odpowiednim czasie otrzyma informację o zgłoszeniu podobnego znaku i będzie mógł w odpowiednio na to zareagować, a więc zablokować uzyskanie ochrony przez znak konkurencji, który mógłby mu szkodzić poprzez wprowadzanie klientów w błąd.

 

– Bycie na bieżąco z przepisami wymaga od rzeczników nieustannego doszkalania się, poszerzania wiedzy.

– Prawo zmienia się cały czas. Każdy rzecznik patentowy ma obowiązek odbywać w określonym czasie wyznaczoną ilość szkoleń, by klienci mieli pewność, że reprezentują ich ludzie dobrze zorientowani i przygotowani.

 

– Jak dużo innowacyjnych rozwiązań jest zgłaszanych w Pani kancelarii?

– Mimo że najwięcej jest zgłoszeń znaków towarowych, to dużo jest także zgłoszeń wynalazków i wzorów użytkowych (to rozwiązania, które są podobne do wynalazków, ale są mniej innowacyjne), Wbrew pozorom takich rozwiązań pojawia się sporo. Czasami nawet jest dość trudno rozstrzygnąć, czy dane rozwiązanie powinno być wynalazkiem czy wzorem użytkowym. Sporo jest także wzorów przemysłowych, które w odróżnieniu od wzorów użytkowych chroniących rozwiązania techniczne, chronią rozwiązania dotyczące estetyki, zewnętrznego wyglądu przedmiotów.

 

– Z jakiej dziedziny są to rozwiązania? Technika, mechanika, chemia?

– Ze wszystkich dziedzin, chociaż przeważają rozwiązania techniczne, urządzenia i ich części. Nigdy jeszcze nie robiłam zgłoszenia stricte z dziedziny chemii. Nie mam pewności, czy moja wiedza chemiczna byłaby wystarczająca do poprowadzenia takiego wniosku. Jeśli uznałabym, że to zagadnienie bardzo skomplikowane, odesłałabym wynalazcę do kogoś, kto zajmuje się rozwiązaniami chemicznymi, kto się w nich specjalizuje.

 

– Czyli występuje coś takiego jak specjalizacja?

– Nie do końca. Nie ma obowiązku oddania sprawy z określonej dziedziny komuś, kto robi to na co dzień. Ja jednak bym tak postąpiła, bo to jest według mnie element etyki zawodowej. Nasz zawód wymaga wielkiej wszechstronności i rzeczywiście łączymy wiedzę z wielu obszarów, ale nikt nie jest jednakowo mocny w każdej dziedzinie. Chcę pełnić moje usługi na wysokim poziomie i chcę by klienci do mnie wracali, żeby nie było złych opinii na mój temat, więc w sytuacji, o której mówimy w interesie klienta i własnym zwróciłabym się do kogoś, kto z podobnymi sprawami miał do czynienia wcześniej.

 

– Nie wszyscy rzecznicy tak robią?

– Czasami ryzykują, żeby nie pokazać, że czegoś nie wiedzą. To błędna postawa. Wynikają z tego komplikacje, a niektórych konsekwencji błędów nie daje się już odwrócić.

 

– Specjalizacja jest więc korzystna?

– Teoretycznie tak, ale w rzeczywistości specjalizacja w bardzo wąskich dziedzinach jest niemożliwa. Rzeczników patentowych jest zbyt mało, by sobie pozwolić na bardzo wąską specjalizację. Kancelaria patentowa w takim mieście jak Koszalin musi siłą rzeczy radzić sobie z bardzo szerokim wachlarzem tematów. Jednak kiedy miałabym poczucie, że z czymś sobie nie poradzę, odesłałabym klienta do kogoś z większym doświadczeniem w danym zakresie. Z drugiej strony nie boję się wyzwań, bo lubię się podejmować spraw, które są kontrowersyjne. Doprowadzenie takich spraw do szczęśliwego finału, czy są to sprawy sporne czy też zgłoszeniowe daje mi dużą satysfakcję.

 

– Ma pani na koncie jakieś spektakularne sukcesy?

– Tak i to nie jeden. Przykładowo wygrałam kiedyś sprawę dotyczącą znaku towarowego z firmą Red Bull. To chyba można zapisać po stronie sukcesów?

 

– Bez wątpienia.

– Satysfakcję przynosi każda trudna sprawa, którą da się wygrać w interesie klienta. Kiedyś przyjęłam bardzo kontrowersyjne zlecenie, którego nie chcieli się podjąć inni rzecznicy. Ktoś komuś zaufał, nie było podpisanej umowy, nie została sformalizowana sprawa znaku towarowego… Naprawdę trudna rzecz. Konsultowałam się z wieloma rzecznikami patentowymi i od wszystkich usłyszałam to samo: „Taką sprawę chcesz wziąć? To powodzenia!”. Każdy był od razu negatywnie nastawiony. A ja tę sprawę wzięłam, poprowadziłam i wygrałam. Są rzecznicy, którzy biorą tylko takie sprawy, co do których przypuszczają, że wygrają. Mając wyrobioną markę, nie chcą ryzykować i brać kontrowersyjnych rzeczy, żeby nie zepsuć sobie reputacji. Ja natomiast lubię się uczyć, lubię prowadzić sprawy sporne. To daje poczucie kompetencji i zadowolenie, że umiem rozwiązywać najtrudniejsze problemy.

 

– Mówi pani o wygrywaniu spraw. To kojarzy się z sądem. Rzecznik staje się pełnomocnikiem w sprawach sądowych?

– Tak, nasza praca to z jednej strony zgłaszanie wniosków do Urzędu Patentowego, gdzie potrzebna jest wiedza techniczna, a z drugiej – występowanie w sądach powszechnych, gdzie szczególnie potrzebna jest ogólna znajomość prawa, a w szczególności prawa własności przemysłowej. W tych dwóch miejscach toczą się postępowania, czasem w innym, czasem w podobnym trybie, chociaż ich przedmiot jest podobny. Przesłuchania, postępowanie dowodowe. I tu, i tu jest potrzebna wiedza prawnicza i wszechstronna wiedza techniczna. Przy znakach najczęściej chodzi o podobieństwo. Orzecznictwo jest często uznaniowe, bo nie ma czegoś takiego jak uniwersalny sposób oceny procentowej podobieństwa.

 

– Zna pani mieszkające w Koszalinie osoby, które żyją ze swoich pomysłów wynalazczych?

– I to nawet sporo. Tworzą oni zazwyczaj bardzo proste rozwiązania, na które nikt przedtem nie wpadł. Uwielbiam takich ludzi, bo są niezwykle twórczy. Trzeba mieć żywą wyobraźnię, żeby wpaść na rozwiązania genialne w swojej prostocie. Pomysłodawcy potem je sprzedają, na czym zarabiają czasami duże pieniądze.

 

– Praca umysłowa ma dużą wartość, ale świadomość jak chronić jej efekty jest nieduża…

– Mają z tym problem nawet sami twórcy. Czasami przychodzą do mnie, gdy swój wynalazek lub wzór udostępnili już komuś wcześniej, czym nieświadomie zamknęli sobie drogę do pełnej ochrony praw, ponieważ aby zgłosić wynalazek czy wzór użytkowy, rozwiązanie musi być nowe, nieujawnione, nawet jeśli to ujawnienie nastąpić mogło przez samego twórcę. A twórcy czasami myślą, że skoro oni sami coś wymyślili, nic innego się nie liczy. Jednak Urząd Patentowy nie może udzielać na takie zgłoszenia ochrony. Czasami również twórcy zwracają się z prośbą o pomoc w uzyskaniu ochrony do kancelarii prawniczej, na przykład do radcy prawnego, bo w końcu „prawo patentowe to prawo”. Owszem, jest to prawo, ale bardzo specyficzne. Ja co jakiś czas prowadzę wykłady dla adwokatów i radców prawnych. Widzę, że ich wiedza na ten temat jest niestety zazwyczaj mała. Trudno mieć o to do nich pretensje, bo prawo własności przemysłowej mają na studiach zazwyczaj tylko przez jeden semestr, a i praktycznych przypadków nie poznają wiele lub nie poznają ich wcale, a w tej dziedzinie znajomość orzecznictwa jest kluczowa. Dlatego z tego typu sprawami najlepiej więc zgłosić się do specjalisty, jakim jest rzecznik patentowy.

 

– Orientuję się w jakimś stopniu w prawie autorskim i wiem jaka to zagmatwana dziedzina. To, czym pani się zajmuje, jest wielekroć bardziej skomplikowane.

– Prawo własności intelektualnej jest jeszcze szerszym pojęciem niż prawo autorskie. W prawie tym istotna jest ogromna liczba elementów, procesów, trybów i schematów postępowania. Ja działam kompleksowo, jestem pełnomocnikiem – prowadzę sprawę od początku do uzyskania ochrony i przez kolejne okresy ochronne. Niektórzy jednak rzecznicy patentowi przygotowują tylko dokumentację zgłoszeniową, a wnioskodawca dalej zostaje sam. Sam się podpisuje pod wnioskiem, sam musi wysłać go do Urzędu Patentowego. Później, kiedy przychodzi z Urzędu korespondencja, on jej nie rozumie i jest skazany na kolejne wizyty u rzecznika, no i oczywiście na kolejne opłaty.

 

– Istnieje jakaś ogólna taksa za usługi rzecznika patentowego w Polsce, widełki w których mają się poruszać rzecznicy?

– Minister finansów określił swego czasu minimalne stawki, które może stosować rzecznik patentowy, ale tak naprawdę nie są one wcale adekwatne do pracy rzecznika patentowego. Generalnie więc stawki reguluje rynek. W dużych miastach są one czasem o wiele wyższe niż na przykład w Koszalinie.

 

– Czy klienci z większych ośrodków zgłaszają się do pani, żeby zaoszczędzić?

– Tak, mam klientów z całej Polski, ale i z całego świata. Klienci polecają sobie mnie nawzajem. Wiedzą, że oferuję im usługi na wysokim poziomie i na satysfakcjonującym pułapie cenowym.

 

– Na waszej pracy żerują czasami rozmaici cwaniacy.

– Niestety tak. Opierają się oni na ograniczonej wiedzy klientów. Wysyłają przykładowo do firm pisma przypominające korespondencję z Urzędu Patentowego i wyłudzają opłaty. Ktoś płaci a w zamian nie ma rzeczywistej ochrony, a tyko bezwartościowy wpis do jakiegoś prywatnego rejestru. Moim zdaniem jest to wprowadzanie klientów w błąd. Pisma te są tak doskonale skonstruowane, że nawet kancelaria prawnicza będąca moim klientem dała się na to nabrać. Osobiście staram się ostrzegać moich klientów przed tego typu praktykami poprzez informacje mailowe i publikowanie ostrzeżeń na Facebookowym profilu mojej kancelarii.

 

– Pani jest wicedziekanem Zachodniopomorskiego Okręgu Izby Rzeczników Patentowych. Ilu jest rzeczników w całym województwie?

– Jest nas kilkunastu w województwie, w całej Polsce około tysiąca. Mało, ale to konsekwencja faktu, że trzeba mieć szczególne predyspozycje do tego zawodu, długo i dużo się uczyć, potem zdać bardzo trudny egzamin. Trzeba się orientować w wielu dziedzinach, trzeba mieć stale otwarty umysł. Z pozoru to profesja męska, bo związana w dużym stopniu z techniką, ale wiele kobiet doskonale w niej się odnajduje. Naszą przewagą jest dokładność, sumienność i zdolność kreatywnego myślenia. „Kombinowania” jest dużo: jak najlepiej sporządzić dokumentację, sformułować zastrzeżenia, żeby ochrona była jak najszersza, jak podejść to tematu od strony prawnej. Zawsze trzeba być otwartym na różne niekonwencjonalne rozwiązania. Wydaje mi się, że kobiety mają do tego często większe predyspozycje niż mężczyźni, ponieważ niejako w genach mają zakodowaną wielozadaniowość i wielowątkową analizę problemów.

 

– Czy podejmuje się pani prowadzenia aplikantów? Jaka płeć przeważała wśród pani aplikantów?

– Tak, choć starannie ich wybieram. W moim przypadku byli to wyłącznie mężczyźni, ale to nie z powodów dyskryminacji kobiet, tylko po prostu panowie częściej się zgłaszali i wydawali się najbardziej odpowiedni.

 

 

 

patent-1966-zrAneta Balwierz-Michalska – Europejski Rzecznik Patentowy. Posiada uprawnienia do występowania przed EUIPO (European Union Intellectual Property Office – Urząd Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej) i EPO (Europejski Urząd Patentowy). Absolwentka Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie (studia podyplomowe z zakresu prawa własności przemysłowej). Zagadnieniami prawa własności przemysłowej zajmuje się od ponad 25 lat. Rzecznik patentowy od ponad 18 lat. Od 2004 roku właścicielka Kancelarii Patentowej Aneta Balwierz-Michalska (www.balwierz.pl) mieszczącej się w Koszalinie przy ul. Kard. Wyszyńskiego 3/5. Obecnie wicedziekan Okręgu Zachodniopomorskiego Polskiej Izby Rzeczników Patentowych. Członek Północnej Izby Gospodarczej. Tradycje zawodowe związane z prawem własności przemysłowej sięgają w jej rodzinie roku 1977, a Kancelaria Patentowa Aneta Balwierz-Michalska jest kontynuacją kancelarii patentowej założonej przez ojca – Ryszarda Balwierza.

 

Doroadzamy juz od 40 lat