kanały 3 Przyjemności

Vogalonga: zemsta wioseł na silnikach

Wszystko zaczęło się od wyścigu pomiędzy przyjaciółmi na „mascarete”, w Dzień Świętego Marcina w 1974 r. Grupa jednocząc się przeciwko degradacji miasta przez fale tworzone przez łodzie motorowe, postanowiła zorganizować niekonkurencyjne regaty i zablokowała Canale Grande na parę godzin. To wydarzenie traktuje się jako początek Vogalongi, niezwykłego spływu kajakowego organizowanego w Wenecji. W tym roku – wraz z przyjaciółmi – wzięli w nim udział koszalinianie, Marzena Olszyńska i Robert Mazur.

 

Pierwszy komitet organizacyjny Vogalongi, chcąc poinformować kraj o losach miasta i laguny, wezwał obywateli do broni czyli do wioseł 8 maja 1975 r. Wówczas odbyła się pierwsza Vogalonga. Uczestnicy mieli do pokonania 30 km drogi wodnej przez kanały i najpiękniejsze miejsca malowniczej laguny Wenecji. Start o godz. 9 na Bacino San Marco przed Palazzo Ducale ogłoszony został przez wystrzał z armaty. Nikt nie spodziewał się takiej frekwencji. Przybyło 500 łodzi wiosłowych i około 1500 uczestników! Były gondole, łodzie weneckich klubów sportowych, kajaki, pontony i zwykłe łódki. Popularna „Gazzettino” pisała: „To zemsta wioseł na silnikach. Ponowne odkrycie środowiska laguny. Ta solidarność Wenecji była rękami wyciągniętymi w kierunku miasta, aby bronić go przed falami”.

 

DSCN8510

Święto wiosłowania, edycja nr 43

W tym roku Vogalonga na Canal Grande odbyła się 43 raz, 4 czerwca. Wszystkie łodzie ustawiały się w Kanale Giudecca od godz. 8.30 i z dala od Punta della Dogana. Zgodnie z instrukcją komisarzy: najpierw łodzie szybsze, a następnie o mniejszej obsadzie wiosłowej, wolniejsze. Po tradycyjnym wystrzale z armaty nastąpił start. Trasa wiodła przez dorzecze Świętego Marka, kanały promu, Bissa, Passaora, Crevan, Burano i Mazzorbo, Canal St. James, comenzera Bisatto, Murano, Tessera, Rio di San Marco, Grand Canal, Rialto, Punta della Salute. W regatach mógł wziąć każdy, powyżej szesnastego roku życia. Warunek konieczny: spływ na łodzi wiosłowej.
W Vogalondze 2017 udział wzięło ponad 2 tysiące osad wiosłowych, około 7 tys. uczestników! Wśród nich: ośmioosobowa grupa miłośników kajakarstwa i przyjaciół ze Słupska, Miastka, Wiercieszewa. Koszalin reprezentowali Marzena Olszyńska oraz Robert Mazur. Pomysłodawcą wyprawy był Leszek Zimnowłodzki, koszaliński przedsiębiorca zajmujący się organizacją spływów kajakowych. Namówienie przyjaciół na Vogalongę połączoną oczywiście ze zwiedzaniem czarującej Wenecji zajęło mu – jak wspomina Marzena Olszyńska – 10 minut.

ekipa

Festiwal kolorów, łodzi i flag

Marzena Olszyńska opowiada: – Nie mieliśmy oficjalnych zgłoszeń, uczestniczyliśmy w spływie jako obserwatorzy. Już dopłynięcie na start regat jest niesamowitym przeżyciem! Jak zaczarowani pokonywaliśmy kolejne metry wśród dwudziestoosobowych smoczych łodzi, które z hukiem olbrzymich bębnów wybijających rytm tną wody kanału, tuz obok ogromnych wiosłowych pięknie ustrojonych „galer” i sportowych osad wiosłowych przypominających te rodem z Oxfordu. Mijaliśmy dmuchane pontony, hawajskie łodzie, kajaki w każdym możliwym rodzaju, weneckie łódki z ręcznym „systemem napędowym”. Widzieliśmy ogromne, napędzane dwunastoma czterometrowymi wiosłami, gondole. O gęsią skórkę przyprawił nas widok przebijających się w tłumie dumnie powiewających polskich flag, a wzruszył strzał z armaty oznajmiający start, od którego drżały szyby w oknach każdego średniowiecznego palazzo w Kanale Grande. Ale czynnikiem, który dostarczył nam największych emocji, były twarze uczestników. Na każdej zmierzającej do mety przed Bazyliką Santa Maria Della Salute widniał wielki uśmiech, czasem łzy szczęścia, a najczęściej i jedno i drugie przy wielkich owacjach obserwatorów i mieszkańców Wenecji.
MOST RIALTO

Do Wenecji z kajakiem?

– Tak! – przekonuje Marzena Olszyńska. – Zatoka Wenecka to doskonały poligon kajakowy, o czym nasza osada przekonała się osobiście, zaliczając podtopienie przez tramwaj wodny na Kanale Grande. Skończyło się tylko na wylaniu wody z kajaka i lekkim strachu. Czy warto uczestniczyć w Vogalodze? Oczywiście! Wrażeń z tej imprezy nie da się opowiedzieć, to trzeba przeżyć! Każdy z ponad ośmiu tysięcy uczestników tegorocznej edycji z całą pewnością to potwierdzi.