1 Ludzie
Fot. Waldemar Michorzewski

Pięć tysięcy pieszo i konno

Członkowie zwyczajni Międzynarodowego Stowarzyszenia Napoleońskiego płacą słone składki, a honorowi są z tego zwolnieni – przykładowo książę Monako Albert i kierownik działu Muzeum w Koszalinie Tomasz Katafiasz. Jego Wysokość jest łaskaw być samym honorowym przewodniczącym, jednak honorowy członek Katafiasz dysponuje większym wojskiem.

Monako utrzymuje dwie niewielkie uzbrojone jednostki: Compagnie des Carabiniers du Prince do ochrony rodziny książęcej i sądu oraz Corps des Sapeurs-Pompiers, odpowiedzialną za obronę cywilną i służbę strażacką. To śmieszne w porównaniu z pięcioma tysiącami zbrojnych dr. Katafiasza – od starożytnej Grecji po dzisiejszy Afganistan, jakkolwiek z przewagą armii Napoleona, której część kolekcjoner żołnierzyków faworyzuje: – Polacy wygrali nawet pod Waterloo. Wpędzili niezwyciężone „szkockie siwki” na bagna i wykłuli.

 

Bonaparte w Kazachstanie

Kongresy napoleonistów, którym obecnie przewodniczy prof. David Markham ze Stanów Zjednoczonych, są co rok w innym kraju. W 2007 spotkali się w Polsce, konkretnie w Słupsku, a pretekstami były 200. rocznica powstania Księstwa Warszawskiego i epizod pomorski kampanii napoleońskiej 1806/1807.

Dr Tomasz Katafiasz objaśnia: – Mogłoby zdziwić, że oprócz Amerykanów czy Francuzów uczestniczyli goście z Kazachstanu, ale na stronie gery.napoleon.pl, gdzie się spotykamy, można znaleźć ludzi ze zdumiewających miejsc, że nie wspomnę o moich tłumaczonych tekstach w rosyjskiej wersji portalu. Kraje poradzieckie odkryły epokę w innym wymiarze, niż obowiązujący w ZSRR, że Napoleon to barbarzyński najeźdźca.

2

Wsuwał dłoń czy nie?

Nawet niektórzy napoleoniści powtarzają żart, iż cesarz w słynnym geście wsuwał rękę pod kamizelkę, gdyż podtrzymywał rajstopy. – Nie przywiązuję wagi do tego, czy wsuwał, ponieważ jako historyka interesuje mnie fenomen, nie anegdoty – odcina się historyk. – Niemniej, to męski odruch, bo co czasem zrobić z ręką. Ale są też obrazy z Wellingtonem w tym geście. Realniejszy jako wódz wydaje mi się Napoleon z lunetą. Natomiast prawda, że sypiał kilka godzin na dobę i wykonywał parę czynności naraz: dyktował listy, zarządzenia, pracował nad mapą; opisał to w pamiętnikach kamerdyner Constant. Przesadne są opinie, że Bonaparte miał obsesję na punkcie kobiet, choć od nich bynajmniej nie stronił. Ze starszą od siebie Józefiną nawet ożenił się z wyrachowania, by wejść do establishmentu, ale zarazem ją kochał! A i tak się zdarzyło, że gdy zajął Berlin, przyszła wdowa z córką i tak długo czekały w przedpokoju, aż córkę wziął do siebie, by pożegnać rankiem. Sowicie pamiętał o takich pannach, o czym uboga wdowa wiedziała. Jego podboje jednak są wyolbrzymiane. O Auguście II też się sądzi, iż spłodził 300 dzieci, a było ich w różnych miejscach 30 – jak na owe czasy, nic nadzwyczajnego.

3

Koń się doczekał

W kolekcji dr. Katafiasza figurki Napoleona i jego żołnierzy są „nadreprezentowane”. To fascynacja geniuszem wodza i żołnierzami napoleońskimi, podziw dla kunsztu bojowego Polaków pod jego komendą, piękno munduru. – O: tu na przykład taki sobie zwykły Bonaparte z metalu patynowanego – ale z kiosku przy Pałacu Inwalidów, gdzie cesarza pochowano! – pokazuje pasjonat. – Albo ci dwaj: Napoleon patrzy na Napoleona. Jednak, jak łatwo zauważyć, jeden to cesarz, a drugi dopiero generał Dyrektoriatu. A tę rzadką figurkę trębacza polskich lansjerów z gwardii cesarskiej zgubiłem jako trzynastolatek podczas podróży, na postoju w lesie między Piłą a Jastrowiem, został tylko koń. Aż tu w latach 90. odzyskałem trębacza: przyjaciel kupił go na pchlim targu i się wymieniliśmy.

Chociaż egzemplarz pewnie nie ten, dobrze siedzi w siodle tego konia. Oczywiście w sensie kolekcjonerskim cenniejsi są tacy żołnierze jak wykonani ręcznie ołowiani dragoni francuscy czy figurka tego piechura Księstwa Warszawskiego: jest większa niż inne w tej serii i nie weszła do produkcji seryjnej.

7

Jak mieć Polaka

W PRL-u większość „woja” powstawała na raty: figurki robiły spółdzielnie inwalidów, a malowano je chałupniczo. I oto rarytas w zbiorze kolekcjonera: Ludowe Wojsko Polskie, którego już nie pomalowano, bo akurat załamał się system.

O ile PRL nie robił Niemców, z czym dzieci miały problem, bo nasi nie mieli z kim walczyć, o tyle dziś trudno o żołnierza polskiego. – Co prawda wiodąca azjatycka firma Dragon wypuściła serię czterech postaci z Polakiem, jednak trzy z nich to żołnierze Wehrmachtu, a nasz to ich jeniec – ubolewa pan Tomasz. – Nasi występują zwykle jako część czyichś armii, m.in. Napoleona. Ale od czego są farbki i narzędzia? Część obcych sam poprzerabiałem. Wystarczył orzełek i z Brytyjczyka mamy polskiego spadochroniarza spod Arnhem. A ten to powstaniec warszawski z żołnierza Wehrmachtu, może trochę za sztywno schludny. Skalpelem zrobiłem też, dla równowagi ekspozycyjnej, Prusaków z francuskich huzarów: ściąłem cholewki i orły cesarskie, skróciłem karabinki. Poza tym usuwam elementy wadliwe – azjatyccy producenci mają swobodne podejście do realiów historycznych.

6

Kompania apaszkowa

– Ze współczesnych za najładniejsze uważam mundury gwardii brytyjskiej, francuskiej czy bułgarskiej, a z nieparadnych mundury Bundeswehry. Niestety jeszcze piękniej wyglądał Wehrmacht, zwłaszcza do wojny, bo potem doszły wymogi polowe – przyznaje munduroznawca. – Miał imponować, budzić pragnienie spełnienia się w nim. Również polskie wojsko z międzywojnia było ładne. Teraz drażnią mnie kompanie honorowe w mundurach à la polowych, wiszących na żołnierzach. I jeszcze te apaszki! Tymczasem mało kto wie, że regulamin przewiduje w Polsce nawet wojskowy strój wieczorowy.

7

Najwięksi wodzowie

– Hm… Chronologicznie może – namyśla się chwilę historyk wojskowości. – Ramzes II, Aleksander Wielki, Hannibal, Juliusz Cezar, Albrecht von Wallenstein, Oliver Cromwell, Eugeniusz Sabaudzki, Maurycy Saski, Piotr Wielki, Fryderyk II Wielki, Napoleon, Ferdinand Foch, Erwin Rommel i Gerd von Rundstedt, a z drugiej strony Iwan Koniew i może Gieorgij Żukow, chociaż w Berlinie Rosjanie na koniec byli tak przez nich dowodzeni, że nawet strzelali już z dwóch stron do siebie. Na rycinach z XIX wieku w dziesiątce wodzów wymieniany jest Kościuszko, ale nie miał okazji dowodzić dużym korpusem. Już prędzej Sobieski. Clausewitz odpada jako teoretyk i tylko sztabowiec, a Hitler na szczęście był dyletantem.

 


 

Dr Tomasz Katafiasz, historyk wojskowości, wieku XIX i regionalista; kierownik Działu Historii Miasta i Pomorza w Muzeum w Koszalinie, a w Słupsku, gdzie mieszka, prezes oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego. Munduroznawca, napoleonista i honorowy członek elitarnego The International Napoleonic Society.

W Muzeum otwarto wystawę dr. Katafiasza „W blaskach i cieniach napoleońskich orłów. Prusy – Pomorze – Polska 1807” (napiszemy o tym osobno). Wcześniej przygotował ekspozycje o powstaniach listopadowym i styczniowym oraz „Świat ołowianych żołnierzyków”.

 


Dziadek doktora KatfiaszaDziadek dr. Katafiasza, Ludwik Marciniak, jako pruski poddany z Wielkopolski służył przymusowo w latach 1905-07 w 11. kompanii III (fizylierskiego) batalionu 7. Pomorskiego Pułku Piechoty „von der Goltz” Nr 54. Batalion III stacjonował w Koszalinie (I i II w Kołobrzegu). Pamiątkami z tego okresu są książeczka wojskowa dziadka i dwa zdjęcia tzw. wizytowe, wykonane w koszalińskim zakładzie fotograficznym Emila Ziemera przy Rynku, w sąsiedztwie obecnego ratusza. Jako praktykujący katolik podczas służby w Koszalinie Ludwik uczęszczał na nabożeństwa (w armii niemieckiej w niedziele wyjście do kościoła w zwartych pododdziałach było obowiązkowe; ewangelicy szli do swojego, katolicy do swojego itd.). Fizylier Marciniak uczęszczał do kościoła św. Józefa opodal katedry, wybudowanego w XIX wieku m.in. z myślą o Polakach służących w armii niemieckiej.