Magia 05.01.17 124 Ludzie
Fot. Agnieszka Orsa

Fundacja Pomocy Dzieciom MAGIA prosi o 1 procent

Uzyskanie statusu organizacji pożytku publicznego (OPP) to dla nowo zawiązanych fundacji i stowarzyszeń charytatywnych swego rodzaju test dojrzałości. Zanim Krajowy Rejestr Sądowy wpisze organizację na listę OPP, sprawdzi, czy działa ona przynajmniej dwa lata, czy rzeczywiście prowadzi działalność non profit i na zasadzie wolontariatu. Organizacja zyskuje przywileje, ale i obowiązki. Jednym z nich jest publiczne przedstawianie co roku precyzyjnego sprawozdania finansowego.

Fundacja Pomocy Dzieciom MAGIA z tym nie ma najmniejszego kłopotu, bowiem jedną z jej sztandarowych zasad jest pełna transparentność finansów. Dlatego co miesiąc na stronie internetowej publikuje ona pełny wyciąg z konta. Są w nim co do grosza odnotowane wszelkie wpłaty i wydatki. Każdy może tam w każdej chwili zajrzeć i sprawdzić, na co zostały wydane wpłacone przez niego pieniądze.

Warto od razu zaznaczyć, że inna reguła fundacji mówi o tym, iż jej działalność ma charakter stuprocentowego wolontariatu. A to oznacza, że żadna wpłacona przez darczyńców złotówka nie może być wykorzystana inaczej niż na pomoc dzieciom. W konsekwencji wszelkie bieżące potrzeby fundacji jej wolontariusze załatwiają we własnym zakresie.

Fundacja w ogóle nie posługuje się gotówką. Jeśli na przykład udziela komuś wsparcia w postaci rehabilitacji, przelewa pieniądze na konto ośrodka, który tę rehabilitację prowadzi. Jeśli kupuje leki lub jakiś sprzęt dla podopiecznych, postępuje tak samo: opłaca należność bezgotówkowo z konta.

IMG_3552

Przychody fundacji to wpłaty osób i firm oraz od pewnego czasu również zbiórka publiczna w postaci skarbonek wystawionych w koszalińskich centrach handlowych EMKA i ATRIUM. W ciągu dwóch lat działalności (2015-2016) wpłaty na konto MAGII wyniosły 660 245,75 zł, przy czym warto zaznaczyć, że kwota 410 172,97zł związana była ze zbiórką na ratowanie życia małego Teodora Ożoga. Fundacja uruchomiła na jego rzecz specjalne subkonto, z którego pokrywane są koszty leczenia chłopca (m.in. w specjalistycznej klinice niemieckiej).

W ciągu dwóch lat fundacja objęła pomocą medyczną i rehabilitacyjną 45 osób, a wszelkimi formami wsparcia – około 200 osób. Zgodnie z przyjętym zasadami, są to wyłącznie dzieci z Koszalina i powiatu koszalińskiego. Wsparcie jest udzielane po wnikliwym zbadaniu wniosków. Trafia ono do osób w szczególnie trudnym położeniu, które nie mogą liczyć na pomoc z innych źródeł lub nie ma w ich przypadku możliwości leczenia w ramach ubezpieczenia. Zawsze musi chodzić o ratowanie życia lub o radykalną poprawę komfortu życiowego objętej pomocą, chorującej osoby.

Ocena napływających wniosków jest wieloetapowa. Najpierw sprawdzane są one pod kątem formalnej zgodności z celami fundacji (np. czy dotyczą rzeczywiście dziecka). Później następuje analiza dokumentacji medycznej. Wykonują ją wolontariusze – lekarze, korzystając z własnej wiedzy, ale również z konsultacji ze specjalistami. Kolejny krok to wizyta lekarza w miejscu zamieszkania przyszłego podopiecznego. Dopiero na podstawie rekomendacji lekarskiej zarząd fundacji podejmuje decyzję o uruchomieniu wsparcia.

Izabela Kononowicz – Odutayo, wolontariuszka – lekarz, tak wspomina początki swej pracy w fundacji: – Pierwszy bezpośredni kontakt z naszymi podopiecznymi (wówczas potencjalnymi) mieliśmy już w dniu rozpoczęcia działalności Fundacji, a było to w mikołajki 2014 roku. Chyba nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę z rzeczywistości, w jakiej żyjemy i z tego co zobaczymy w odwiedzanych domach. Mnie i koleżance przypadło jeżdżenie po podkoszalińskich wioskach. W domach było zazwyczaj skromnie, ale czysto i ciepło, choć czasem nasuwała się myśl, że dziecko w takich warunkach nie powinno dorastać. Nasze wizyty były wcześniej zapowiedziane, więc wyczekiwanie wisiało w powietrzu. Było mnóstwo radosnych chwil, ale też takie momenty, kiedy milczenie najbardziej oddawało atmosferę. Uśmiech na twarzach gasiło nam cierpienie dziecka i ubóstwo, jakiego byłyśmy świadkami. Pamiętam w szczególności jedno domostwo, w samym Koszalinie, gdzie poczułam się głupio, stojąc z tą paczką pełną słodyczy. Powinnam mieć raczej pod ręką czystą pościel, ubrania, łóżko z czystym materacem. Takie chwile dają dużo do myślenia i uczą pokory.

IMG_3476

Wśród podopiecznych przeważają dzieci z różnego stopnia upośledzeniem umysłowym, mózgowym porażeniem dziecięcym, rzadkimi zespołami wad wrodzonych. – Nie mamy z góry narzuconych zasad, ograniczeń co do rodzaju pomocy, której udzielamy – mówi dr Izabela Kononowicz – Odutayo. – Podstawą jest zawsze wywiad, rozmowa z rodzicami dziecka, jak i z samym zainteresowanym (o ile jest to możliwe). Każdy podopieczny wymaga indywidualnego podejścia, każdy ma inne potrzeby. Często nie jesteśmy jedyną fundacją, z której pomocy korzystają odwiedzane przez nas rodziny. Świadczy to o ogromie niekończących się potrzeb wynikających z pojawiania się nowych schorzeń, czy też nowych możliwości leczenia. Zdajemy sobie sprawę, że pomoc naszym podopiecznym to nie jest jednorazowe zdarzenie, to nie jest jednorazowy turnus rehabilitacyjny, pojedyncza porcja leków, środków medycznych. Cieszą nas też widoczne efekty naszej pracy. Cały wywiad, rozmowa z bliskimi „naszych dzieci” są często bardzo osobiste, trudno się całkowicie zdystansować do zastanej sytuacji domowej. Niektórzy są bardzo dobrze zorientowani w chorobie swojego dziecka, mają konkretne potrzeby i oczekiwania, niewątpliwie ułatwia to współpracę. Czasem jest to dopiero początek walki z chorobą, niepełnosprawnością i próba odnalezienia się w nowej rzeczywistości, szukania pomocy. Wtedy i my się uczymy, jakiej pomocy wymaga dziecko z określonym schorzeniem.

 

Izabaela Gębka (2)fot. Marcin BetlinskiIzabela Gębka, która jest z MAGIĄ od jej początku i również pracuje jako lekarz – wolontariusz, dodaje: – Niestety, w  większości są to schorzenia przewlekłe, wymagające wieloletnich oddziaływań na przykład w postaci różnego rodzaju rehabilitacji, które spowalniają postęp choroby, usprawniają dziecko, pozwalają na większą jego samodzielność. Rzadko jest możliwe całkowite wyleczenie, choć chyba każdy rodzic ma taką nadzieję. Pomoc otrzymują rodziny, których sytuacja wynikająca z choroby dziecka jest szczególnie trudna. Wydatki dotyczą głównie potrzeb związanych bezpośrednio ze zdrowiem dzieci, ale zdarzały się również zakupy podstawowych sprzętów jak na przykład łóżeczko. Gdy jestem u  tych rodzin, odczuwam podziw dla ich codziennych starań o normalność w obliczu tak trudnych wyzwań jak choroba lub niepełnosprawność dziecka, jego cierpienie.
Satysfakcją dla wolontariuszy MAGII jest obserwacja konkretnych zmian, do jakich się przyczyniają. Tak jak w przypadku dziewczynki, która systematycznie pracuje z logopedą, przez co swobodnie funkcjonuje wśród rówieśników i już nie boi się, że nie zostanie zrozumiana. Albo chłopiec, który dzięki zakupionemu sprzętowi mógł wyjechać na wózku na warsztaty rehabilitacyjne. To są również pierwsze samodzielne kroki zrobione przez dziecko, które dzięki rozmaitym zabiegom nabiera elementarnej samodzielności.

Fundacja może działać tylko dzięki wpłatom swych przyjaciół. Coraz liczniejsza jest grupa osób i firm, które pomagają systematycznie (w 2016 roku były to już 123 podmioty). Są oczywiście również wpłaty jednorazowe o różnej wysokości (łącznie było ich dotychczas 4012), z czego najwięcej było ich w okresie zbiórki na leczenie wspomnianego już Teosia Ożoga.

Fundacja Pomocy Dzieciom MAGIA 17 listopada 2016 roku uzyskała status OPP – organizacji pożytku publicznego. Tym samym ma prawo prosić osoby rozliczające się z podatku dochodowego za rok 2016 o przeznaczanie 1 procentu podatku na finansowanie jej działalności. Zwracamy się więc do Państwa o takie wsparcie dla niej. To nie jest skomplikowane. Wystarczy w zeznaniu rocznym w odpowiedniej rubryce wpisać ten numer: KRS 0000530362. Jeden procent Państwa podatku fiskus przeleje na konto fundacji.

 


Wolontariusze MAGII pomagają nie tylko przez zbiórki pieniężne. Nakładem własnej pracy i przy pomocy zaprzyjaźnionych przedsiębiorców budowlanych przeprowadzili w ubiegłym roku remont kapitalny dużego mieszkania dla rodziny zastępczej, którą tworzy babcia z szóstką wnucząt (dwoje niepełnosprawnych). Los sprawił, że mieszkająca w niewielkiej podkoszalińskiej miejscowości kobieta stała się dla tych dzieci rodziną zastępczą. Jej córka, mama dzieci, zmarła. Zięć trafił do więzienia. Izabela Gębka, lekarz, wolontariuszka, odwiedzała babcię i jej gromadkę wielokrotnie: – Warunki życiowe mieli bardzo trudne, strasznie mało miejsca, ale co warto podkreślić, w domu zawsze panował porządek. Podziwiam tę panią, jej pracowitość, oddanie wnukom. Mieszkanie poza miastem było dużym kłopotem ze względu na to, że chore dzieci musiały co pewien czas trafiać do Koszalina na konieczne zabiegi. Doszliśmy w fundacji do wniosku, że jedyną metodą rzeczywistej pomocy w tym przypadku jest zmiana warunków mieszkaniowych.