cover 3 Wydanie specjalne
Fot. Izabela Rogowska

WIELKIE WESELE W AMFITEATRZE

Ponad dwustu aktorów-amatorów na estradzie, dwie godziny doskonałej rozrywki, koszaliński amfiteatr wypełniony po ostatnie miejsce – to najkrótsze podsumowanie doskonałego widowiska zatytułowanego „Wesele Jamneńskie”.

Goście jubileuszowych uroczystości nie mogli uwierzyć, że wykonawcami spektaklu byli kompletni amatorzy – w tym prezydent miasta, radni, urzędnicy, dziennikarze, ludzie innych zawodów. Próby trwały parę miesięcy. Kierował nimi reżyser przedstawienia Marcin Borchardt – można powiedzieć, że jedyny „zawodowiec”, na co dzień aktor Bałtyckiego Teatru Dramatycznego.

Spektakl „Wesele Jamneńskie” w 2015 roku został uhonorowany nagrodą prezydenta Koszalina. W niedzielę, 22 maja br., widowisko można było zobaczyć po raz czwarty – tym razem w bogatszej wersji. Pomysłodawczyniami spektaklu są Teresa Żurowska i Małgorzata Chodkowska z Fundacji Pokoloruj Świat. Wyprodukowały go wspólnie Fundacja i Centrum Kultury 105

Pierwotna, zeszłoroczna wersja przedstawienia skupiona była na obrzędach i tradycjach związanych z kulturą jamneńską, jedyną niegermańską tradycją jaka przetrwała do współczesności na Środkowym Pomorzu. Wersja obecna, przygotowana specjalnie na obchody 750-lecia Koszalina, została poszerzona o elementy nawiązujące do dziejów miasta. Na scenie pokazano m.in. bitwę z Kołobrzegiem (oddaną artystycznie w wersji tanecznej z udziałem ekipy klubu Top Toys), wielki pożar, który strawił miasto (popisy żonglerskie z pochodniami), czy też porwanie Księcia Bogusława X. Były również sceny odwołujące się do wizyty carycy rosyjskiej w Koszalinie i całkiem współczesne nawiązania do kultury Ukraińców zamieszkujących razem z Polakami dzisiejsze Pomorze.

Świetne było tempo przedstawienia. Powodowało ono, że publiczność przez cały czas była mocno zaangażowana. Pojawiały się zmienne nastroje – od bardzo serio, przez humorystyczne, po momenty bardzo tkliwe – jak dwujęzyczna „Pieśń o Matce”. Wszystko to sprawiło, że słuchacze reagowali żywiołowo. Kiedy pojawiały się znane pieśni weselne i biesiadne, śpiewał cały amfiteatr!