4 2 Motoryzacja, Przyjemności
Fot. W. Grela i Archiwum ST Racing

Kartingi wracają do Koszalina

Koszaliński tor kartingowy znów ożyje. Tomasz Salach, kiedyś zawodnik a obecnie trener sportu motorowego prowadzący zespół wyścigowy ST Racing, wczesną wiosną ogłosi zapisy do sekcji kartingowej dla dzieci. Wierzy, że pojawią się w niej talenty na miarę Roberta Kubicy, który właśnie na koszalińskim torze rozpoczynał karierę sportową. Panu Tomaszowi marzy się, by Koszalin gościł znów zawody kartingowe rangi mistrzowskiej.

 

Mało kto zdaje sobie sprawę z faktu, ze Koszalin dysponuje jednym z najlepszych torów kartingowych w  Polsce! Zbudowany w  latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, przez jakieś 20 lat był areną imprez gokartowych najwyższej klasy – z mistrzostwami Polski i zawodami międzynarodowymi na czele. Swoją przygodę z kartingiem rozpoczął na nim również Tomasz Salach: pasjonat, trener, promotor sportu motorowego, który pięć lat temu postanowił połączyć pasję z biznesem, zakładając firmę i nieco później zespół wyścigowy z bazą w koszalińskim Motoparku przy ulicy Gnieźnieńskiej.

Pan Tomasz zaczął się ścigać w 1986 roku, mając 10 lat. Zrobił to z inspiracji ojca – pana Leszka Salacha, kiedyś również zawodnika. Tak wspomina początki: – ojciec nigdy nie naciskał. Czekał na moment, kiedy ja sam powiem, że chcę. Tak samo robię z moimi córkami. Nie zmuszam ich do jeżdżenia, ale zachęcam. Starsza, ośmiolatka, spróbowała i powiedziała, że to nie dla niej. Młodsza, która ma pięć lat, rwie się do gokartów.

Jak się okazuje, przepisy się zmieniły i obecnie zaczynać naukę jazdy na gokartach mogą nawet trzyletnie dzieci. Wszystko oczywiście po badaniach lekarskich i stwierdzeniu wystarczającej koordynacji psychiczno-ruchowej maluchów. – Miałem takiego małego zawodnika z okolic Darłowa, który w wieku trzech lat fenomenalnie jeździł. Ale w pewnym momencie stwierdził, że jego sportem będzie piłka nożna. To normalne. Dzieci często zmieniają zainteresowania. Nie można ich do niczego zmuszać.

Tomasz Salach jako zawodnik startował przez 10 lat. Już w pierwszym roku treningów znalazł się w finale Mistrzostw Polski, zajmując w nim czwarte miejsce. Zawody te odbyły się na torze w Koszalinie. – Nigdy nie przywiązywałem wagi do trofeów – wspomina. – Zawsze starałem się poprawić swoją jazdę i na tym się koncentrowałem. To zawsze było najważniejsze.

 

CHUDSZE LATA MINĘŁY

Do końca lat 80. ubiegłego wieku sekcje kartingowe w Polsce gromadziły parę tysięcy zawodników. Działały często przy szkołach, dużych zakładach pracy. Wraz ze zmianą ustroju i przemianami gospodarczymi ich liczba dramatycznie się zmniejszyła. odtąd kto chciał uprawiać karting, musiał robić to za własne lub sponsorskie pieniądze.

Z czasem sport kartingowy odbudował się w ramach Polskiego Związku Motorowego. Ale jeździ już dużo mniej zawodników. Kluczowa jest dostępność sprzętu. Kto nie ma sponsora albo nie trenuje w dobrze prowadzonym zespole, musi wszelkie wydatki sfinansować samodzielnie.

 

PORÓWNYWANIE SIŁ I UMIEJĘTNOŚCI

Pieniądze coraz bardziej liczą się w tym sporcie nie tylko w Polsce. Stąd głównymi arenami zmagań kartingowców w europie są zawody pucharowe organizowane najczęściej pod markami producentów sprzętu, a nie dużo droższe imprezy rangi mistrzowskiej oparte na skomplikowanych regułach federacji i związków motorowych. Podobnie jest w Polsce – tu również dominują puchary. Między innymi z tej przyczyny, że w pucharach niedozwolone są przeróbki, które generują duże dodatkowe koszty, a przez to uniemożliwiają starty słabszym finansowo zespołom. Pan Tomasz wyjaśnia: – W polskich pucharach wystarczy mieć jeden silnik, jeden „wózek”, żeby pojechać dobrze. A w zawodach opartych na innych zasadach trwa coś na kształt wyścigu zbrojeń.

Warto jednak dodać, że tam gdzie w grę wchodzą większe pieniądze, następuje szybszy awans zawodników kartingowych do wyścigów stricte samochodowych. Nie znaczy to, że „pucharowcy” są bez szans. Pozytywnym przykładem jest Patryk Szczerbiński, z którym zespół ST Racing współpracuje. Patryk pochodzi z Koszalina, a obecnie mieszka w Manchesterze w Anglii, gdzie studiuje i startuje w wyścigach samochodowych: – Po kartingu dostał się do tzw. jednomiejscówek. Później trafił do polskiego zespołu Verva Street Racing do orlenu, a przez dwa sezony jeździł w Porsche Super Cup. To naprawdę imponująca kariera – komentuje Tomasz Salach.

 

5

 

TALENT I TRENING

Dawniej najmłodszymi adeptami kartingu byli 10-latkowie, obecnie właściwie nie ma ograniczenia wiekowego. Liczy się tylko to, czy dziecko ma wystarczającą koordynację ruchowo-motoryczną. W praktyce: czy umie skupić się na torze i czy panuje nad używaniem pedałów gazu oraz hamulca przy jednoczesnym prawidłowym operowaniu kierownicą.

Na początku trening polega na wyrabianiu prawidłowych odruchów. Ale jak się okazuje, konieczna jest również dbałość o ogólną kondycję fizyczną. – ona bardzo się liczy – wyjaśnia pan Tomasz. – Gokart wygląda niepozornie, ale podczas jazdy generuje przeciążenia i zawodnik musi opanować skutki działania tych ogromnych sił. Tutaj nie ma wspomagania w układzie kierowniczym, jak w naszych współczesnych samochodach osobowych. Tutaj trzeba naprawdę z przeciążeniami powalczyć wyłącznie siłą mięśni. Wbrew pozorom karting jest wymagający kondycyjnie.

Trening fizyczny to indywidualna sprawa każdego zawodnika. W teamie odbywa się wyłącznie szkolenie jazdy. – Tak jak u lotników, w kartingu najważniejsza jest praktyka, czyli jak największa liczba godzin spędzonych w gokarcie na torze – mówi trener. – Najważniejsze u młodego zawodnika, żeby jak najwięcej jeździł. Często zmieniamy im tory, bo na jednym torze jeździ się łatwiej, na innym trudniej. Są kierowcy fenomenalni, którzy nie potrzebują dużo jeździć, ale to wyjątki. Jeśli do tego są odpowiednio przygotowani fizycznie, radzą sobie doskonale. Jeśli fizycznie przygotowani są słabo, mimo talentu będą mieć kłopot, by pojechać szybko.

Co to znaczy „szybko” w  przypadku gokartów? Maksymalne prędkości osiągane najszybszymi gokartami dochodzą do 150 km/h (typowa max. prędkość wynosi około 130 km/h), a średnia prędkość okrążenia podczas wyścigów mieści się w przedziale od 90 do 100 km/h.

Typowy trening kartingowy rozpoczyna się od przemarszu po torze. Jak wyjaśnia trener, trzeba przejść po torze, omówić każdy zakręt, ustalić jak powinno się go przejechać, gdzie powinny być miejsca hamowania, jak powinna wyglądać praca rąk na kierownicy. Zawodnik wyjeżdża na asfalt, a osoba trenująca go obserwuje, co zawodnik robi na torze. – Trener od razu zaznacza sobie w notatkach, gdzie zawodnik się myli i od razu po zjeździe z toru informuje zawodnika, gdzie popełnia on błędy, gdzie powinien poprawić jazdę, jak to powinno wyglądać. I następnym razem patrzymy czy koryguje te elementy – mówi Tomasz Salach. – Pomiędzy przerwami w treningu osoba odpowiedzialna za sprzęt sprawdza gokart a zwłaszcza jego silnik, bo na powodzenie startującego składają się trzy elementy: 30 procent to dobrze ustawione podwozie, kolejne 30 procent to dobrze zestrojony motor, 30 procent – predyspozycje i umiejętności kierowcy. Reszta to kwestia szczęścia – śmieje się trener.

 

OPANOWANIE ZOSTAJE NA CAŁE ŻYCIE

Poboczną, ale bardzo ważną korzyścią z  uprawiania kartingu przez młodych ludzi jest doświadczenie w prowadzeniu pojazdów. Zdaniem szkoleniowców wyrobione prawidłowe nawyki, a także świadomość jak niebezpieczne mogą być kolizje drogowe, powodują spokojniejszą i bardziej odpowiedzialną jazdę na co dzień. – Kierowca kartingowy który się przesiada do auta, będzie jeździł bezpiecznie – przekonuje Tomasz Salach. – Popularnie mówi się, że się już wyszalał na torze, więc nie robi tego na drodze. Ale tak naprawdę, jeśli miał na torze parę incydentów bądź małych wypadków, wie, co może stać się z rozpędzonym samochodem. Gokart jest mały i razem z kierowcą waży 150 kg, a jednak przy różnych ewolucjach wszystko dzieje się tak szybko, że nie sposób zareagować. A co dopiero przy dużej prędkości podczas jazdy samochodem ważącym na przykład tonę czy półtorej tony.

 

zamiana drugie od góry

 

ZESPÓŁ

W krajach, w których sport kartingowy jest najpopularniejszy, czyli we Włoszech i Wielkiej Brytanii czynnych zawodników jest po kilka tysięcy. W Polsce ściga się ich zaledwie około trzystu. W zespole powołanym do życia trzy lata temu przez Tomasza Salacha jest ich 12. Dzieci i młodzież szkolna, ale również dorośli którzy kiedyś marzyli o gokartach, a nie zdołali wcześniej tego sportu popróbować. Nie jest to zespół złożony wyłącznie z koszalinian. Należą do niego zawodnicy z Warszawy, Gdańska, Katowic, Wrocławia, a nawet z Tarnowa.

Treningi organizowane są na różnych torach (np. w Zielonej Górze, Bydgoszczy albo… we Włoszech, kiedy u nas jest jeszcze zbyt zimno a tam już wiosna w pełni). – Dwa tygodnie przed treningiem wszyscy są informowani, że spotykamy się w określonym miejscu. Muszą potwierdzić przyjazd. Jeżeli nie przyjadą, nie zabieramy z sobą ich sprzętu.

Zawody cyklu pucharowego w Polsce odbywają się na zmianę na różnych torach, stąd tak ważne jest, by poznać ich jak najwięcej. Sezon w europie zamyka Puchar Świata, który odbywa się najczęściej we Włoszech.

 

W POSZUKIWANIU TALENTÓW

oprócz dotychczasowego zespołu wiosną przyszłego roku ruszy w Koszalinie szkółka kartingowa organizowana przez Tomasza Salacha: – Wcześniej przeprowadzimy małą kampanię informacyjną skierowaną do rodziców. Chcemy sprawdzić, jaki jest tutaj potencjał, jeśli chodzi o przyszłych zawodników.

Jak już wspomnieliśmy, naukę jazdy na gokartach rozpocząć mogą nawet małe dzieci. I oczywiście nie tylko chłopcy. – W tym momencie w naszym zespole nie mamy żadnej dziewczyny, ale w polskim kartingu w tym sezonie startowały trzy młode panie i doskonale dawały sobie radę – mówi trener. – Żeby brać udział w zajęciach szkółki, mały kierowca musi przejść badania w lekarskiej przychodni sportowej. Musimy mieć pewność, że nie ma jakichkolwiek przeciwskazań do uprawiania tego sportu.

Kiedy szkółka ruszy? Jak ocenia pan Tomasz, będzie to zapewne przełom marca i kwietnia 2016 r. – Muszą być odpowiednie warunki atmosferyczne, czyli minimum 12 stopni Celsjusza i pogoda bezdeszczowa – wyjaśnia trener. – Koszaliński tor jest do nauki odpowiedni, bo jest bardzo bezpieczny. Gwarantuje dobrą widoczność, dzięki czemu cały czas możemy obserwować zawodnika. W początkowej fazie nauki, kiedy dziecko dopiero zaczyna, na torze czuwają nad nim dwie osoby. Pierwsze przejazdy odbywają się zawsze z instruktorem, który siedzi obok i podaje wskazówki.

Być może pojawią się w szkółce TS Racing talenty na miarę tytułów mistrzowskich. Koszaliński tor pamięta wiele istotnych dla polskiego sportu motorowego osób i momentów.

Leszek Salach, ojciec pana Tomasza, jest żywą jego kroniką: – Tor zawdzięczmy Januszowi Wasiakowi, dyrektorowi „samochodówki”, w której się uczyłem. Kiedy pojechaliśmy na pierwsze Mistrzostwa Polski Szkół Samochodowych i je wygraliśmy, plany dyrektora mogły się zrealizować i obiekt powstał. W 1969 roku odbyły się na tym torze pierwsze zawody. Po rozbudowie możliwe było rozgrywanie nawet zawodów międzynarodowych. Ścigaliśmy się tutaj ze Szwedami czy Finami w ramach Pucharu Bałtyku. Ten tor może być znowu perełką w regionie! Warto wykorzystać jego atuty i warto pamiętać, że nasza szkoła samochodowa była kiedyś jednym z największych producentów gokartów w Polsce. Ja sam jeździłem od 1966 do 1982 roku z czterema latami przerwy na motocross. Liczę na to, że tor znowu ożyje. Dużo czasu spędzał na nim Robert Kubica. Zaczynał jako sześciolatek, a potem przyjeżdżał na całe wakacje. Dotąd mówi, że Koszalin ma najładniejszy obiekt kartingowy w Polsce! Grzech go nie wykorzystywać.

 

Zespół TS Racing, choć istnieje krótko, ma na koncie liczące się sukcesy. W tym roku tytuł wicemistrza Polski w kategorii międzynarodowej zdobył Patryk Szczerbiński, a drugi tytuł wicemistrzowski – Jakub Dobroszczyk (Patryk Szczerbiński w finale światowym jechał już na czwartym miejscu, wyprzedzając 360 zawodników, ale wyeliminował go defekt gokarta). W poprzednim roku pierwszym wicemistrzem Polski w kategorii BABy RoK (zawodnicy do 10. roku życia) został Aleksander Klimaszewski. Puchar Polski w kategorii SUPeR RoK (kategoria dla zawodników powyżej 30. roku życia) wygrał Sławomir Murański. Ale największym osiągnięciem było zdobycie w 2013 roku (tuż po powstaniu teamu) tytułu pierwszego wicemistrza Pucharu Świata na włoskich zawodach RobCup International; to również sukces Sławomira Murańskiego.

W Polsce działa tylko kilka zespołów takich jak ST Racing. Zawody odbywają się na zaledwie pięciu torach kartingowych. Koszaliński ma szansę do nich dołączyć.

 

Kontakt: Koszalin, ulica Gnieźnieńska 8a; stracing@gmail.com; tel. +48 501 780 949